To było nierówne spotkanie w wykonaniu szczypiornistów z województwa świętokrzyskiego. Kielczanie zaczęli doskonale, przez długi fragment totalnie zdominowali mecz, a potem jakby coś w ich grze przygasło. Portugalczycy po kiepskim początku zdołali się pozbierać, pod koniec pierwszej połowy doprowadzili do remisu, a potem to oni kontrolowali wynik. Z minuty na minutę sytuacja mistrzów Polski robiła się coraz gorsza.
Początek starcia zwiastował zupełnie inny przebieg pojedynku - żółto-biało-niebiescy błyskawicznie wyprowadzili mocny cios. Gospodarze grali kiepsko w ataku, za bardzo się spieszyli, oddawali rzuty z nieprzygotowanych pozycji, ale przede wszystkim byli nieskuteczni. Kielczanie zaliczyli natomiast świetny start - od kilku ważnych interwencji starcie rozpoczął Andreas Wolff, a jego koledzy dobrze spisywali się w ofensywie.
Gdy na tablicy wyników pojawiło się 6:1 dla mistrzów Polski, wydawało się, że to oni będę nadawali tempo spotkaniu. Zawodnicy z Porto ani myśleli tak szybko przekreślać swoich szans. W bramce gospodarzy pojawił się Nikola Mitrewski, Portugalczycy zaczęli zdobywać trafienia seriami i tym razem to zaliczyli zdecydowanie lepszy fragment gdy. Nie trzeba było dużo czasu, by stan meczu się wyrównał. W 23. minucie Pedro Cruz doprowadził do remisu po 10:10 i doskonałym początku żółto-biało-niebieskich nie było już śladu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzał w samo okienko! Komentator oszalał
Kielczanie nie radzili sobie z systemem gry zastosowanym przez rywali, czyli z grą siedmiu na sześciu. Chwila problemów w obronie kosztowała przyjezdnych stratę prowadzenie i sporo nerwów.
Po wyjściu z szatni Portugalczycy szybko poszli za ciosem i błyskawicznie rzucili się do powiększania przewagi. Udało im się odskoczyć na cztery trafienia. Kielczanie tymczasem mocno męczyli się w ataku i musieli liczyć na indywidualne błyski.
Taki stan rzeczy nie trwał jednak długo. Mistrzowie Polski kolejny raz udowodnili, że walczą bez względu na to, jaki rezultat widnieje na tablicy wyników. Po długim pościgu zdołali zmniejszyć straty do rywali do zaledwie jednego trafienia. Kropki nad "i" jednak nie postawili - zmarnowali trzy szanse na doprowadzenie do remisu. Portugalczycy nie grali nic nadzwyczajnego, ale w szeregach gości trwał prawdziwy festiwal błędów i nieskuteczności.
Szalony zryw w końcówce już nie przyniósł spodziewanego efektu - kielczanie nie zdołali odrobić i wygrać.
FC Porto - Łomża Vive Kielce 29:27 (14:14)
FC Porto: Frandsen, Mitrewski - Silva 5, Cruz 7, Fernandes 5, Veitia Valdes 1, M'Bengue 1, Salina 1, Iturriza 3, Alves 5
Łomża Vive Kielce: Wolff, Kornecki - Kulesz 5, Karalek 7, Karacić 2, Vujović 1, A. Dujshebaev 5, Sanchez-Migallon 1, Sićko 1, Gudjonsson 1, Nahi 1, Olejniczak, Gębala 1.