PGNiG Superliga. Reprezentant Kolumbii zdradza kulisy egzotycznej piłki ręcznej. Wybrzeże mocno go urzekło

Santiago Mosquera Mayo to najnowszy transfer Torus Wybrzeża Gdańsk. Kolumbijczyk w rozmowie z WP SportoweFakty opowiada o piłce ręcznej w swoim kraju, a także tłumaczy dlaczego zdecydował się na transfer do Polski.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
Santiago Mosquera Mayo Materiały prasowe / Torus Wybrzeże Gdańsk / Na zdjęciu: Santiago Mosquera Mayo
Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Z powodu pandemii, pana loty były odwoływane, w końcu kupił pan bilet do Polski na własny koszt, by tylko przyjechać do Gdańska na testy. Dlaczego był pan tak zdeterminowany, by dołączyć do Torus Wybrzeża?

Santiago Mosquera Mayo, reprezentant Kolumbii w piłce ręcznej, zawodnik Torus Wybrzeża Gdańsk: Uważam, że Wybrzeże to świetny klub, który ma do tego bardzo dobrą infrastrukturę i stwarza świetne warunki zawodnikom. To miejsce, w którym mogę na nowo zacząć moją karierę, która została przystopowana w trakcie pandemii. Ponadto wierzę w to, że właśnie to miejsce będzie dla mnie najlepsze do tego, by wskoczyć na najwyższy poziom. Dlatego właśnie nie wahałem się ani chwili przed podjęciem decyzji gdyż uważam, że to dla mnie wielka szansa.

Jest pan po kilku dniach testów. Co pan sądzi o poziomie treningów? Gdzie widzi pan swoje największe atuty, a nad czym musi popracować?

Poziom treningów jest naprawdę wysoki i w Torus Wybrzeżu Gdańsk jest wielu zawodników, którzy mają bardzo wysokie umiejętności nawet pomimo tego, że zespół jest bardzo młody. Jeśli chodzi o mnie, to w mojej ocenie największymi atutami są u mnie siła fizyczna oraz rzut. Wiem natomiast, że muszę mocno popracować nad techniką przy wielu różnych aspektach gry, podnosząc przy tym również atuty fizyczne na najwyższy poziom, na jaki tylko mogę.

Czy uważa pan, że już teraz jest gotowy do gry w pierwszym składzie?

Od strony fizycznej jak najbardziej, jednak będę tu szczery - taktycznie jeszcze mam widoczne zaległości. Wiem też, że potrzebuję czasu na to, by przyzwyczaić się do obecnej pogody w Polsce, co jest dla mnie nieco trudne, bo nie jestem do tego przyzwyczajony. Na razie byłem w Gdańsku tylko kilka dni i wciąż chłonę dużo wiedzy nadrabiając zaległości taktyczne, by jak najszybciej zaznajomić się z kwestiami taktycznymi oraz poznać się z drużyną.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Włodarczyk zaczepiła Kloppa. Co za umiejętności mistrzyni olimpijskiej

Jest pan już trzecim zawodnikiem z Ameryki Południowej w gdańskim klubie. Czy to duże ułatwienie w kontekście wejścia do szatni?

Zdecydowanie tak, pozostali zawodnicy dużo mi pomagają i każdego dnia wiele mi pokazują, dają też bezcenne rady. Ogólnie jestem bardzo ciepło przyjęty przez cały klub.

Pochodzi pan z Kolumbii, która zupełnie nie kojarzy się z piłką ręczną. Skąd więc pomysł na właśnie tę dyscyplinę sportu?

To prawda, jednak ja uczęszczałem do szkoły, która ma olbrzymie tradycje piłki ręcznej, dzięki czemu zarówno w podstawówce, jak i w szkole średniej miałem z tą dyscypliną dużo do czynienia. Ta szkoła była założona przez Hiszpanów, właśnie dzięki temu znalazłem się przy tej dyscyplinie. Sam zacząłem bardzo wcześnie, gdy miałem 6-7 lat. Później przerwałem na pewien czas i bardziej zaangażowałem się w piłkę nożną, jednak wróciłem do handballu i tak jest do teraz.

Jak wygląda struktura piłki ręcznej w pana kraju? Macie ligę czy w jakiś inny sposób rozgrywane są turnieje?

Nasza federacja robi bardzo dużo, żeby zbudować odpowiednią podstawę na przyszłość. Ciągle jednak mamy przed sobą wiele pracy, potrzebna jest też pomoc finansowa, również związana z budową odpowiedniej infrastruktury w kraju do tego, byśmy doszli do odpowiedniego poziomu. W Kolumbii nie ma profesjonalnej ligi, mamy jedynie niewielkie rozgrywki lokalne w miastach i w regionach. Na tym opiera się obecnie kolumbijska piłka ręczna.

Przykłady wielu reprezentacji pokazują, że dużym skokiem jest zawsze gra w lepszych ligach. Czy mógłby pan jeszcze polecić jakichś swoich rodaków do ligi polskiej?

W tym momencie nie ma wielu zawodników, których mógłbym z pełną odpowiedzialnością zarekomendować do polskich drużyn, gdyż brakuje im jeszcze doświadczenia. Z drugiej strony jednak uważam, że wielu młodych zawodników mogłoby tutaj rozwijać swoje umiejętności.

Pochodzi pan z Medellin. Jak obecnie wygląda sytuacja ludzi w tym mieście? Czy sport to jedyna szansa na wybicie się czy jednak są też inne perspektywy na zrobienie kariery?

Medellin to naprawdę piękne miasto, w którym jednak są olbrzymie różnice socjalne pomiędzy mieszkańcami. W Medellin jest wiele różnych dróg do tego, by prowadzić normalne życie i choć czasami możliwości są ograniczone, gdy ktoś chce, ma szansę na to, by się wybić.

Grał pan w ligach hiszpańskiej, macedońskiej i portugalskiej. Jak wyglądały pierwsze tygodnie treningów w profesjonalnych klubach z Półwyspu Iberyjskiego? Co było dla pana największym zaskoczeniem?

Moje pierwsze doświadczenia związane z europejską piłką ręczną zbierałem w mieście Porto, w klubie o nazwie Ismai. Poziom piłki ręcznej w Portugalii niezwykle mnie wówczas zaskoczył biorąc pod uwagę to, że ten kraj nie był w tamtych latach powszechnie kojarzony z tą dyscypliną sportu na arenie międzynarodowej, choć obecnie się to zmienia. Na pewno spodobało mi się w Portugalii - styl życia tam, kultura, a także ludzie, którzy podchodzili do mnie niezwykle przyjaźnie i ciepło.

Kolumbia występuje w rozgrywkach dla krajów rozwijających się. Jak pan ocenia poziom tych zawodów, w szczególności w kontekście 2019 IHF Emerging Nations Championship, gdzie spotkaliście się z zupełnie różnymi szkołami piłki ręcznej?

Sama nazwa tych rozgrywek wskazuje, że są to turnieje dla krajów rozwijających się, jednak po niektórych drużynach widać, że prezentują niezwykle wysoki poziom. W Kolumbii mamy trochę potencjalnych talentów na przyszłość, jednak potrzebujemy ogrania właśnie w tego typu turniejach do tego, by poziom sportu w naszym kraju mógł wzrosnąć.

Wystąpił pan na mistrzostwach panamerykańskich w Grenlandii. Jakie było pana wrażenie z pobytu w tym kraju? Czy trudno było przestawić się Kolumbijczykowi po wyjściu z samolotu?

Tak, na pewno! Grenlandia to totalnie inne miejsce od wszystkich, w których kiedykolwiek byłem - ludzie, pogoda, natura, kultura - po prostu każda dziedzina zupełnie się różniła. Byłem tam przez tylko kilka dni, więc nie miałem nawet okazji odpowiednio się zaadaptować do przebywania tam, wliczając pogodę. Ja ten wyjazd zapamiętam też z tego, że była to doskonała okazja do złapania odpowiedniego doświadczenia, które wyniosłem z udziału w tym turnieju.

Zajęliście tam 9. miejsce. Czy wierzy pan w to, że w kolejnych latach dojdziecie do poziomu choćby Chile i Urugwaju, które mają okazję zbierać lekcję na mistrzostwach świata?

Tak i naprawdę wierzę, że jesteśmy bardzo blisko do tego, by toczyć wyrównaną walkę z tymi reprezentacjami - bardziej z Urugwajem, niż z Chile. Ciągle się rozwijamy i mamy wielu młodych zawodników, którzy grają w Europie i zbierają tu doświadczenie, które może pomóc drużynie narodowej. Cały nasz zespół, włącznie z najstarszymi zawodnikami, jest bardzo młody i daje to nam perspektywy na kolejne lata.

Jak wygląda u pana kwestia komunikacji w Torus Wybrzeżu? Czy chce się pan uczyć od razu języka polskiego czy bardziej podszkolić angielski?

Na pewno chcę się nauczyć języka polskiego. Generalnie bardzo lubię uczyć się języków, więc sprawia mi to dużą przyjemność. Na pewno zajmie mi to trochę czasu, ale krok po kroku i tu też będzie dobrze.

Czytaj także:
MMTS Kwidzyn bez szans w Płocku
Zagraniczny transfer GOG. Duńczycy się zbroją

Czy polskie kluby częściej powinny szukać wzmocnień w egzotycznych krajach?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×