W piątkowych kwalifikacjach Stefan Hula zajął 18. miejsce, uzyskując odległość 127 metrów. Skok dał mu gwarancję występu w sobotnim konkursie, ale jego rezultat okazał się najsłabszym z całej czwórki reprezentantów Polski.
Zadanie jednak zostało zrealizowane. - Taki skok, jak na kwalifikacje był ok, ale bez szału. W sobotę potrzeba będzie normalnych dobrych skoków. Nic na siłę, trzeba robić to, co się potrafi, nic nie dokładać jeszcze, bo to nie przynosi nic dobrego. Myślę, że będzie dobrze, nogi będą lepsze i skoki też - zapewnił Hula.
Skoczek nie chce już wracać do tego, co stało się podczas konkursu na skoczni normalnej. Wówczas prowadził on po pierwszej serii, by ostatecznie po długim oczekiwaniu i drugiej próbie, spaść na piąte miejsce. - Tydzień temu tak się stało i nic nie zmienimy. Skończmy ten temat i skupmy się na tym, co przed nami. Pogoda będzie jaka będzie, nie mamy na to wpływu. Trzeba wierzyć w siebie i robić to, co się umie najlepiej. Natura albo będzie dla nas łaskawa, albo nie, mamy szanse 50 na 50 - podsumował.
- Sprawdzamy prognozy, ale nie zawsze się one sprawdzają. Oby było tak, jak w czwartek. Były świetne warunki. Gdyby były takie same, to byłoby pięknie - dodał zawodnik.
Podczas kwalifikacji na odległość 143,5 metra poszybował Ryoyu Kobayashi, ostatecznie uzyskał trzecie miejsce, bo zdobył mniej punktów niż Robert Johansson i Johann Andre Forfang. Czy na obiekcie w Pjongczangu takie odległości są bezpieczne? - Tam jeszcze nie skoczyłem, więc nie wiem. Wylądował dość w porządku, więc chyba jest ok - zakończył Hula.
[b]Michał Bugno z Pjongczangu
Współpraca: Dominika Pawlik
[/b]
ZOBACZ WIDEO: Michał Kłusak: Miałem okazję zjeżdżać, odczuwając -60 stopni Celsjusza. Usta puchną jak po operacji