Latem nigdzie indziej nie doszło do takich zawirowań jak w Kwidzynie. Wszem i wobec ogłoszono, że klubowa kasa świeci pustkami i poważnej piłki ręcznej już nie będzie. Zamiast pogrzebu, pacjenta w agonii udało się resuscytować. Ba, nawet postawić na nogi. Pomogły władze miasta, MMTS Kwidzyn poukładano niemal od zera, ale wydawało się, że zespół bez poważnych wzmocnień skoncentruje się na walce o utrzymanie. Tymczasem na dwie kolejki przed końcem rozgrywek zajmuje czwarte miejsce w tabeli i ma realne szanse na pozycję za plecami wielkiej krajowej trójki z Kielc, Płocka i Puław. Albo jak kto woli - może wywalczyć nieoficjalne mistrzostwo Polski klubów niskobudżetowych.
- Biorąc pod uwagę, że miało nas w ogóle nie być w Superlidze, to powinniśmy cieszyć się z każdego wyniku. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i dlatego bardzo chcemy skończyć sezon na czwartym miejscu - komentuje dla WP SportoweFakty środkowy Nikodem Kutyła.
Tym razem na szali nie tylko prestiż, ale także udział w europejskich pucharach. Czwarta lokata jest ostatnią gwarantującą start w Europie i MMTS - według naszych informacji - poważnie bierze pod uwagę taką ewentualność. Do tej pory w Kwidzynie raczej brakowało środków na europejską przygodę (pomimo prawa startu). MMTS ostatni raz pokazał się poza Polską ponad dekadę temu, gdy w 2010 roku znalazł się w finale Challenge Cup i przegrał w nim z portugalskim Sportingiem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ogromna zadyma! W ruch poszły pięści
Kwidzynianie nie muszą oglądać się na rywali, mają swój los we własnych rękach. Terminarz jest dla nich całkiem korzystny - w najbliższej kolejce podejmą właściwe pewne utrzymania Zagłębie Lubin, na koniec rozgrywek zmierzą się na wyjeździe z będącym ostatnio w małym kryzysie Piotrkowianinem. PGNiG Superliga w sezonie 2021/21 jest jednak bardzo wyrównana i nieprzewidywalna, nauczyła wszystkich, że nie można dzielić skóry na niedźwiedziu. Przekonał się o tym chociażby... MMTS, który roztrwonił siedem bramek przewagi w Tarnowie i kilka dni temu wygrał dopiero po karnych.
Symbolem nowego porządku w Kwidzynie stał się Zbigniew Markuszewski. Doświadczony trener, współtwórca pierwszych sukcesów MMTS-u, wrócił do zawodu i na nowo, po swojemu, poukładał zespół. Wyniki kwidzynian zrobiły takie wrażenie, że Markuszewski został nawet nominowany do nagrody dla trenera sezonu.
- Atmosfera w szatni jest znakomita. Jesteśmy bardzo zżytą grupą poza boiskiem, ale przede wszystkim na nim. Trener nie zrobił rewolucji w taktyce, jednak powiedział, że mamy robić to, co potrafimy najlepiej i jednocześnie powinniśmy się tym cieszyć. Kluczem była też skuteczna komunikacja na linii zawodnicy - trener, wspólnie szukaliśmy rozwiązań. Myślę, że reszta zazębiła się z czasem, przez co jesteśmy blisko zakończenia sezonu na czwartym miejscu - tłumaczy nam Kutyła.
Ostatni raz MMTS bił się o czołowe lokaty w Superlidze w sezonie 2018/19, gdy pod wodzą Tomasza Strząbały zajął miejsce tuż za podium. Kolejne dwa lata trzeba raczej spisać na straty. Pierwszy "pandemiczny" sezon okazał się klapą, zawieszenie rozgrywek uratowało przed niechybną walką o utrzymanie. Coś ruszyło się za kadencji Bartłomieja Jaszki, zapewne szkoleniowiec położył podwaliny pod obecne wyniki, jednak 10. miejsce odbiegało od oczekiwań. Były reprezentant Polski odszedł z pracy po roku, by niedługo później... podpisać nowy kontrakt. Zdaniem władz MMTS-u, Jaszka jest potencjalnym trenerem na lata i po sezonie 2021/22 zmieni na ławce Markuszewskiego.
MMTS Kwidzyn - Zagłębie Lubin / 6.05.2022, godz. 18.00
ZOBACZ:
Kiepski finisz Gwardii Opole
Piotrkowianin bez szans w Kielcach