Torus Wybrzeże szuka punktu zapalnego. Mimo serii porażek, jest na czym budować optymizm

Po pięciu porażkach z rzędu, Torus Wybrzeże podejmie w sobotę Handball Stal Mielec. To niezwykle ważne spotkanie, które może dać chłodną głowę zespołowi znad morza. Mateusz Jachlewski jest daleki od panikowania.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
Mateusz Jachlewski (nr 15) WP SportoweFakty / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: Mateusz Jachlewski (nr 15)
Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Jak wygląda atmosfera w Torus Wybrzeżu po pięciu porażkach? Na pewno takiej serii się nie spodziewaliście. Mateusz Jachlewski, zawodnik Torus Wybrzeża Gdańsk: Nie spodziewaliśmy się tego, że przegramy pięć meczów z rzędu i to jest oczywiste, ale dalej wierzymy, trenujemy i staramy się poprawiać swoje błędy. Wiadomo, że każda porażka demotywuje, a wygrana motywuje i utwierdza wiarę zespołu. Nie jest to wymarzony moment sezonu dla nas, ale przed nami bardzo dużo meczów do rozegrania, a w konsekwencji punktów do zdobycia.

Wierzycie w wasze umiejętności?

Nie można rozmyślać o tym co było, a o tym co będzie. Mamy przed nami trzy mecze z zespołami będącymi w naszym zasięgu i tutaj musimy szukać punktów, a nie w spotkaniach z zespołami z Kielc, Płocka czy Puław. Nikt nie jest zadowolony z tego, że mamy tyle punktów, bo były spotkania, w których mogliśmy grać lepiej i zdobywać tych punktów więcej, niestety się to nie udało i trzeba szukać swojej szansy w innych meczach, a przede wszystkim grać do końca. Gdybyśmy teraz to rozpamiętywali i lamentowali, że mamy pięć porażek z rzędu, to na pewno by nie szło w parze z wygrywaniem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: olbrzymie święto na ulicach! Te obrazki robią wrażenie

Cała liga jest bardzo szalona. Wyłączając mecze z trzema najlepszymi zespołami, może nawet 80 procent spotkań kończy się wygranymi maksymalnie różnicą 2-3 bramek.

Dokładnie i dlatego wiemy, że bardzo małe rzeczy decydują o zwycięstwie w spotkaniu. Czasami jest to dyspozycja bramkarza, innym razem liczba błędów czy skuteczność rzutowa. Bywa też sytuacja, że któryś z zawodników ma lepszy dzień. To na pewno ciekawe dla kibiców, bo fajnie że liga w tym momencie jest bardzo wyrównana. Odejmując zespoły walczące o inne cele, każdy z każdym może wygrywać. My, zawodnicy na każdy mecz musimy się skoncentrować w stu procentach, bo wszędzie można wygrać, wszędzie przegrać.

Czyli głowa na tym etapie liczy się najbardziej?

Myślę, że tak jest. Wracając do pierwszego pytania, pięć porażek z rzędu to mentalnie niekorzystna sytuacja dla nas, bo mieliśmy mecze do wygrania, a nie udało się zwyciężyć. Teraz mamy mecze, w których możemy walczyć o punkty i musimy to przełamać. Życzę sobie i mojej drużynie, byśmy tego dokonali, bo chcemy i musimy zbierać punkty.
Mateusz Jachlewski w starciu z Łomżą Vive Kielce Mateusz Jachlewski w starciu z Łomżą Vive Kielce
Po ostatnim meczu trener Jurkiewicz zasugerował, że zespół przeszedł obok spotkania i to nie może się przydarzyć. Czy było gorąco w szatni z tego względu?

Na pewno nie było gorąco, tak bym tego nie nazwał. Każdy zdaje sobie sprawę z tego po co jest w drużynie i jakie są jego zadania. Jakby nie patrzeć liga jest zawodowa i każdy chce podchodzić do tego profesjonalnie. Błędy się zdarzają, po to są analizy wideo i treningi, by je eliminować. Podejście do meczu jest równie ważne jak taktyka i przygotowanie fizyczne. Wszystko musi ze sobą współgrać nie indywidualnie, a grupowo.

Jak tego dokonać?

Trzeba znaleźć punkt zapalny, by wszystkich pociągnąć w tym samym kierunku, a czasami się to nie udaje. Nam zdarzały się przestoje i nad tym staramy się pracować. Znamy nasze umiejętności, a większość spotkań wygrywa ten, kto bardziej chce.

Czyli skoro często nie potraficie postawić kropki nad "i" prowadząc trzema bramkami, może trzeba "wyłączyć głowę" i nie patrzeć na to jaki jest wynik?

Każdy musi kontrolować wynik w trakcie meczu. Rzeczywiście czasami zdarzają się momenty, w których jest za dobrze i zaciąga się ręczny hamulec na boisku. Umówimy się jednak, że dopiero po 60. minucie, gdy sędzia zagwiżdże po raz ostatni można usiąść i zweryfikować to, jak przygotowałeś się do danego meczu i co zrobiłeś. Na pewno musimy nad tym pracować.

W sobotę gracie z Handball Stalą Mielec. W czym jesteście od nich lepsi?

Nie ma co porównywać zespołów w czym jesteśmy lepsi, w czym gorsi. My na pewno będziemy dobrze przygotowani fizycznie i taktycznie, mentalnie też. Gramy u siebie i to jest ten moment, w którym trzeba wygrać mecz i przełamać passę niepowodzeń, spotkań które nam nie wychodziły i wyciągać wnioski.

A jedno zwycięstwo może dać duży spokój psychiczny.

My przed sezonem nie zakładaliśmy sobie konkretnego miejsca. Staramy się podchodzić ze spotkania na spotkanie. Trzeba wiedzieć co się dzieje. W obecnej sytuacji, gdy większość zespołów jest na podobnym poziomie, jeden dobry mecz może dać bardzo dużo jeśli chodzi o przetasowanie w tabeli, poczucie własnej wartości. Morale idą do góry, bo zawsze lepiej być na szóstym niż na ostatnim miejscu.

Rozmawialiśmy o punkcie zapalnym do optymizmu. Może powinny być nim mecze w Szczecinie i w Zabrzu, gdzie udowodniliście co potraficie?

Dokładnie tak. Ja wiem, że my wiemy na co nas stać, ale nie zawsze nam to wychodzi. Akurat mecz w Szczecinie pokazał, że potrafimy grać i wiemy, co mamy robić. W Zabrzu też nie zdarzył nam się moment przestoju w meczu. Graliśmy bramka za bramkę i dowieźliśmy to do końca. Gdybyśmy w meczach, które były w naszym zasięgu uniknęli przestojów, mielibyśmy inną sytuację, ale one były i trzeba żyć przyszłością, nie przeszłością. Przed nami półmetek rozgrywek i nie ma co panikować, trzeba zbierać punkty.

Czytaj także: 
Polska młodzież dostrzeżona w Europie 
Najgorszy karny w historii?

Czy Torus Wybrzeże wygra z Handball Stalą?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×