Francuscy kibice mogli obawiać się inauguracji z wielu powodów. Począwszy od nieobecności kontuzjowanego Nikoli Karabaticia, który był swego rodzaju talizmanem, z większości wielkich imprez przywoził medal. W pamięci wciąż pozostawał koszmarny występ w ME 2020, ostatni dla Didiera Dinarta w roli selekcjonera (brak awansu z grupy). Trener Guillaume Gille musiał czekać blisko rok na debiut, ale nie tak sobie go wyobrażał. W el. ME 2022 grający w najsilniejszym składzie Francuzi przegrali z Serbami, a potem ledwo zremisowali u siebie. I to zaledwie na kilka dni przed wylotem do Egiptu.
Forma przyszła chyba we właściwym momencie, Francuzi wyglądali lepiej. Rewelacyjne zawody rozegrał Wesley Pardin, który dość niespodziewanie posadził na ławce dotychczas pierwszego bramkarza Vincenta Gerarda. Czarnoskóry golkiper o dość ekscentrycznym wyglądzie (burza dredów na głowie) bronił fenomenalnie, odbił 18 rzutów i zatrzymał norweskich strzelców.
Trójkolorowym daleko jeszcze do najlepszych czasów, ale przynajmniej byli monolitem. Napędzał ich Kentin Mahe i nie przeszkodził im nawet momentami dobrze dysponowany Torbjorn Bergerud.
Mecz mógł potoczyć się inaczej, gdyby koledzy dali wsparcie Sanderowi Sagosenowi. Gwiazdor THW Kiel próbował na wszelkie sposoby złamał Francuzów, był najlepszym z Norwegów, ale przy świetnym dniu Pardina niewiele zdziałał. Po meczu zdawał sobie sprawę, że porażka może utrudnić zadanie dwukrotnym wicemistrzom świata. Z drugiej strony turniej jeszcze długi i Norwegowie nic nie przegrali. Tak jak niestabilni Francuzi nie mogą popadać w euforię.
Francja - Norwegia 28:24 (13:13)
Francja: Pardin (18/40 - 45 proc.) - Remili 4, Lagarde, Richardsson, Mem, Mahe 9, Abalo 2, Guigoiu, Karabatić 1, Fabregas 2, Descat 4, Porte 2
Norwegia: Bergerud (11/37 - 30 proc.), Saeveras (1/3 - 33 proc.) - Sagosen 10, Myrhol 3, Jakobsen, Overby 2, Tonnesen 1, Jondal 3, Bjornsen 1, Johannessen 2, Tangen, Reinkind 2
ZOBACZ WIDEO: Historia Andrzeja Stękały wzorem dla młodych skoczków. "Wyciągnąłem wnioski z trudnego okresu"