Kot rozczarowany sobotnim konkursem. "Nie po to człowiek wypruwa żyły"

Maciej Kot w kwalifikacjach był ósmy, ale w głównym konkursie olimpijskim nie potrafił powtórzyć tego wyczynu. - Najbardziej boli mnie, że tracę skok w powietrzu, bo na progu naprawdę są bardzo dobre - komentuje polski skoczek.

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Maciej Kot PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Maciej Kot
W tym sezonie Maciej Kot daleki jest od bardzo dobrej formy. W Pjongczangu były jednak oznaki, że jest coraz lepiej. Dzięki temu to on, a nie Piotr Żyła otrzymał możliwość startu w obu indywidualnych konkursach olimpijskich. Obiecująco zapowiadała się rywalizacja na dużej skoczni, bo dzień wcześniej nasz reprezentant zajął ósme miejsce w kwalifikacjach. Niestety, w sobotę już tak dobrze nie było, co rozczarowało skoczka.

- Poziom skoków został utrzymany, ale w tak równych warunkach, jak były dzisiaj, trzeba skakać lepiej. Najbardziej boli mnie, że tracę skok w powietrzu, bo na progu naprawdę są bardzo dobre. Ten drugi wydawał mi się minimalnie lepszy niż wczoraj, a potem w powietrzu wszystko tracę. Nie mówię o warunkach, a o błędach, które popełniam, a których wcześniej nie było. Ciężko to zaakceptować, bo nie po to człowiek sobie codziennie wypruwa żyły, by potem na najważniejszej imprezie zajmować tak odległe miejsca - mówi Kot.

26-latek wie, gdzie leży problem. Dodaje jednak, że wszelkie próby poprawy negatywnie odbijają się na jego skokach.

- To kwestia ułożenia ciała. Problem polega na tym, że gdy próbuję coś zmieniać, to wymaga to napięcia. Gdy jest napięcie, to lot nie jest swobodny i wszystko się zapętla. Trzeba znaleźć kompromis między swobodą lotu a walką - tłumaczy i wraca do analizy sobotnich skoków. - W drugiej serii czułem, że jest lepiej i można z tego powietrza więcej odlecieć, ale nie było ułożenia, które by na to pozwoliło. Męczę się w powietrzu i nie zdobywam tych metrów, jak powinienem.

Polacy prawdopodobnie odpuszczą niedzielne treningi. To oznacza, że skład kadry się nie zmieni i znowu poza nią będzie Żyła. Kot przyznał, że nie było jeszcze rozmowy z trenerem Stefanem Horngacherem, ale już skupia się na poniedziałkowej drużynówce.

- Szanse zawsze są, a my cały czas jesteśmy mocni. Niemcy, Norwegowie brylują, ale w Lahti i Zakopanem było podobnie. Konkurs drużynowy jest inny, bo my często motywujemy się jeszcze bardziej i skaczemy trochę lepiej. Wtedy inni czasami nie wytrzymują presji. Po prostu damy z siebie wszystko, a na co wystarczy, to zobaczymy. Jedyne, co mogę obiecać, to tyle, że damy z siebie wszystko.

ZOBACZ WIDEO Bronisław Stoch: Dobrze, że nie zwariowaliśmy z nerwów! Kamil genialnie to zniósł


Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)
Kto powinien startować w konkursie drużynowym?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×