W tym artykule dowiesz się o:
Bramkarz: Artur Chmieliński (Energa Wybrzeże Gdańsk)
Z przygodami, ale został jednym z bohaterów Wybrzeża. Znakomicie odnalazł się po wejściu między słupki, pomógł doprowadzić do remisu. Na kilka minut musiał jednak usiąść na ławce, bo jedną z interwencji okupił uderzeniem głową o parkiet. W końcu wrócił do gry i nie pozwolił MKS-owi Kalisz wyrwać zwycięstwa. Odbił 13 z 30 rzutów (43 proc.)
Lewoskrzydłowy: Bartłomiej Tomczak (NMC Górnik Zabrze)
Zawodnicy z lewego narożnika specjalnie nas nie urzekli. Postawiliśmy ostatecznie na Tomczaka, jak co mecz gwarantującego kilka trafień dla Górników. W hicie Superligi z Wisłą wykorzystywał wolną przestrzeń, urywał się Nafciarzom i finalizował akcje. Na jego koncie pięć bramek, a grał tak naprawdę jedną połowę. Zabrzanom bardzo niewiele brakło do kolejnego wielkiego sukcesu - z Wisłą przegrali dopiero po karnych.
Lewy rozgrywający: Robert Kamyszek (Arka Gdynia)
Fiu fiu, co za początek wiosny. Na tle ligowych średniaków, a nawet drużyn aspirujących do półfinału, Kamyszek wygląda bardzo dobrze. Jako jeden z niewielu Arkowców poważnie zagrażał MMTS-owi, dziewięć razy mocno odpalił w swoim stylu i był najskuteczniejszym zawodnikiem meczu (27:33). Bilans z trzech ostatnich meczów ma imponujący - 27 bramek. Coś nam się wydaje, że będzie go trudno utrzymać w Gdyni.
Środkowy rozgrywający: Mateusz Wróbel (Energa Wybrzeże Gdańsk)
Na lewym rozegraniu zapanował tłok, więc z konieczności Wróbel na środku, gdzie był kiedyś próbowany w reprezentacji. - On ma siłę konia i rzuca jak koń kopie. To dar od Boga i musi to wykorzystywać. Nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielki w sobie ma potencjał - skoro tak chwalił go trener Marcin Lijewski, to nie mogliśmy pominąć wychowanka MKS-u Wieluń. Potężnymi rzutami karcił MKS Kalisz, czasem był na bakier ze skutecznością, ale przy takiej liczbie prób (aż 15) musiały zdarzyć się pomyłki. Uzbierał dziewięć goli i Lijewski mógł mu powiedzieć: - Witaj w drużynie! Przez kilka miesięcy się szukaliśmy. Niby tutaj był, ale jakby go nie było.
Prawy rozgrywający: Przemysław Zadura (KPR Gwardia Opole)
Jak zawsze twardy w obronie i straszący rzutem z daleka. Przeciwko Azotom był zdecydowanie najgroźniejszym z Gwardzistów, do siatki wpadło osiem z jego 12 prób, w większości bardzo efektownych. Wysiłki Zadury na niewiele się zdały, w meczu o czwarte miejsce w tabeli Gwardia przegrała 26:30, ale forma jedynego mańkuta w drugiej linii dobrze rokuje na przyszłość.
Prawoskrzydłowy: Paweł Wilk (SPR Stal Mielec)
Marne pocieszenie dla Stali, choć to zawsze jakiś promyczek nadziei. Stal była bliska przełamania w Głogowie, przegrała z Chrobrym tylko 24:25, ale jej dorobek punktowy pozostał bez zmian. W grze zespołu coś jednak drgnęło. Wilk, szczególnie po przerwie, przypomniał, że kiedyś należał do czołówki w Polsce. W wieku 34 lat wciąż stać go na udane występy - w Głogowie rzucił sześć goli.
Obrotowy: Łukasz Rogulski (KS Azoty Puławy)
Na początku roku miał pecha, przez trzy tygodnie nosił gips. Z opóźnieniem wznowił przygotowania, ale chyba wyszło mu to na dobre, bo od powrotu spisuje się naprawdę nieźle. Koledzy ufali Rogulskiemu, w Opolu często kierowali do niego piłki, a obrotowy był kilerem. Sześć razy oszukał nie byle kogo, reprezentanta Polski Adama Malchera. Obok Marko Panicia był najskuteczniejszym graczem Azotów w Opolu. Brązowi medaliści Superligi odnieśli bardzo cenne zwycięstwo 30:26
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Program "Team100" zwiększy szanse Polski na medale olimpijskie