PGNiG Superliga. Pogrom w Płocku. Orlen Wisła nie dała szans dotychczasowemu wiceliderowi

Materiały prasowe / Orlen Wisła Płock / Na zdjęciu: Lovro Mihić
Materiały prasowe / Orlen Wisła Płock / Na zdjęciu: Lovro Mihić

Co prawda Azoty Puławy bardzo dobrze zaczęły mecz w Płocku, jednak z biegiem czasu, przewaga Orlenu Wisły zaczęła rosnąć. Ostatecznie Nafciarze wygrali aż 34:25 i zrównali się punktami z ekipą z województwa lubelskiego.

Od ostatniego mistrzostwa Polski Orlenu Wisły Płock, przez dziewięć sezonów układ sił w polskiej piłce ręcznej był jasny - mistrzem byli kielczanie, a wicemistrzem płocczanie. Od sezonu 2014/15, brązowe medale zdobywali szczypiorniści Azotów Puławy, którzy w obecnym sezonie, do meczu z Orlenem Wisłą mieli trzy punkty przewagi nad rywalem do srebrnego medalu.

Mimo wszystko, faworytem meczu w Płocku byli gospodarze. Pierwsze minuty należały jednak do puławian. Świetnie pomiędzy słupkami spisywał się Mateusz Zembrzycki i pomimo dwuminutowego wykluczenia Dawida Dawydzika, po pięciu minutach goście prowadzili 3:0!

Dwie kolejne bramki zdobył co prawda Lovro Mihić, jednak trzy kolejne padły łupem Azotów, które zbudowały sobie już czterobramkową przewagę. Od 11. minuty i stanu 2:6, na boisku istnieli jednak już tylko gospodarze. Po udanej kontrze skończonej przez Michała Daszka był remis, a gospodarzy na prowadzenie jako pierwszy wyprowadził Niko Mindegia.

ZOBACZ WIDEO: Piłka ręczna. Morawski nie ma wątpliwości. "Żeby być na szczycie trzeba co kilka dni grać mecze z mocnymi rywalami"

Orlen Wisła zdobyła łącznie siedem bramek z rzędu i mogło się wydawać, że Azoty się z tego już nie pozbierają. Przed samą przerwą puławianie zaczęli łapać kontakt z rywalem, pierwsza połowa zakończyła się jednak rezultatem 14:11. Było jasne, że trudno będzie Azotom cokolwiek zdziałać w drugiej połowie.

Po przerwie szczypiorniści z Puław zostali w szatni. Gdy w 32. minucie trafił Lovro Mihić, było już 16:11, a mogło być jeszcze wyżej, gdyby kontratak wykorzystał Krzysztof Komarzewski. Lars Walther próbował ratować wynik zdejmując bramkarza, co początkowo nie przynosiło skutku, gdyż po bramce Mihicia było już 19:13.

Puławianie próbowali odmienić wynik spotkania i gdy najpiękniejszą bramkę meczu zdobył w 39. minucie Andrij Akimienko, goście zmniejszyli straty do czterech "oczek". Nie byli jednak w stanie grając bez bramkarza na dłuższą metę zbliżyć się do rywala. Na pewno nie było na to szans przy tak dobrze dysponowanym Adamie Morawskim.

Jeden z najlepszych zawodników reprezentacji Polski na ostatnich mistrzostwach świata może nie bronił z wielką skutecznością, jednak nawet gdy tracił bramki nie rozpamiętywał tego długo, szybko wyprowadzając akcję, co kończyło się co chwilę szybką bramką zdobytą przez Orlen Wisłę.

Często wyglądało to tak, że w zamian za bramkę zdobywaną po długo przygotowanej akcji, po kilku sekundach przewaga Orlenu Wisły znów rosła. Pomimo słabej skuteczności z rzutów karnych, po bardzo dobrze wyprowadzonym kontrataku przez Krzysztofa Komarzewskiego, w 50. minucie, było już 29:19. Dzięki zdobyciu czterech bramek z rzędu przez Nafciarzy, praktycznie było już po meczu.

I rzeczywiście, chociaż w samej końcówce goście w końcu zaczęli znajdować drogę do bramki rywala, było już po meczu. Spotkanie zakończyło się wynikiem 34:25 i Orlen Wisła zrównała się punktami z Azotami. Jeszcze będzie ciekawie w tym roku!

Orlen Wisła Płock - KS Azoty Puławy 34:25 (14:11)

Orlen Wisła: Morawski - Mihić 9, Szita 7, Mindegia 5, Komarzewski 4, Serdio 3, Daszek 3, Terzic 1, Krajewski 1, Stenmalm 1 oraz Ruiz, Fernandez, Toto, Suanja, Czapliński.
Karne: 2/7.
Kary: 12 min. (Krajewski 4 min., Stenmalm, Terzić, Serdio, Susnja - po 2 min.).

KS Azoty: Zembrzycki, Bogdanow - Akimienko 8, Gumiński 5, Jurecki 3, Velkavrh 2, Rogulski 2, Kowalczyk 1, Dawydzik 1, Podsiadło 1, Szyba 1, Przybylski 1 oraz Łangowski, Seroka, Jarosiewicz.
Karne: 2/2.
Kary: 12 min. (Jurecki 6 min. - cz.k., Łangowski 4 min., Dawydzik 2 min.).

Czytaj także:
Duży ruch na rynku w Lidze Mistrzów
Dagur Sigurdsson wróci do Niemiec?

Źródło artykułu: