Jak przypomina serwis radia RMF, polscy sportowcy na igrzyskach Pjongczang 2018 mogą liczyć na przyzwoite pieniądze. 120 tysięcy złotych za złoty medal od PKOl oraz 64,4 tysiące od ministerstwa sportu, 80 i 46 za srebrny i w końcu 50 i 36,8 za brązowy - to więcej niż w wielu większych federacjach. Choć są też takie, które mają znacznie wyższe stawki. Złoci medaliści z Łotwy mogą liczyć na 140 tysięcy euro, Bułgarzy 127 tysięcy euro, zaś Litwini na 115,8 tysiąca oraz samochód.
Te federacje są jednak mocno zdesperowane. Ostatni złoty medal Bułgarzy zdobyli w 1998 roku w biegu kobiet na 15 kilometrów (Jekaterina Dafowska), Łotysze i Litwini złota nie zdobyli nigdy.
Rosjanie mogą liczyć na 56 tysięcy euro i luksusowe auto. Znacznie słabiej płacą federacje z Europy Zachodniej. Holendrzy za złoto wypłacą 25,5 tysiąca euro a Niemcy 20 tysięcy.
Żadnej nagrody nie dostanie natomiast pierwsza złota medalistka igrzysk, Charlotte Kalla. Szwedka zrezygnowała z programu przygotowań rodzimej federacji, dlatego od ministerstwa dostanie jedynie symboliczną pluszową maskotkę.
Z kolei Norwegowie mają zagwarantowane stypendia, o ile ich dochód roczny nie przekracza 50 tysięcy euro. To raczej rzadkie w tym kraju. Sportowcy z Korei mogą natomiast liczyć na zwolnienie ze służby wojskowej.
ZOBACZ WIDEO Michał Bugno z Pjongczangu: Wzruszająca ceremonia otwarcia igrzysk. Stała się symbolem marzenia o zjednoczeniu