Wyniki reprezentantów Polski w kwalifikacjach są bardzo optymistyczne. Kamil Stoch był drugi, a trzeci Dawid Kubacki. Stefan Hula i Maciej Kot zajęli odpowiednio 9. i 11. miejsce.
Skoczkowie nie popadają jednak w hurraoptymizm. - To normalne treningowe skoki. Kwalifikacje to też jest trening - ocenił Kubacki. - Po to trenuję, żeby walczyć o medale. Czy się uda? Nie wiem, okaże się za dwa dni. Każda skocznia jest jednocześnie inna i taka sama. Reguły w skokach są takie same, oddając dobre skoki można liczyć się z tym, że będą one dalekie. Tej koncepcji się trzymam. Wiem, co mam robić na skoczni i co jest ważne w tym momencie - dodał.
Kubacki pozytywnie ocenia skocznię, na której w sobotę będzie walczyć o medal. - Jest całkiem w porządku. Nie ma czegoś takiego, żebym jej nie lubił. Nie przypominam sobie drugiej, która byłaby identyczna. Sama skocznia nie ma wad. Wady są takie, że czasami wieje i jest zimno - podkreślił. - Przy takim mrozie trzeba się pilnować i trzymać ciepło. Mamy na to swoje sposoby.
Polscy skoczkowie zawsze dążą do perfekcji, więc przed sobotnim konkursem będą ciężko pracować nad tym, by jeszcze coś udoskonalić w swoich próbach. - Zawsze można coś dołożyć. Trener nigdy nie powie zawodnikowi, że już wszystko jest dobrze. Cały czas pracuję nad sobą. Nie jest tak, że mogę wyjść na skocznię i uciąć sobie drzemkę, a na dole będzie "ok". Cały czas pracujemy i pilnujemy wszystkich elementów. Należy być skoncentrowanym na tym, co ma się do zrobienia - powiedział Kubacki.
Tym razem jego lądowanie nie było perfekcyjne, ale skoczek zna tego przyczynę. - Dużo pracy w to włożyłem w ostatnich 2-3 latach. W kwalifikacjach tego nie udowodniłem, było koślawe. To jest jednostkowy błąd, chciałem bardziej pociągnąć ten skok i nie zdążyłem się dobrze złożyć do lądowania - wyjaśnił.
Warunki dla wszystkich olimpijczyków są bardzo dobre, choć niektóre rzeczy są dla nich zaskakujące. - Sam obiekt mi się bardzo podoba, pamiętam go z 2007 roku, ale wtedy byłem tu latem. Jest naprawdę ładnie. W wiosce jest standardowo, ale jest kilka rzeczy dziwnych. Na przykład całe pokoje są oklejone. Potem Koreańczycy będą chcieli je sprzedać, więc zależy im na tym, żeby niczego nie zniszczyć - powiedział skoczek.
Same konkursy w Pjongczangu są zaplanowane po południu, co jest dobrą informacją dla fanów w Europie. - Nie raz mieliśmy takie sytuacje, nie jest to coś, co by nam przeszkadzało. To dla nas normalny czas. Przychodzimy i robimy swoje. Jesteśmy już zaaklimatyzowani. Nie ma żadnych problemów - zakończył.
[b]Michał Bugno z Pjongczangu
[/b]
[b]ZOBACZ WIDEO: Apoloniusz Tajner: Każdy z naszych czterech skoczków może wskoczyć na podium w Pjongczangu
[/b]