Jeszcze kilka miesięcy temu w taki scenariusz uwierzyliby tylko najwięksi sympatycy talentu 31-latka. Stefan Hula regularnie walczący o czołowe miejsca w zawodach Pucharu Świata? Do tego jeden z liderów reprezentacji, która na igrzyskach będzie walczyć o złoto? To było nie do pomyślenia. Sport po raz kolejny napisał jednak swój własny scenariusz, a tym razem jego pozytywnym bohaterem stał się właśnie skromny skoczek ze Szczyrku.
Przez wiele lat startował w pucharowych zawodach z małym powodzeniem. Stać go było na pojedyncze udane zawody, w których zajął miejsce w pobliżu czołowej dziesiątki, ale o regularności nie było mowy. Przeciętne jego wyniki były polem do popisu dla internetowych hejterów. "Hula klepie bulę", czy "Jeździ na zawody na wycieczkę za pieniądze podatników" - to tylko jedne z wielu komentarzy pod jego adresem.
Obecnie krytycy Stefana Huli milczą, a powody do takiego zachowania dał im sam zawodnik. W drugim sezonie pracy z polską kadrą Stefana Horngachera 31-latek stał się skoczkiem światowej klasy. Najpierw wywalczył sobie miejsce w składzie złotej drużyny z mistrzostw świata w Lahti. Wygryzienie kogoś z czwórki Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Maciej Kot, Piotr Żyła wydawało się niemożliwe. Tymczasem skoczek ze Szczyrku tego dokonał i najpierw z drużyną zdobył brąz na mistrzostwach świata w lotach w Oberstdorfie, a tydzień później wygrał z zespołem pucharową drużynówkę w Zakopanem.
Jego świetne skoki przynoszą również efekty w rywalizacji indywidualnej. 66. Turniej Czterech Skoczni rozpoczął od 5. miejsca w Oberstdorfie. Później w styczniu był 4. w Zakopanem (po pierwszej serii nawet prowadził), a w pierwszych zawodach w Willingen zajął 6. pozycję.
Brakuje mu na razie miejsca na podium w indywidualnym konkursie rangi mistrzowskiej. Nie można wykluczyć, że stanie się to właśnie w Pjongczangu. Aktualny mistrz Polski nie jest żelaznym faworytem do medalu na obu skoczniach, ale najwięksi faworyci (Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Richard Freitag, Daniel Andre Tande czy Johann Andre Forfang) na pewno muszą się z nim liczyć.
ZOBACZ WIDEO Apoloniusz Tajner: Kadra skoczków jest silniejsza niż w Soczi