Richard Freitag skacze w tym sezonie z charakterystycznym wąsem. Zapuścił go przy okazji listopadowej akcji "Movember" (promuje badania w kierunku wczesnego wykrywania raka jąder i prostaty), a później postanowił niczego nie zmieniać. "Wer rasiert, verliert", czyli "Kto się goli, ten przegrywa" - żartował jeden z największych rywali Kamila Stocha.
Zarost pod nosem Freitaga przywołuje kibicom tego sportu nieodparte skojarzenie z innym zawodnikiem z tego kraju. Najsłynniejszy wąs niemieckich skoków narciarskich to bez wątpienia Jens Weissflog, trzykrotny mistrz olimpijski, trzykrotny mistrz świata, czterokrotny zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni i zdobywca Pucharu Świata. Człowiek, na którym wzorował się nasz wielki mistrz Adam Małysz. - Zawsze upodabniałem się do Weissfloga i dlatego właśnie wąsy zawsze mi towarzyszyły - tłumaczy w jednym z wywiadów "Orzeł z Wisły".
Przyniósł wstyd NRD
Weissflog miał inny pseudonim. Nazywali go "Pchłą" ("Floh"). Ze względu na jego wagę. W przeciwieństwie do skoczków, którzy nieustannie musieli liczyć kalorie, Jens mógł jeść to, co chciał. I tak utrzymywał stałą wagę. - Podczas treningów nigdy nie przekraczałem 55-56 kg, a podczas zawodów ważyłem 53 kg - mówił.
Już jako 16-latek znalazł się w reprezentacji NRD na Turniej Czterech Skoczni. Jednak pierwsze doświadczenie było dla niego bardzo bolesne. W konkursie w Oberstdorfie (1980 r.) zajął dopiero 90. miejsce w pierwszej serii (wówczas nie były prowadzone kwalifikacje). Szybko został odesłany do kraju. Czuł się fatalnie, ale najgorsze dopiero miało nadejść. Musiał się stawić na spotkaniu z ministrem sportu Manfredem Ewaldem, który grzmiał: "Jesteście wstydem dla NRD". - To był pierwszy raz, kiedy na własnej skórze poczułem, jaką rolę odgrywa zawodowy sportowiec dla kraju - wspominał Weissflog w wywiadzie dla magazynu "No Sports".
ZOBACZ WIDEO: Michał Bugno z Pjongczangu: Za każdym z polskich skoczków ciągną się koreańskie demony
W 1983 r. uległ poważnemu wypadkowi na mamucie w Harrachovie. Niemiec twierdzi, że wszyscy nazywali ją "zabójczą skocznią". Prędkości na progu - ponad 115 km/h. Wysokość lotu nad zeskokiem - nawet 12 m. Gdy Weissflog dowiedział się, że skaczący przed nim Horst Bulau stracił kontrolę i upadł na twarz, był przerażony. Oddał dwa skoki, ale w trzecim i jemu przytrafiło się nieszczęście. Z urazami nerek i miednicy trafił do szpitala. Tam zobaczył - tak mu się wydawało - ofiarę pożaru. Tym pacjentem był… Bulau, któremu podczas wypadku na mamucie zdarła się skóra z twarzy.
Sukces w cieniu oskarżeń o doping
Trudne doświadczenie zahartowało zawodnika SC Traktor Oberwiesenthal. Sezon 1983/84 należał już do niego. Wygrał Turniej Czterech Skoczni, na igrzyska w Sarajewie jechał jako jeden z głównych faworytów. Na skoczni normalnej zdobył złoto, pokonując Mattiego Nykaenena. Na skoczni dużej Fin się zrewanżował, Weissflog był drugi.
W tamtym sezonie Niemiec wywalczył także Puchar Świata (a złoty medal olimpijski - według ówczesnych przepisów - był równoznaczny z tytułem mistrza świata). Przed 20. urodzinami miał więc w dorobku wszystkie cztery najważniejsze trofea w skokach narciarskich.
Kilkanaście lat później na sukcesie z Sarajewa pojawiła się rysa. W 1999 r. "Der Spiegel" opublikował informacje na temat praktyk dopingowych w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Jeden z lekarzy z Drezna Hans-Joachim Kaempfe zeznał, że Weissflog miał przyjmować przed igrzyskami Oral Turinabol - środek, który podawano wielu gwiazdom "enerdowskiego" sportu. Magazyn opublikował dokładne informacje: między 5 października a 9 grudnia 1983 r. dawka dla skoczka wynosiła 250 mg. Chodziło o zbudowanie masy mięśniowej (wówczas jeszcze w skokach narciarskich było wielu "cięższych" zawodników, dopiero w późniejszych latach sportowcy musieli pilnować BMI, czyli indeksu masy ciała).
Weissflog po latach tłumaczył się w dość wymijający sposób. - W sprawie tych oskarżeń mogę powiedzieć, że nigdy świadomie nie przyjmowałem jakichkolwiek środków dopingowych. Jestem zaskoczony informacjami pana Kaempfe, który nie był opiekującym się mną lekarzem - mówił w 1999 r. - Nie należy też zapominać, że sportowiec był ostatnim ogniwem w długim łańcuchu. Winni siedzieli znacznie wyżej - dodał.
Spotkanie z Nykaenenem, czyli Matti się zdenerwował
W latach 80. Weissflog toczył fantastyczne boje ze wspomnianym Nykaenenem. Przez wiele lat spotykali się na skoczniach, szanowali się jako rywale, ale przyjaciółmi nigdy nie zostali. Z dość prozaicznego powodu. - Matti po angielsku mówił tyle co wcale. Pozdrawialiśmy się i tyle. Był bardzo introwertyczny - wspomina Niemiec.
Co ciekawe, niedawno doszło do ich spotkania po latach. Weissflog jest ambasadorem firmy zajmującej się budową domów z drewna. Jej szef, który bardzo interesuje się sportem, doprowadził do spotkania dwóch wielkich rywali w Finlandii. Niemiec - w rozmowie z "Heilbronner Stimme" przeprowadzonej w grudniu 2017 r. - dość dokładnie opisał zachowanie Nykaenena.
Nie jest tajemnicą, że "Latający Fin" miał problemy z alkoholem. Uchodzi za awanturnika, trudny charakter. Weissflog twierdzi, że wszystko potwierdziło się podczas ich spotkania. - Każdy się cieszył, ale… szybko pojawił się stary problem. Matti w dalszym ciągu praktycznie nie mówi po angielsku, więc komunikacja była ciężka. Jeden z szefów firmy wystąpił w roli tłumacza, ale jeszcze przed zwiedzaniem fabryki Matti dość szybko się zdenerwował - opowiadał Niemiec. Później wszyscy udali się nad jezioro, było ognisko, pieczony łosoś. - Matti szybko się wycofał do jedynej ciepłej chaty. Nie mówię, ile wypił piwa. Było ok. Następnego dnia pojechaliśmy do Vuokatti, obejrzeliśmy skocznie. Tam był w swoim żywiole, bo znał ludzi. W samolocie, przy taśmie z bagażami, wszędzie był bohaterem. Załoga samolotu specjalnie wyszła z kabiny, żeby zrobić sobie z nim zdjęcia - dodał Jens Weissflog.
Sam też się upił. Z frustracji
Nykaenen w 1991 r. zakończył karierę, zaś Weissflog - reprezentujący już zjednoczone Niemcy - stanął przed wielkim dylematem. Odejść czy nauczyć się nowego stylu, który zaczął wdzierać się do skoków. Zawodnicy układali w locie narty równolegle. Później jednak Jan Bokloev zaczął skakać stylem "V". Szwed lądował daleko, ale dostawał niskie noty. Aż w końcu FIS uznał, że "V" nie tylko sprzyja długim skokom, ale przede wszystkim to bezpieczniejszy styl.
W NRD już w latach 80. trwały badania nad nową techniką. W wywiadzie z TVP Sport mówił o tym dr Wolfgang Schmidt z Centrum Badań Specjalnych w Dreźnie. - 1985. Pamiętam jak dziś. Przyjechali wszyscy święci, z trenerem Joachimem Winterlichem i Jensem Weissflogiem. Opowiedzieliśmy im o naszym pomyśle, pokazaliśmy na kukle, jak miałoby to wyglądać. Obserwowali nas jak bandę szaleńców, uśmiechając się pod nosem. Winterlich był sceptyczny. Weissflog za to zwyczajnie protestował. Że on tego na pewno próbować nie będzie, bo zrobi sobie krzywdę. Że jak w ogóle można tak skakać, przecież zawodnik poleci przez narty do przodu. A poza tym sędziowie takiego stylu nigdy nie zaakceptują. Więc mowy nie ma - mówił Schmidt.
Gdy jednak "V" stał się stylem podstawowym, mistrz olimpijski z Sarajewa postanowił podjąć rękawicę. Początkowo bardzo się męczył. - Było ciężko. To tak, jak bym po 30 latach pisania prawą ręką nagle musiał pisać lewą - zauważył w rozmowie z "No Sports". Podczas próby przedolimpijskiej w Lillehammer, w 1993 r., nie wszedł do finałowej serii. W Oslo - kolejne rozczarowanie. Wtedy nie wytrzymał. - Dorwałem mojego austriackiego kolegę Ernstem Vettorim. Poszliśmy do knajpy i tam mu się wyżaliłem. To było picie z frustracji. Powiedziałem: "Po tym sezonie to koniec" - wspominał Weissflog.
Nie minął rok i na igrzyskach olimpijskich w Lillehammer (1994) Niemiec zdobył dwa złote medale. Wygrał konkurs indywidualny na dużej skoczni (choć po I serii tracił 10,1 pkt. do prowadzącego Espena Bredesena), a także konkurs drużynowy. Po dziesięciu latach znów był mistrzem olimpijskim. Jako jedyny w historii wywalczył to miano, skacząc dwoma różnymi stylami.
Vettori przypomniał mu wtedy deklarację z knajpy. - Nadal skaczesz całkiem dobrze jak na kogoś, kto już skończył karierę - zażartował Austriak.
Zobacz, jak Weissflog zdobywał medale na IO 1994
"Pchła" zakończyła karierę po sezonie 1995/96. Coraz bardziej dokuczały mu kontuzje, ale potrafił pożegnać się w wielkim stylu. W 1996 r. wygrał jeszcze TCS, po raz czwarty w karierze. Ostatnie skoki oddał podczas pokazowego konkursu na Fichtelbergschanze - skoczni w Oberwiesenthal, na której spędzał najwięcej czasu w karierze. Na "do widzenia" ustanowił jej rekord - 102 m.
Dwa koszmary i pogaduchy za 9,90 euro
Skoki jeszcze czasami mu się śnią. I nie są to miłe przeżycia. Weissflog w rozmowie z "No Sports" opisał dwa koszmary, które powracają co jakiś czas. - Odbijam się, ale nie lecę w dół, tylko prosto. A na koniec spadam. To wydaje się jak śmierć - opowiadał. - Drugi sen? Jestem fanatykiem punktualności. Śni mi się, że siedzę na belce, zapala się zielone światło, ale moje sznurowadła się rozdzierają, wiązanie jest luźne. Po prostu nie mogę oddać skoku na czas.
Jens Weissflog początkowo pozostał przy skokach, przez wiele lat był ekspertem telewizji ZDF. Gdy jednak stacja wymieniła go na Toniego Innauera, całkowicie zajął się biznesem. W Oberwiesenthal, miejscowości, którą nazywa "Sankt Moritz Saksonii", prowadzi hotel (Jens Weissflog Hotel & Restaurant). Najtańsza doba dla dwóch osób kosztuje u niego 99 euro.
Kiedyś był to pensjonat należący do Ericha Mielkego, szefa Stasi. Weissflog przejął go i zmodernizował. Pokoje i apartamenty nazwał na cześć miejsc, w których kiedyś wygrywał: m.in. Lahti, Lillehammer czy Bad Mitterndorf. - Pokoje rzadko są puste - przyznał w "Sueddeutsche Zeitung", ale nie oznacza to, że były skoczek może spać spokojnie. Prowadzenie hotelu nazywa "ekscytującą, codzienną walką o przetrwanie". Zatrudnia 24 osoby. W jednym z wywiadów przyznał, że nie jest wolny od długów.
Co jakiś czas Weissflog organizuje w swoim hotelu spotkania nazywane "Pogaduchy przy kawie z Jensem". - Za 9,90 euro jest kawa, ciasto i jestem ja - śmieje się. Mówi gościom o swojej karierze, odpowiada na ich pytania, rozdaje autografy i pozuje do zdjęć. Następne spotkanie wyznaczył na 21 marca.
Trzykrotny mistrz olimpijski jest także aktywny politycznie. Z listy CDU dostał się w 2009 r. do rady miasta Oberwiesenthal. Zasiada w Komisji Sportu i Turystyki.
53-latek nadal imponuje znakomitą sylwetką, za to charakterystyczny wąs zniknął z jego twarzy już dawno temu. Weissflog, po rozwodzie z żoną Nicole (w 2005 r.), z którą ma dwóch synów, związał się z młodszą o 14 lat Doreen. W 2010 r. urodziła im się córka Greta.