Ze względu na warunki atmosferyczne w Europie kibice oglądający to spotkanie w telewizji musieli uzbroić się w dużo cierpliwości - transmisja ze względu na problemy techniczne cały czas się zacinała i rwała. Kielczanie we Flens-Arenie takich problemów nie mieli - prowadzili od początku starcia i to oni nadawali tempo i kontrolowali wynik.
W zaskakującym ustawieniu zaczęli to spotkanie szczypiorniści Łomży Vive - kielczanie wyszli bardzo wysoko, zastosowali obronę 5-1 z mocno wysuniętym Dylanem Nahi i to szybko przyniosło efekty. Gospodarze byli zmuszeni do rozpoczynania ataku pozycyjnego niemal na osiemnastym metrze boiska i początkowo zupełnie sobie z tym nie radzili.
Przyjezdni błyskawicznie wykorzystali ten element zaskoczenia i kłopoty Wikingów w ofensywie. Żółto-biało-niebiescy natychmiastowo wyszli na prowadzenie 3:0, a ich gra wyglądała naprawdę obiecująco. Gospodarze na pierwsze trafienie musieli czekać niemal cztery minuty, a i to nie rozwiązało ich problemów ze skutecznością.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo na lotnisku. "Zaniemówiłem"
Doskonale od pierwszych minut między słupkami Łomży Vive spisywał się Andreas Wolff. Golkiper obronił między innymi dwa rzuty karne, a jego parady pozwoliły na wyprowadzanie skutecznych kontrataków.
Po kwadransie gry szczypiornistom z Flensburga udało się zmniejszyć straty do jednego trafienia. Ogromna w tym zasługa Benjamina Buricia, który mocno dawał się we znaki mistrzom Polski. Na szczęście podopieczni Tałanta Dujszebajewa przetrwali trudniejszy moment i nie pozwolili na doprowadzenie do remisu. Wystarczyła chwila, a oni znów odskoczyli na cztery trafienia.
Wikingowie jednak się nie poddawali - przed końcem pierwszej połowy zaliczyli kolejny zryw, ale tym razem też udało im się zmniejszyć prowadzenie gości do jednej bramki. Przed przerwą zdążył jeszcze trafić Władisław Kulesz i to kielczanie zeszli do szatni wygrywając 14:12.
Na otwarcie drugiej połowy rywali znów mocno ukąsił Kulesz i mistrzowie rozpoczęli od mocnego uderzenia. Nie minęło zresztą nawet dziesięć minut tej części pojedynku, a żółto-biało-niebiescy zdołali wypracować przewagę pięciu trafień.
Rywale cały czas szarpali i starali się minimalizować straty, ale kielczanie grali konsekwentnie, spokojnie i cały czas utrzymywali dystans trzech-czterech bramek. Mistrzowie Polski nie tracili koncentracji, a w końcówce całkowicie zdominowali grę.
Liga Mistrzów, 11. kolejka:
SG Flensburg-Handewitt - Łomża Vive Kielce 25:33 (12:14)
SG Flensburg-Handewitt: Moller, Burić - Golla 1, Hald Jensen 1, Svan 2, Wanne, Steinhauser 3, Mensah Larsen 2, Sogard-Johannessen, Gottfridson 2, Jakobsen 6, Semper 3, Mensing 2, Einarsson 1, Linskog, Rod 2
Łomża Vive Kielce: Wolff, Kornecki - Nahi 6, Surgiel, Sićko 2, Kulesz 4, D. Dujshebaev, Karacić 6, Olejniczak, Thrastarson 2, A. Dujshebaev 4, Vujović, Moryto 3, Karalek 5, Tournat 1, Sanchez-Migallon