Do Korei Południowej Martin Fourcade pojechał jako lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Francuz zmierza po siódmą Kryształową Kulę z rzędu, ale w tym sezonie na pewno nie jest to jego priorytetowy cel. Za takowy należy uznać medale igrzysk olimpijskich w Pjongczangu i to te z najcenniejszego kruszcu.
Łącznie Francuz będzie miał szansę na zdobycie aż sześciu krążków, w tym czterech w rywalizacji indywidualnej. W większości konkurencji będzie faworytem, ale będzie miał co najmniej jednego bardzo groźnego rywala. Mowa o Norwegu Johannesie Boe. Obaj biathloniści na razie zdominowali bieżący sezon. W pucharowych zawodach najczęściej triumfował albo Francuz albo Norweg. Wiele wskazuje na to, że podobnie będzie podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu.
Fourcade poznał już smak medali na najważniejszej imprezie czterolecia. W 2010 roku w Vancouver zdobył srebro w biegu ze startu wspólnego. Cztery lata później w Soczi cieszył się już z trzech krążków, w tym dwóch złotych. Najlepszy był w biegu pościgowym i indywidualnym. Z kolei srebro wywalczył ponownie w rywalizacji ze startu wspólnego.
We Francji Fourcade jest bez wątpienia jedną z największych gwiazd sportów zimowych. W Pjongczangu 29-latek ma również szansę, by zostać jednym z najlepszych sportowców całych zawodów. Bez wątpienia stać go na cztery medale w rywalizacji indywidualnej, a także dołożenie krążków z reprezentacją Francji w sztafecie męskiej i mieszanej.
ZOBACZ WIDEO Zbigniew Bródka: Dużo przeszedłem, nie było kolorowo. A oczekiwania są większe niż przed Soczi