Reprezentacja Polski zmierzyła się z debiutantem na mistrzostwach świata. Urugwajczycy już w fazie grupowej prezentowali się ze słabej strony i zostali rozgromieni przez Węgrów i Niemców. Polacy chcąc powalczyć o wyższe cele, czyli ćwierćfinał światowego czempionatu, nie mogli sobie pozwolić na wpadkę.
W porównaniu do ostatniego spotkania z Brazylią, wolne dostali Przemysław Krajewski, Piotr Wyszomirski i Maciej Gębala, a do kadry meczowej dołączyli Arkadiusz Ossowski, Mateusz Kornecki oraz Kacper Adamski. Do tego od początku tylko na rzuty karne wchodził dotychczasowy lider kadry, Arkadiusz Moryto.
Ci, co spodziewali się spacerku i tego, że podobnie jak w poprzednich spotkaniach Urugwaj przegra różnicą ponad 20 bramek srogo się zawiedli. Co prawda w 8. minucie po dwóch bramkach Arkadiusza Moryty z rzutów karnych z rzędu prowadziliśmy 4:1, jednak szczególnie atak pozycyjny ze strony Biało-Czerwonych stał na dużo niższym poziomie niż w poprzednich spotkaniach.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity efekt. Zobacz, co się stało z wylanym wrzątkiem przez siatkarza
Urugwajczycy mieli sporo mankamentów w grze. Często gubili piłkę w ataku pozycyjnym nawet w teoretycznie prostych sytuacjach, jednak Polacy w niektórych momentach prezentowali się tak, jakby myśleli że mecz wygra się sam. Najwięcej problemów mieliśmy z Maximo Cancio. Urugwajczyk do przerwy zdobył 5 bramek i to po jego rzucie był w 11. minucie remis 4:4.
W pierwszej połowie naszym reprezentantom brakowało lidera w ofensywie. Różnica była przede wszystkim w bramce - Adam Morawski obronił 9 piłek i skończył do przerwy z 53-procentową skutecznością, a jego vis a vis, Felipe Gonzalez skutecznie interweniował tylko dwukrotnie.
Gdy Biało-Czerwoni po kolejnym karnym Moryty i pięciu celnych rzutach z rzędu, w 22. minucie podwyższyli przewagę do 10:5 mogło się wydawać, że worek z bramkami się rozwiązał. Zabrakło nam jednak pójścia za ciosem. Jeszcze przed przerwą, po trafieniu Cancio prowadziliśmy tylko dwoma bramkami. Nieco spokojniejszą atmosferę w szatni zapewnili przed syreną Maciej Pilitowski i Jan Czuwara, którzy rzucili dwie bramki w ostatnich kilkudziesięciu sekundach i prowadziliśmy 14:9.
Niestety po przerwie przebieg spotkania się nie zmienił. W grze Polaków nie brakowało chaosu, było trochę kontrowersji sędziowskich, które tylko powodowały irytację w szeregach naszej reprezentacji, a nawet pojedyncze dobre zagrania nakręcały Urugwajczyków i na boisku i na ławce, w efekcie po celnym rzucie Rodrigo Botejary, w 39. minucie było 13:16.
Od tego momentu na szczęście Biało-Czerwoni zwarli swoje szeregi i styl gry Polaków mógł zacząć się podobać. Polacy zdobyli pięć bramek z rzędu, duża w tym zasługa przede wszystkim Szymona Sićki, który posyłał celne bomby z drugiej linii. W końcu na odpowiednim poziomie graliśmy w obronie i przy ośmiobramkowym prowadzeniu była okazja na danie szans Adamskiemu i Ossowskiemu. Gdy w 49. minucie po raz drugi w krótkim czasie prowadziliśmy już 25:14. Te 10 minut totalnie odmieniło odbiór meczu.
Warto podkreślić, że kolejny raz doskonale rzuty karne wykonywał Moryto, który nadal jest niepokonany w tym elemencie gry. Do samego końca spotkania już nie było mowy o wypuszczeniu zwycięstwa. Ostatecznie wygraliśmy po efektownej bramce Patryka Walczaka wygraliśmy 30:16 i mamy już cztery punkty na mistrzostwach świata.
Urugwaj: Gonzalez 1 (5/27 - 19%), Navarrete (2/10 - 20%) - Cancio 6, Rostagno 2, Morandeira 1, Botejara 2, de Argela 1, Rubbo 1, Mendez 1, Chaparro 1, Velazco, Echeverry, Millan, Filabrino, Spangenberg, Liston.
Karne: 1/2.
Kary: 2 min. (Chaparro 2 min.).
Polska: Morawski (9/17 - 53%), Kornecki (3/10 - 30%) - Moryto 8, Sićko 5, Czuwara 4, Adamski 3, Walczak 3, Daszek 2, T.Gębala 1, Majdziński 1, Olejniczak 1, Pilitowski 1, Dawydzik 1, Przybylski, Chrapkowski, Ossowski.
Karne: 7/8.
Kary: 12 min. (Przybylski 4 min., Chrapkowski, Daszek, Walczak, Adamski - po 2 min.).
Sędziowie: Belkhiri, Hamidi (Algieria).
Czytaj także:
Kurski o transmisjach MŚ 2021 i szanowaniu pieniądza
Zobacz tabelę polskiej grupy