Półfinałowa minimalna porażka 29:30 z Magdeburgiem mocno bolała, ale Nafciarze wciąż mieli o co grać. Trzecie miejsce w Lidze Europejskiej byłoby jednym z największych sukcesów w historii klubu, a na pewno największym od czasów zdobycia ostatniego mistrzostwa Polski w 2011 roku. Poza tym Wiśle zależało, by udowodnić niedowiarkom, że jest w stanie sprostać drużynie z czołówki Bundesligi.
Nafciarze nie odstawali, rzucali bramka za bramkę, z wyjątkiem końcówki pierwszej połowy. Przestój ustawił mecz, pudłował Jeremy Toto albo górą był golkiper Lwów Nikolas Katsigiannis. Wynik 15:12 nie do końca oddawał przebieg meczu, bo momentami gra wicemistrzów Polski mogła się podobać. W końcu przydał się David Fernandez, przez większość sezonu tylko odwiedzający gabinety rehabilitantów. Hiszpan odciążył mocno eksploatowanego ostatnio Michała Daszka, przed przerwą rzucił pięć bramek. W roli bombardiera odnalazł się Zoltan Szita, przeważnie nie dający nawet szans na skuteczną interwencję.
Bramki Węgra i parady Adama Morawskiego nie wystarczyły na byłych mistrzów Niemiec. Rewelacyjne zawody rozgrywał zastępca Uwe Gensheimera Jerry Tollbring, swoją drogą powoli żegnający się z Mannheim. Szwed był bohaterem nieoczywistym, ale nie tak bardzo zaskakującym jak Kim Ekdahl Du Rietz. Rozgrywający to ewenement, do niedawna przebywał w Hongkongu i kończył studia. Kilka dni temu dał się namówić na wznowienie kariery, potrenował z Lwami tuż przed Final4 i w związku z kontuzjami w zespole stał się pierwszoplanową postacią. Przeciwko Wiśle zagrał tak jakby przerwa w profesjonalnej karierze nie trwała ponad rok.
Trzybramkowej różnicy właściwie nie udało się już zredukować, chociaż Szita starał się uprzykrzyć Lwom życie. Węgier trochę osłabł w końcówce, a Nafciarzom chyba zaczęło brakować wiary w sukces. Tollbring kontynuował popisy i przewaga urosła do pięciu bramek. Różnica między zespołami nie była jakaś miażdżąca, ale po przerwie ani przez chwilę zwycięstwo RNL nie było zagrożone.
Wisła może jednak trzymać głowy wysoko, bo po drodze do Final4 pokonała mocnych rywali (Sporting Lizbona i GOG), a w Final4 była godnym konkurentem dla niemieckich tuzów.
W finale SC Magdeburg powtórzył sukces z 2007 roku, pokonując Fuechse Berlin 28:25. Jedną bramkę dla zwycięzców rzucił Piotr Chrapkowski, który do zwycięstwa w Lidze Mistrzów w barwach Vive Kielce dołożył triumf w drugim najważniejszym z europejskich pucharów.
Orlen Wisła Płock - Rhein-Neckar Loewen 27:32 (12:15)
Orlen Wisła: Morawski, Stevanović - Szita 6, Fernandez 5, Krajewski 6, Mihić 3, Ruiz 2, Toto 2, Mindegia 2, Czapliński 1, Daszek, Komarzewski, Serdio, Susnja, Terzić, Dutra
Karne: 2/3
Kary: 6 min. (Fernandez, Susnja, Terzić - po 2 min.)
RNL: Katsigiannis, Palicka - Tollbring 10, Groetzki 5, Du Rietz 5, Kirkelokke 4, Nilsson 3, Kohlbacher 2, Schmid 1, Gislason 1, Veigel 1, Lagarde, Abutović, Ahouansou, Patrail
Karne: 4/5
Kary: 6 min (Du Rietz, Kirkelokke, Abutović - po 2 min.)
SC Magdeburg - Fuechse Berlin 28:25 (15:8)
Najwięcej bramek: dla Magdeburga - Tim Hornke, Omar Ingi Magnusson - po 7, Michael Damgaard, Lukas Mertens - po 4, (...), Piotr Chrapkowski 1; dla Fuechse - Hans Lindberg 8, Paul Drux 4
ZOBACZ:
Znamy zwycięzcę grupy D I ligi
Zagłębie walczyło z własnymi słabościami
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazda tenisa na korcie w zaawansowanej ciąży! "Sprawdziłam, czy wciąż to mam"