Zebry ponownie lepsze od Lwów, Bielecki nie zwalnia tempa

Efekty wizualne i dźwiękowe, race i pokazy świetlne rozpoczęły nowy sezon na Sparkassen-Arena, gdzie na co dzień grają mistrzowie Niemiec, zawodnicy THW Kiel. W obecności ponad 10 tyś. kibiców Zebry zmierzyły się z Rhein-Neckar Lowen.

W zeszłym sezonie RNL przegrało z THW Kiel wszystko co było do przegrania: dwa mecze ligowe, półfinał Pucharu Niemiec oraz półfinałowy dwumecz w Lidze Mistrzów. Teraz to już jednak nieco inne ekipy. W meczu o Superpuchar Niemiec widać było, że w drużynie Alfreda Gislasona wciąż odczuwalny jest brak Nikoli Karabaticia, a nowi zawodnicy jeszcze potrzebują czasu, aby zgrać się z kolegami. Lwy natomiast mają przed tym sezonem nakreślony jasny cel - nawiązać równorzędną walkę o mistrzostwo Niemiec z Kilończykami oraz HSV Hamburg. Boisko jednak okazało się bezwzględne dla ekipy Oli Lindgrena.

Wprawdzie wynik pojedynku otworzyło trafienie Karola Bieleckiego, ale z biegiem czasu gra jego zespołu wyglądała coraz gorzej. Lwy w ataku nie miały całkowicie pomysłu na sforsowanie szczelnej obrony Zebr. A o tym, jak wielki wpływ na grę Kilończyków ma bramkarz Thierry Omeyer nikogo nie trzeba przekonywać. Francuz bronił w nieprawdopodobnych sytuacjach i głównie dzięki jego postawie po dziesięciu minutach mieliśmy rezultat 6:1. Nie do zatrzymania był także Filip Jicha, przy którego rzutach bezradny pozostawał Sławomir Szmal. Przerwa na życzenie Oli Lindgrena nie wniosła nic nowego w poczynania Lwów. Dziurawa obrona nie była większą przeszkodą dla Zebr. Gości w grze utrzymywały celne rzuty Bieleckiego, po którego czterech trafieniach Lwy przegrywały już tylko 7:9. Jednak dobra postawa polskiego rozgrywającego to zdecydowanie za mało na mistrzów Niemiec. RNL grało wciąż nieskutecznie w ataku, z czego gospodarze wyprowadzali szybkie kontry, doprowadzając do rezultatu 18:10. Trafienie Michaela Mullera na 18:11 zakończyło pierwszą część spotkania.

Po zmianie stron gospodarze nieco zwolnili tempo gry, jednak cały czas trzymali RNL na bezpieczny dystans. Zespół Oli Lindgrena grał lepiej i być może byłby w stanie jeszcze doprowadzić do nerwowej końcówki, ale…no cóż…Omeyer. Momentami przyjezdni w bezradności rozkładali ręce kiedy musieli uznawać wyższość Francuza. Na kilkanaście minut przed końcem żegnanego oklaskami mistrza świata zastąpił Peter Gentzel, co na pewno nie pozostało bez wpływu na to, że 49. minucie spotkania wynik brzmiał "tylko" 28:24. Chwilę później 40-letni Szwed obronił rzut karny Uwe Gensheimera, czym zapoczątkował okres swojej dobrej postawy między słupkami. Lwy próbowały jeszcze zmniejszyć rozmiary porażki, ale ostatecznie polegli na Sparkassen-Arena 36:29. Ponownie najskuteczniejszym na parkiecie okazał się Karol Bielecki, który do siatki rywali trafił dziewięć razy. Z drugiej strony osiem bramek (pięć z karnych) zapisał na swoim koncie Henrik Lundstrom.

O zwycięstwie Zebr zdecydowała znakomita postawa Omeyera i dziurawa obrona gości, którzy szczególnie w pierwszej połowie na zdecydowanie za dużo pozwalali mistrzom Niemiec.

Dokończenie 2. kolejki Bundesligi już w najbliższy weekend. Najciekawiej zapowiada się pojedynek Magdeburga z Flensburgiem. Zanim jednak dojdzie do tego pojedynku, Gladiatorów czeka zaległy mecz z 1. kolejki z TBV Lemgo.

Mecze 2. kolejki Bundesligi:

THW Kiel : Rhein-Nackar Lowen 36:29

HSG Wetzlar : VfL Gummersbach

HSG Düsseldorf : TSV GWD Minden

HSV Hamburg : MT Melsungen

TuS N-Lübbecke : TSV Dormagen

HBW Balingen-Weilstetten : TV Grosswallstadt

Frisch Auf Göppingen : TSV Hannover-Burgdorf

SC Magdeburg : SG Flensburg-Handewitt

Füchse Berlin : TBV Lemgo

Komentarze (0)