Warunki atmosferyczne i decyzje organizatorów były głównym tematem pierwszego konkursu w Pjongczangu. Trwał on bardzo długo, narażając skoczków na marznięcie i wpływał na wyniki.
- Wiadomo, że każdy sportowiec trenuje po to, żeby w tej najważniejszej chwili rywalizować w równych warunkach i chciałby, by to poziom sportowy decydował o medalach, a nie wiatr. Jest to dość smutne dla zawodników - przyznał Maciej Kot, który doświadczył długiego oczekiwania na swoją próbę. - Schodząc drugi raz z belki, czułem się trochę jak himalaista, który powoli zamarza. Nie było łatwo przetrwać, kiedy ruszyłem z belki, czułem, że nie mam czucia w nogach, to nie była łatwa sytuacja - opowiadał.
Kiedy Kot czekał na swój skok, był przykrywany kocem, ale na niewiele się to zdało. - Koc to symbolika. Wiadomo, że ramionami się nie skacze - zażartował. - Ciepło starałem się trzymać jak najdłużej. Swoje specjalne stroje ściągamy tuż przed kontrolą sprzętu, a więc w ostatniej chwili, kiedy dopuszczają to przepisy. Kiedy raz się schodzi z belki, nie jest tak źle, ale za drugim razem jest naprawdę zimno, a kombinezon robi się sztywny od mrozu, co już wpływa na pozycję. Mięśnie nie są odpowiednio rozgrzane - wyjaśnił.
Ostatecznie Kot zajął 19. miejsce. Czwarty był Kamil Stoch, piąty Stefan Hula, a do drugiej serii nie zakwalifikował się Dawid Kubacki. - To pokazuje siłę drużyny. Jeżeli dwóch ma pecha, to dwóch może znaleźć się wyżej - skwitował skoczek.
ZOBACZ WIDEO Michał Bugno z Pjongczangu: Wzruszająca ceremonia otwarcia igrzysk. Stała się symbolem marzenia o zjednoczeniu
- Dawid miał najgorsze warunki ze wszystkich zawodników. Potwierdzają to punkty i trenerzy. Nie miał szans, jechał z niższej belki. Wiatr na całej długości w plecy, na samym dole był po nartach, ale nie miał szans na walkę. Jest chyba największym przegranym tego konkursu - ocenił Kot.
Polacy nie spuszczają głów. Sobotni konkurs jest już historią.
- Najważniejsze jest to, żeby sportową złość przekuć na motywację do dalszej walki. Przygotować jasny plan, walczyć o skład i miejsce w zawodach. Mam nadzieję, że duża skocznia okaże się szczęśliwsza dla mnie i całej mojej drużyny - podkreślił zawodnik.
- Nie przypominam sobie takiego konkursu, który zaczynałby się jednego dnia, a kończył już następnego. Czasami zawody są długie, ale nie jest tak zimno. A trzeba pamiętać, że na górze dodatkowo wieje. Nie trzeba dużo czasu, żeby zmarznąć - zakończył.
[b]Michał Bugno z Pjongczangu
[/b]