Zaczęło się! Moment, na który czekali chyba wszyscy kibice szczypiorniaka na całym świecie. W środę, o 18 polskiego czasu, wybrzmiał pierwszy gwizdek rozpoczynający egipskie mistrzostwa świata. W meczu otwarcia gospodarze podejmowali reprezentację Chile.
Bez wątpienia faworytem tego spotkania byli Egipcjanie. Może dlatego w meczowej szesnastce zabrakło miejsca dla jednego z liderów kadry, Ahmeda El-Ahmara. Pomijając jego brak, Roberto Garcia Parrondo posłał do boju wszystkich swoich najlepszych graczy, na czele z Omarem Yahią czy Mohamedem Sanadem.
Może nie od razu, ale różnica klas była wyraźna. Chilijczycy nie stwarzali żadnego zagrożenia z drugiej linii, pchając wszystkie piłki do kołowych lub próbując akcji jeden na jeden. Z reguły przynosiło to jednak marny skutek. W ataku grali zbyt chaotycznie, a w obronie... zbyt ostro, czego efektem było sześć dwuminutowych kar w pierwszej połowie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: imponujące umiejętności Piotra Liska. Jest rewelacyjny
Z kolei zawodnicy z Egiptu prezentowali zdecydowanie dojrzalszy handball. Ich akcje był przemyślane, umiejętnie korzystali z luk po odesłanych na ławkę rywalach. W rolę jednego z katów wcielił się Yehia Elderaa. W obronie również stanowili solidny monolit, o który rozbijali się zawodnicy z Ameryki Południowej.
Niewiele się zmieniło po zmianie stron. O swoich możliwościach przypomniał Yahia, po drugiej stronie ciężar zdobywania bramek na swoje barki wziął Erwin Feuchtmann. W bramce gospodarzy kilka dobrych interwencji zanotował Mohamed El Tayar, i tak mecz sobie trwał. Chilijczycy wiedzieli, że niewiele mogą w tym meczu zdziałać i nawet nie starali się czymkolwiek zaskoczyć rywala.
W końcówce zwolnili Egipcjanie. I nagle, zupełnie znikąd, znikła ich przewaga. Z dziewięciu bramek zrobiło się "raptem" pięć i gospodarzom zaczęły się trząść ręce. Z kolei ich przeciwnicy grali coraz pewniej. Tym razem odpowiedzialność za zdobywanie wziął na siebie Esteban Salinas. Niewiele to jednak pomogło, Chilijczycy zerwali się do odrabiania strat zbyt późno. Mimo to, dzięki ostatniemu kwadransowi, pozostawili po sobie przyzwoite wrażenie. Dla wszystkich drużyn była to też cenna lekcja - na styczniowym turnieju nie można nikogo lekceważyć.
MŚ 2021, grupa G
Egipt - Chile 35:29 (18:11)
Egipt:
Hendawy, El Tayar - Yahia 4, Moamen 1, Hesham, Elmasry 2, Nawar, Elwakil 2, Y. Elderaa 6, Kaddah 2, S. Elderaa 2, Yousri 5 (1 k), Ramadan 1, Mamdouh 3, Zein 3, Sanad 4.
Karne: 1/2
Kary: 14 min. (Yahia - 4 min., Zein, Elmasry, Kaddah, Yousri, Ramadan - po 2 min.)
Chile: Barrientos 1, Garcia, Gonzalez - Ceballos 1, Erwin Feuchtmann 7 (1 k), Reyes 2 (1 k), Frelijj 1, Emil Feuchtmann 3, E. Salinas 8, R. Salinas 5, Pavez, Harald Feuchtmann, Calleja, Oneto, Ayala 1, Donoso.
Karne: 2/3
Kary: 18 min. (Frelijj - 6 min., Donoso - 4 min., R. Salinas, Ayala, Erwin Feuchtmann, Ceballos - po 2 min.)
Czerwona kartka: Frelijj (34. min., z gradacji)