PGNiG Superliga. Energa MKS znokautowała Torus Wybrzeże już w pierwszych minutach

Energa MKS Kalisz prowadziła z Torus Wybrzeżem Gdańsk już 7:1 na samym początku spotkania PGNiG Superligi. Mimo mozolnego odrabiania strat przez gości, ostatecznie kaliszanie wygrali 30:23.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
Energa MKS Kalisz WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Energa MKS Kalisz
Z pewnością faworytami spotkania byli zawodnicy z Kalisza, jednak Torus Wybrzeże pokazało swój potencjał, potrafiąc kilka dni temu skutecznie rywalizować z Łomżą Vive Kielce przez trzy kwadranse. Od początku spotkania doskonale, szczególnie w obronie, grali zawodnicy Energi MKS-u Kalisz. Gracze z Wielkopolski pomimo bardzo dobrej postawy Artura Chmielińskiego, który do 13. minuty obronił pięć piłek, prowadzili na tym etapie już 7:1!

Torus Wybrzeże Gdańsk łatwo traciło piłki w ataku pozycyjnym, z czego szły bardzo łatwe kontry dla gospodarzy, u których świetnie w bramce spisywał się Mikołaj Krekora. Dopiero po bramce Marka Szpery na 7:1 goście z Gdańska się nieco obudzili.

W zespole znad morza brakowało jednak wciąż skuteczności. Gdy gdańszczanie zbliżali się do rywala mozolnie odrabiając straty, Stal często potrafiła punktować rywala szybkimi akcjami, w czym brylował przede wszystkim Mateusz Góralski, który do przerwy zdobył cztery bramki. Po trafieniu Damiana Woźniaka, w ostatniej minucie przed zejściem do szatni było już tylko 13:10, wynik I połowy ustalił Kamil Adamski, który doskonale wykonywał rzuty karne.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Włodarczyk zaczepiła Kloppa. Co za umiejętności mistrzyni olimpijskiej

Od początku drugiej połowy w Torus Wybrzeżu Gdańsk bardzo dobrze prezentował się aktywny Kamil Adamczyk i po jego trzech bramkach goście zmniejszyli straty do trzech. Gdy wydawało się, że Torus Wybrzeże będzie mogło zbliżyć się jeszcze bardziej, znów zaczęło popełniać proste błędy. Po czterech bramkach z rzędu i trafieniu Roberta Kamyszka, w 43. minucie, było już 21:13.

Gospodarze zdołali jeszcze podwyższyć przewagę do ośmiu bramek, jednak gdy wydawało się, że jest już po meczu, Torus Wybrzeże wysłało sygnał, że się nie poddaje. Dobrym pomysłem Krzysztofa Kisiela było wprowadzenie Santiago Mosquery Mayo, który w krótkim czasie rzucił dwie bramki. Goście zbliżyli się na pięć bramek różnicy i trener gospodarzy poprosił o czas.

Gdyby nie Łukasz Zakreta, który zaliczył bardzo dobre wejście w mecz, spotkanie mogłoby być wyrównane do samego końca. Gdańszczan nie było jednak stać na to, by zbliżyć się do rywala z Wielkopolski, a wynik - 30:23 - ustalił Mateusz Góralski, rzucając bramkę na kilka sekund przed końcem.

Energa MKS Kalisz - Torus Wybrzeże Gdańsk 30:23 (14:10)

Energa MKS: Krekora (7/19 - 37%), Zakreta (6/17 - 35%) - Góralski 7, Krępa 5, Adamski Kamil 5, K.Pilitowski 4, M.Pilitowski 3, Makowiejew 2, Szpera 2, Kamyszek 2 oraz G.Wróbel, Adamski Kacper, Misiejuk, Kus, Drej.
Karne: 5/5.
Kary: 6 min. (Góralski, Kamyszek, Adamski Kacper - po 2 min.).

Torus Wybrzeże: Chmieliński (9/29 - 31%), Witkowski (2/10 - 20%) - Adamczyk 5, Kosmala 4, Janikowski 4, Wróbel 3, Mosquera 2, Papaj 2, Woźniak 1, Sulej 1, Jachlewski 1, Stojek, Gądek, Pieczonka, Gavidia.
Karne: 2/4.
Kary: 8 min. (Gądek, Sulej, Mosquera Mayo, Stojek - po 2 min.).

Sędziowie: Leszczyński, Piechota.

Czytaj także: 
Pogorszył się stan zdrowia bramkarza FC Porto 
Łomża Vive żądna rewanżu

Czy Torus Wybrzeże utrzyma się w PGNiG Superlidze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×