W niedzielę Młyny Stoisław Koszalin mogły już wcześniej zamknąć mecz, ostatecznie o wszystkim zadecydowały rzuty karne. - Jesteśmy na pewno zadowoleni z rezultatu, ale pierwsza połowa to była nasza wyraźna przewaga i nie potrafiliśmy tego utrzymać. Niektóre nasze zawodniczki trenują dopiero od tygodnia, a opiera się na nich nasza gra. Mamy krótką ławkę, a zmienniczki nie pokazały tego, co byśmy chcieli. Stąd taki wynik - przyznał trener Waldemar Szymański.
Najpierw Natalia Filończuk dobrze spisywała się na boisku podczas meczu, a w rzutach karnych jej koleżanki z formacji dwukrotnie uniemożliwiły rywalkom zdobycie bramki. - To była nasza najmocniejsza strona. Mamy trzy równorzędne bramkarki i brawo dla nich za ten występ - dodał Szymański.
Sama Natalia Filończuk nie ukrywała, że dużo pomogła jej koszalińska defensywa. - Bardzo dobrze prosperowała nasza obrona i dziewczyny mi pomagały. Dużo razy dzięki nim widziałam, gdzie poleci piłka. Po pierwszej połowie rezultat był spokojniejszy i miałyśmy nadzieję, że nie zaprzepaścimy przewagi i zagramy po swojemu. Kielczanki tak łatwo nie odpuściły. Do tego kibice nieśli dopingiem swoje zawodniczki - oceniła.
Dlaczego zawodniczka, która dobrze spisywała się podczas pierwszych 60 minut meczu z Suzuki Koroną Handball Kielce nie broniła w serii rzutów karnych? - Tak wyszło, ja spędziłam dłuższy czas na boisku i chciałyśmy tak to rozegrać. Wyszło nam to na plus - podsumowała Filończuk.
Czytaj także:
Lublinianki idą za ciosem
Wicemistrzynie spełniły swoją powinność
ZOBACZ WIDEO: Kamil Semeniuk wprost o presji na mistrzostwach Europy. "Każdy medal będzie fajny. Czekamy na kolejnego rywala"