W kraju zapanowała euforia, bo Biało-Czerwoni zagrali najlepszy mecz od dawna (na pewno od MŚ 2021) i niemal od początku prowadzili z Austriakami 3-4 bramkami. Rewelacyjnie spisywała się pierwsza siódemka, liderzy reprezentacji jak Arkadiusz Moryto, Szymon Sićko, Przemysław Krajewski i Michał Daszek byli nieuchwytni dla rywali.
Gdyby do kogoś nie dotarło, to Polacy wystąpili w tym meczu bez siedmiu powołanych pierwotnie graczy (z powodu koronawirusa). W międzyczasie koszmarnie długo oczekiwali na pozwolenie na udział w spotkaniu po ostatnich testach. Swoją drogą, według informacji sport.tvp.pl, nie poznali nawet ich rezultatów. Tylko organizatorzy wiedzą, czemu zafundowali kadrze kolejną dawkę stresu.
Na razie cicho o kolejnych zawirowaniach wirusowych, Polacy we względnym spokoju szykują się do drugiego starcia i regenerują siły po wyczerpującym boju, zwłaszcza dla grających niemal cały mecz zawodników pierwszego wyboru.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska sportsmenka na egzotycznych wakacjach. "Dlaczego nie"
Rywalami Białorusini, można rzecz starzy znajomi. W ostatnich latach Biało-Czerwoni dość często mierzyli się ze wschodnimi sąsiadami i spotkania zazwyczaj kończyły się niewielką różnicą. Biorąc pod uwagę wyniki z ostatnich lat, wyżej stoją akcje Białorusinów, ale po udanej inauguracji notowania Polaków poszły w górę. Nawet zagraniczni dziennikarze podkreślają, że nasi szczypiorniści zostawili świetne wrażenie.
- To zespół bardziej "otrzaskany" w wielkich turniejach, od lat grający w podobnym składzie pod wodzą Jurija Szewcowa. Wszyscy znają Artsioma Karaleka i Włada Kulesza, ale to mają też groźnych skrzydłowych na czele ze świetnym Mikitą Waliupowem i solidnego środkowego Artsioma Kulaka. Z Niemcami zaczęli od 9:3, postraszyli rywali i dopiero w ostatnich 15 minutach spisali się słabiej. Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na taki komfort, jaki mają Niemcy, dysponujący szeroką równą kadrą. Białorusini są trochę podobni do nas, mają mocną pierwszą siódemkę - ocenił selekcjoner Patryk Rombel.
Białorusini rzeczywiście mieli dobre momenty z Niemcami, obrońców rozstawiał Artsiom Karalek. W końcu obrotowemu Łomży Vive i jego kompanowi z Kielc Władowi Kuleszowi trochę brakło pary, a zmiennicy nie pomogli. Trener Szewcow mocno wierzył zresztą w pierwszą siódemkę, która zagrała 3/4 spotkania. Ostatni kwadrans zdecydowanie należał już do Niemców.
W razie zwycięstwa, Polacy będą już o krok od awansu do kolejnej rundy. Jeśli Niemcy pokonają wcześniej Austriaków, to nic nie odbierze już promocji do następnej fazy. Przy okazji - koronawirus pokrzyżował też plany sąsiadom zza Odry, na co najmniej pięć dni wyeliminował głównego bombardiera Juliusa Kuehna.