Azoty od początku miały spore problemy z niżej notowanym w tabeli PGNiG Superligi Zagłębiem (12. miejsce). Wysoka aktywna obrona Miedziowych sprawiała im sporo problemów, popełniali też mnóstwo błędów własnych. Ekipa z Lubelszczyzny prawie cały czas goniła wynik. Do przerwy przegrywała różnicą dwóch bramek. W emocjonującej końcówce o trzech punktach dla puławian zadecydował celny rzut niemal równo z końcową syreną.
- Grało nam się naprawdę ciężko. Trudno wskazać zawodnika, który by w tym meczu zagrał na swoim poziomie. Nie mówię dobrze, czy wybitnie, ale na swoim normalnym poziomie. Tego nam brakowało. Poza tym mieliśmy sporego pecha. Piłki odbite od bramkarza wracały do przeciwnika. Do tego kilka słupków, no i oczywiście świetna dyspozycja bramkarza Zagłębia - powiedział Rogulski.
Obrotowy Azotów zauważył jednak pewne pozytywy w takim a nie innym obrazie tego spotkania. - Takie mecze bardzo budują zespół i nam jako drużynie może to tylko pomóc.
- Wolę gdy gramy bardzo brzydko i wygrywamy niż pięknie jak z Kielcami czy Płockiem i przegrywamy. Myślę, że los oddał nam to co zabrał w tamtych meczach - wtórował mu trener Robert Lis.
Zobacz także:
Nietypowy transfer zawodnika Azotów Puławy
Zdziesiątkowany Górnik zadziwił w Kielcach
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: syn gwiazdy NBA skradł show!