Fala koronawirusa przeszła przez większość szatni na tym turnieju, ale pech dopadł Islandczyków akurat przed walką o awans do półfinału. W pierwszej rundzie zgarnęli komplet punktów i nieśmiało szykowali się do boju o czołową czwórkę ME 2022, ale koronawirus mocno utrudnił im życie. Ze składu wypadli Gisli Thorgeir Kristjansson, Aron Palmarsson, Janus Dadi Smarason, Arnar Freyr Arnarsson, Bjarki Mar Elisson, Olafur Andres Gudmundsson, Bjorgvin Pall Gustavsson i Elvar Jonsson. W tym gronie aż roi się od znanych nazwisk. Jakby mało nieszczęść, to po przegranym meczu z Duńczykami czekało ich starcie z Francuzami.
Trener Gudmundur Gudmundsson zebrał jedynie 10 graczy z pola, w tym niektórych zupełnie nieogranych na tym poziomie. Francuzi mieli względny komfort w porównaniu do rywali, choć musieli sobie radzić bez Kentina Mahe i trenera Guillaume Gille'a. Wobec licznych absencji po stronie Islandczyków, mało kto spodziewał się takiego przebiegu meczu.
To było porywające 30 minut w wykonaniu Islandczyków. Zachwycił przede wszystkim Omar Ingi Magnusson. Król strzelców Bundesligi, następca wielkiego Olafura Stefanssona, momentami ośmieszał francuską defensywę, gubił obrońców jednym zwodem albo zaskakiwał ukrytym rzutem z dystansu. Do przerwy trafił aż osiem razy! W razie potrzeby odciążał go drugi z mańkutów Viggo Kristjansson. Zawodnik Stuttgartu był bohaterem drugiej części, kiedy Magnusson usunął się trochę w cień. Kristjanssona na długo zapamięta szczególnie Dylan Nahi, w końcówce zupełnie ograny w dziecinny sposób.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ten to ma życie! Majdan pochwalił się zdjęciami z Tajlandii
Wszystko co dobre dla Islandczyków zaczynało się jednak od bramki. Viktor Gisli Hallgrimsson bronił fenomenalnie, przy skuteczności blisko 50 proc. do przerwy odbił dziewięć rzutów i udowodnił, że nie bez przyczyny widzi się w nim przyszłą gwiazdę piłki ręcznej. Potem jeszcze dołożył do pieca. Niewiele było równie efektownych bramkarskich występów na tym turnieju.
Zwycięstwo Islandczyków właściwie nie było zagrożone, w drugiej połowie ani razu nie dopuścili do różnicy mniejszej niż sześć bramek. Sami Francuzi jakby nie wierzyli, że będą w stanie znaleźć sposób na Hallgrimsona i jego walecznych kolegów z obrony. Na pochwały zasłużył cały blok defensywny, Trójkolorowi musieli się srogo namęczyć przed dojściem do pozycji rzutowej. Skoro w rolę lidera próbował wcielić się jeden z najmłodszych Aymeric Minne, to też wiele mówi o braku pomysłu z ich strony. Gdyby nie udane wejście do bramki Wesleya Pardina, to francuska druga połowa wyglądałaby równie kiepsko jak pierwsza.
Islandczycy odnieśli największy sukces ostatnich lat i mało kto pamięta, że całkowicie zawiedli na MŚ 2021. Kiedy wrócą izolowani gracze, to Wyspiarze mogą stać się poważnym kandydatem do medalu ME 2022. Na razie znaleźli się na ekspresówce do półfinału. Jeśli wygrają z Chorwatami i Czarnogórcami, to awans zabierze im tylko niesamowity zryw Francuzów w spotkaniu z Duńczykami (o wszystkim może zadecydować mała tabela).
Francja - Islandia 21:29 (10:17)
Najwięcej bramek: dla Francji - Aymeric Minne, Nicolas Tournat, Hugo Descat - po 5; dla Islandii - Omar Ingi Magnusson 10, Viggo Kristjansson 9, Ellidi Vidarsson 4