W tym artykule dowiesz się o:
Ledwo rozpoczął się turniej, a kibice już mogli podziwiać niezwykle emocjonujący pojedynek. Biało-Czerwoni na inaugurację swoich zmagań grali z Serbami i przez długi czas starcie nie układało się po myśli naszych reprezentantów. Nie do zatrzymania był serbski snajper, Petar Nenadić.
Wszystko rozstrzygnęło się dopiero w ostatnich minutach. Wynik oscylował wokół remisu i tuż przed syreną rzut karny wykonywał Ivan Nikcević. Od czego Polacy mają jednak Sławomira Szmala. Bramkarz kadry powstrzymał Serba i Biało-Czerwoni mogli cieszyć się z pierwszego zwycięstwa. Nie po raz ostatni na tym turnieju zafundowali swoim kibicom horror do ostatnich sekund.
[tag=962]
Białoruś[/tag] - Islandia 39:38 (17:18)
Kibice w katowickim Spodku nie mogli narzekać na nudę. Obejrzeli bowiem mecz, w którym defensorzy i bramkarze "zostali" w szatni. Oba zespoły nie szczędziły sobie razów, w spotkaniu padał gol za golem i do samego końca nie było wiadomo, kto zejdzie z parkietu w roli zwycięzcy.
Białorusini, prowadzeni przez niesamowitego Borisa Puchowskiego (11 trafień), wypracowali pod koniec dwubramkową przewagę, której nie oddali już do końca. Wielka sensacja stała się faktem. Przy okazji ustanowiono rekord goli podczas spotkania mistrzostw Europy. Poprzedni był gorszy o trzy trafienia.
[tag=1084]
Słowenia[/tag] - Hiszpania 24:24 (13:10)
Po zwycięstwie na inaugurację z Niemcami Hiszpanów widziano w roli kandydatów nawet do złota EHF Euro 2016. Zawodników Manolo Cadenasa na ziemię ściągnęli jednak Słoweńcy.
Zespół z Bałkanów prezentował się kapitalnie i bezradni Hiszpanie do przerwy przegrywali 10:13. Dopiero reprymenda od trenera Cadenasa postawiła ich na nogi. Rozpoczęli pogoń za przeciwnikiem i po bramce Raula Entrerriosa doprowadzili do wyrównania. Słoweńcy nie zamierzali odpuszczać i pewnie wygraliby spotkanie, gdyby nie prosta strata na 15 sekund przed końcem. Cristian Ugalde pobiegł do kontry i dał swoim kolegom remis 24:24.
[tag=1024]
Macedonia[/tag] - Polska 23:24 (13:11)
Na kolejny horror w polskim wydaniu nie trzeba było czekać długo. Dwa dni po meczu z Serbią Biało-Czerwoni stanęli naprzeciwko Macedończyków. Ekipa Kiryła Łazarowa sprawiła naszym reprezentantom mnóstwo kłopotów.
W pierwszej części przy życiu trzymały nas jedynie bramki Kamila Syprzaka. Rozgrywający włączyli się dopiero w drugiej odsłonie. Zaczęli trafiać Krzysztof Lijewski i Michał Jurecki, a na trzy minuty przed końcem prowadziliśmy 24:20. Niewiele brakło, by nasi kadrowicze roztrwonili pozornie bezpieczną przewagę. Tuż przed końcem Polacy w prosty sposób stracili dwie piłki i po kontrach zrobiło się 23:24. Los Macedończyków w swoich rękach dzierżył Łazarow, jednak rzucił w nasz blok i Biało-Czerwoni mogli odetchnąć.
[tag=1024]
Macedonia[/tag] - Serbia 27:27 (13:13)
Bałkańskim derbom niemal zawsze towarzyszy sporo emocji, niekoniecznie sportowych. Tym razem zawodnicy skoncentrowali się na rywalizacji i zapewnili kibicom w Tauron Arenie mnóstwo emocji. Stawką spotkania był awans do drugiej rundy.
Przez cały pojedynek wynik oscylował wokół remisu i gdy na 12 sekund przed końcem Darko Djukić rzucił bramkę ze skrzydła, wydawało się, że nic nie odbierze awansu Serbom. Nic bardziej mylnego. Macedończycy błyskawicznie wznowili grę, rozprowadzili akcję do skrzydła, a Dejan Manaskow umieścił piłkę w siatce. Na tablicy wyników pojawił się remis 27:27, co oznaczało, że w kolejnej rundzie zagra Macedonia. Załamani Serbowie długo nie mogli uwierzyć, że wypuścili awans z rąk.
Po pierwszej połowie meczu wydawało się, że Hiszpanie wskoczyli na poziom nieosiągalny dla innych. Przy zwycięstwie właściwie zapewniali sobie awans do półfinału. Wrocławska publiczność w drugiej części obejrzała jednak odrodzenie Duńczyków.
Zawodnicy Gudmundura Gudmundssona błyskawicznie odrobili straty, a po bramkach Michaela Damgaarda wyszli na prowadzenie. Hiszpanie nie odpuszczali, ale Duńczycy mieli niesamowitego Niklasa Landina. Zresztą pojedynek bramkarzy był ozdobą spotkania. Po hiszpańskiej stronie kapitalnie spisywał się Arpad Sterbik. Ostatecznie wobec kapitalnie dysponowanych Duńczyków nie miał wiele do powiedzenia.
[tag=394]
Niemcy[/tag] - Dania 25:23 (12:13)
Bez kontuzjowanych Steffena Weinholda i Christiana Dissingera Niemców skazywano na pożarcie w meczu z Duńczykami. Zwycięzca zgarniał całą pulę, czyli awans do półfinału. Na parkiecie od początku można było zatem wyczuć spore napięcie.
Nasi zachodni sąsiedzi byli blisko pożegnania się z marzeniami o medalu. Na 10 minut przed końcem tracili dwie bramki i Duńczycy powoli myśleli już o półfinałowym rywalu. Wtedy zadziałała niemiecka defensywa dowodzona przez Finna Lemke. Niemcy mogli wyprowadzać kontry, a niezwykle ważne trafienia zaliczyli Fabian Wiede i Martin Strobel. Duńczycy po takich ciosach się nie podnieśli. Niedoceniani Niemcy awansowali do półfinału.
Jedyne spotkanie turnieju zakończone dogrywką. Pomimo że na parkiecie zabrakło Biało-Czerwonych, to półfinałowy pojedynek rozgrzał do czerwoności krakowską widownię.
Niemcy wyszli ze sporych opresji, gdy na 10 sekund przed końcem spotkania Rune Dahmke doprowadził do remisu. Nasi zachodni sąsiedzi dostali drugie życie w dogrywce i szansy nie zmarnowali, chociaż Norwegowie postawili poprzeczkę bardzo wysoko. Zadecydował dopiero gol Kai'a Häfnera na 5 sekund przed końcem. Emocji nie brakło także po spotkaniu. Skandynawowie dopatrzyli się dziewięciu Niemców na parkiecie, złożyli protest, który po kilku godzinach ostatecznie wycofali. Argumentowali to postawą w duchu fair play.
Co przesądziło o zwolnieniu Bieglera? Prezes ZPRP w "Sportowej Niedzieli"
{"id":"","title":"","signature":""}