Od początku spotkania zgodnie z oczekiwaniami dominowali szczypiorniści Orlenu Wisły Płocku, którzy po bramce Tina Lucina w 8. minucie prowadzili już 5:2 - jedyne bramki dla Energi MKS-u zdobywał Kacper Adamski, wychowanek płockiej drużyny, który oddał też trzeci skuteczny rzut dla swojej ekipy.
Jeszcze w 12. minucie gospodarze mieli trzybramkowe prowadzenie, trener kaliszan postawił jednak na grę z siódmym zawodnikiem w ataku. Miało to kilka razy swoje konsekwencje, jednak mimo wszystko goście szybko zdołali dość na remis.
W momencie, gdy mecz toczył się bramka za bramkę, niezwykle istotne były rzuty karne, które niezwykle skutecznie wykonywał Siergiej Kosorotow. W końcu Orlen Wisła zaczęła grać na miarę swojego potencjału. W ciągu ostatnich pięciu minut gospodarze rzucili sześć bramek tracąc jedną i wygrali I połowę 21:15.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Świątek bije rekordy popularności. Szok!
Paweł Noch nie zdecydował się na zmianę ryzykownej taktyki i mecz miał bardzo nietypowy przebieg. Bardzo często kaliszanie grali atakiem pozycyjnym, tracili piłkę, a płocczanie zabierali im piłkę, rzucając w konsekwencji do pustej bramki. W pewnym momencie większość bramek padało zza środka boiska.
Do końca obraz spotkania nie uległ zmianie. Orlen Wisła nie dała się do siebie zbliżyć rywalowi i ostatecznie wygrała aż 39:28, choć Zoltan Szita próbował jeszcze rzucić bramkę numer 40. Zgodnie z oczekiwaniami, komplet punktów został w Płocku.
Orlen Wisła Płock - Energa MKS Kalisz 39:28 (21:15)
Orlen Wisła: Witkowski (8/23 - 35%), Morawski (6/19 - 32%) - Kosorotow 8, Mihić 6, Lucin 5, Jurecić 4, Daszek 4, Susnja 3, Czapliński 3, Serdio 2, Żytnikow 1, Mindegia 1, Szita 1 oraz Daćko, Terzić, Krajewski.
Karne: 5/5.
Kary: 0 min.
Energa MKS: Zakreta (6/24 - 25%), Krekora (1/7 - 14%) - Adamski 12, K.Pilitowski 3, Szpera 3, Kamyszek 3, Kus 2, Krępa 2, Góralski 1, Bekisz 1 oraz Wróbel, M.Pilitowski.
Karne: 2/2.
Kary: 4 min. (Drej, Kamyszek - po 2 min.).
Czytaj także:
Niedoszła potęga zawiodła w lidze