Organizatorzy igrzysk olimpijskich poinformowali, że aż 1200 pracowników służb porządkowych zaatakował norowirus grypy żołądkowej. Przewodniczący komitetu organizacyjnego Lee Hee-Beom zapowiedział, że robione jest wszystko, aby chorobą nie zarazili się sportowcy.
Z tego powodu zdecydowano, że porządkowych zastąpią żołnierze, którzy będą dbać o bezpieczeństwo sportowców. Do tego zostały rozdane środki dezynfekujące, a przewodniczący komitetu przeprosił za zaistniałą sytuację.
- W odniesieniu do żywności i napojów stosujemy bardzo rygorystyczne środki. Jak tylko zgłoszony zostanie przypadek zakażenia, to cały obszar zostanie zdezynfekowany - stwierdził rzecznik imprezy, Christophe Dubi.
- Chciałbym za to przeprosić. Nasze centrum kontroli chorób i inne powiązane agencje rządowe pracują nad środkami zaradczymi - dodał Hee-Beom.
ZOBACZ WIDEO Apoloniusz Tajner: Każdy z naszych czterech skoczków może wskoczyć na podium w Pjongczangu
O niebezpieczeństwie związanym z zarażeniem się chorobą mówił przed wylotem do Pjongczangu Adam Małysz. Dyrektor Polskiego Związku Narciarskiego przekonywał, że w Korei polscy skoczkowie muszą zwrócić szczególną uwagę na higienę i mycie rąk.
Przypomnijmy, że wirus grypy żołądkowej zaatakował sportowców w trakcie ubiegłorocznych mistrzostw świata w lekkoatletyce w Londynie. Wówczas udało się jednak ograniczyć jego rozprzestrzenianie.