Przeszła przez piekło. "Jakby ktoś gwoździem przybił mnie do kanapy"

W tym artykule dowiesz się o:

Kiedy chorowała na depresję, czuła obrzydzenie do samej siebie, brak zrozumienia, niemoc w radzeniu sobie z najprostszymi czynnościami dnia powszedniego. - To jest coś, czego nie da się pojąć. Kiedy przywołuję myśli z tamtego czasu, nadal trudno uwierzyć, że można być w takim miejscu. W depresji niezwykle trudne jest oczekiwanie na poprawę, na światełko w tunelu - przyznaje Ewa Urtnowska, była reprezentantka Polski w piłce ręcznej.

Pomagało jej powtarzanie, jak w mantrze, "wytrzymaj", "przetrwaj". Robiła to jej psycholożka.

- Miałam szczęście trafić w bardzo dobre ręce. Terapeutka otoczyła mnie szczególną opieką, nie tylko podczas spotkań terapeutycznych, ale nawet 24 godziny na dobę. Były momenty, że wieczorem, kiedy ona była po pracy, ja dzwoniłam skulona w kącie. Sam fakt, że była po drugiej stronie, że powtarzała „wytrzymaj”, pomogło mi przetrwać. Ponadto kluczowa byłą rodzina, najbliżsi - oni byli ze mną ciągle - opowiada Urtnowska.

Dziś pierwsze, co przychodzi jej do głowy w związku z chorobą to niemoc i pustka. Jakby ktoś gwoździem przybił ją do kanapy. - Bezwład, zatrzymanie i problem z pojęciem tego, co się z tobą dzieje - tłumaczy szczypiornistka.

Komentarze (0)