Niepokój i wielka motywacja w kadrze. "Było sporo nerwów. Wygrana duża nam dała"

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu:  Michał Olejniczak (z lewej) i Kamil Syprzak (w środku)
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Michał Olejniczak (z lewej) i Kamil Syprzak (w środku)

- Przyjechałem tu grać, a nie żeby się tylko niepokoić - podsumowuje ostatnie dni reprezentant Polski Michał Olejniczak. Gdy już EHF pozwolił Biało-Czerwonym zagrać, to w świetnym stylu pokonali Austriaków 36:31 na inaugurację mistrzostw Europy.

Kiedy po lądowaniu w Bratysławie w przesiewowych testach na koronawirusa "wpadło" pięciu kadrowiczów, to wydawało się, że prawdziwy wirusowy tajfun dopiero rozpęta się w kolejnych dniach. Wyniki, choć oczekiwanie na nie trwało koszmarnie długo, dały jednak rezultat negatywny i kadra szczypiornistów mogła zagrać z Austriakami. Zielone światło pojawiło się... trzy godziny przez meczem.

- Towarzyszyło nam sporo nerwów przez ostatnie dni, bo nie do końca nie wiedzieliśmy, czy zagramy. W oczekiwaniu na testy nie mogłem sobie znaleźć miejsca, chodziłem wkoło po pokoju. Przyjechałem tu grać, a nie żeby się tylko niepokoić. Najbardziej czekaliśmy na drugie testy na Słowacji, te po stwierdzeniu sześciu przypadków na starcie. Byliśmy naprawdę poddenerwowani, ale potem już bardziej spokojnie podeszliśmy do tych ostatnich testów w dniu meczowym, skoro wcześniej wszyscy mieliśmy negatywne wyniki - opowiada Michał Olejniczak.

21-letni podstawowy środkowy był jedną z najważniejszym postaci na placu. Na jego koncie 7 asyst, ale statystyki nie oddają jego wkładu w zwycięstwo, przede wszystkim świetnie kierował grą Biało-Czerwonych. - Byliśmy bardzo dobrze przygotowani od 15 grudnia i znaliśmy personalnie Austriaków, wiedzieliśmy o nich chyba wszystko. Motywacja była na wysokim poziomie, bo brakowało nam tego zwycięstwa. Wygrana dała nam bardzo dużo, także w kontekście całego turnieju - podkreśla środkowy.

ZOBACZ WIDEO: Wiemy, co ze zdrowiem Kamila Stocha. Świetne informacje z Zakopanego!

Minusów po polskiej stronie stosunkowo niewiele, ale do poprawy przede wszystkim opieka nad obrotowym i praca w środku obrony. Austriacy mieli w tym sektorze sporo miejsca i do oporu korzystali z kołowych. W kolejnym meczu z Białorusią skala trudności jeszcze pójdzie w górę, skoro z polskimi obrońcami będzie przepychać się jeden z najlepszych fachowców na świecie Artsiom Karalek.

- Bardziej to my siebie zaskoczyliśmy lukami w środku obrony. Austriacy nas niczym nie zdziwili. Wiedzieliśmy, że mogą wyjść wyższą obroną, mieliśmy przygotowane warianty i ta pierwsza połowa pokazała, że dobrze ich rozpracowaliśmy - przyznaje Olejniczak.

Polacy kolejny mecz w ME 2022 rozegrają w niedzielę o 20:30.

ZOBACZ:
Zamieszanie dało kadrze kopa
Duża ulga w kadrze

Komentarze (0)