Sylwia Jaśkowiec była zadowolona ze swojego występu, ale i wszystkich Polek, które wystartowały w skiathlonie. Najwyżej sklasyfikowana została Justyna Kowalczyk, na 17. miejscu.
- Byłyśmy tak naprawdę pierwszą grupą, która rozpoczęła dzień występów Biało-Czerwonych w Pjongczangu. Serwis świetnie nasmarował narty na klasyk, pierwsza część pozwoliła na równą rywalizację w biegu łyżwowym. Naprawdę pobiegłyśmy bardzo dobrze, jako zespół te wyniki są krzepiące. Kibicujemy wszystkim tym, którzy będą rywalizować po południu - zapewniła Jaśkowiec.
W Pjongczangu zimno i wiatr nie rozpieszczają sportowców, to jednak odchodzi na dalszy plan i nie jest wymówką. - Warunki są ciężkie, na tych trasach nie da się mieć pewnego odbicia. Trzeba troszkę popracować na nim i biegać miękko, co kosztuje dużo energii - wyjaśniła biegaczka.
Jaśkowiec dopiero w grudniu wznowiła treningi na pełnym obciążeniu. Nie było pewności czy zdoła się dobrze przygotować do igrzysk w Korei Południowej. - Dzięki determinacji, woli walki, wsparciu kibiców i najbliższych, udało mi się tu wystartować. Myślę, że te igrzyska są też wymodlone. Dostaję wiele sygnałów, że ludzie się modlą, integrują i wspierają mnie duchowo. To taka praca zbiorowa i chciałam podziękować wszystkim, którzy do końca wierzyli we mnie. Dziś możemy się cieszyć z igrzysk, z 30. miejsca - podkreśliła.
Przed Jaśkowiec i pozostałymi polskimi biegaczkami, jeszcze kilka występów, w tym także biegi drużynowe. - Do sztafety jeszcze sporo biegów. Bądźmy spokojni, realizujmy plan i założenia startowe. Im bliżej do startu, tym bardziej będziemy rozwodzić się nad tym tematem. Nie potrafię określić ani ja, ani trener, czy moja obecna forma może jeszcze w najbliższym czasie wzrosnąć - zakończyła.
ZOBACZ WIDEO Michał Bugno z Pjongczangu: Wzruszająca ceremonia otwarcia igrzysk. Stała się symbolem marzenia o zjednoczeniu