Przed startem zimowych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu Michał Jasiczek był jednym z bohaterów afery związanej z wyborem reprezentantów do konkurencji alpejskich. Ostatecznie do Korei Południowej udało się wysłać dwóch narciarzy - oprócz Jasiczka, poleciał tam również Michał Kłusak.
Na razie Biało-Czerwoni nie osiągnęli spektakularnych wyników. Kłusak zajął 43. miejsce, a dwóch startów w ogóle nie ukończył. Jasiczek czekał na swoją pierwszą próbę i miało do niej dojść właśnie w niedzielę. Był na liście pierwszego przejazdu slalomu giganta (z numerem 85), jednak do zawodów w ogóle nie przystąpił.
Przyczyny jego absencji wyjaśnił Paweł Sołtys, dziennikarz "Pulsu Biznesu".
Wielki sukces Słoweńca Žana Kranjca, który zajął 4. miejsce. Michał Jasiczek został zgłoszony, ale nie wystartował (nie trenuje giganta, wystąpi w slalomie). #alpejSKI pic.twitter.com/pulwDw1N7G
— Pawel Soltys (@pawel_soltys) 18 lutego 2018
Jasiczka zobaczymy więc dopiero w czwartkowym (22 lutego) slalomie - konkurencji, w której się specjalizuje.
Po złoto sięgnął Austriak Marcel Hirscher, drugi czas uzyskał Norweg Henrik Kristoffersen, a brązowy medal wywalczył Francuz Alexis Pinturault.
ZOBACZ WIDEO: Największa sensacja Zimowych Igrzysk Olimpijskich? "Takie przypadki są potwornie rzadkie"