- Autorom obelżywych komentarzy po kiepskich występach polskich zimowych olimpijczyków polecam wyprawę na skocznię, stok, lodowisko, będzie niezła beka. Raz w życiu wybrałem się na skocznię, spojrzałem w dół i omal się nie posikałem ze strachu. Nie dziwota, że legendarny Stanisław Marusarz wypijał setkę koniaku przed skokiem. Sączący browary w fotelu przed telewizorem nie rozumieją, że startu na igrzyskach nikt nie dostał na piękne oczy, że poprzedziły go lata katorżniczej pracy na treningach. Populistycznym hasłem "to z naszych podatków" możecie sobie, złośliwcy, co najwyżej wąsiska obetrzeć z piwnej piany - napisał Michał Listkiewicz w felietonie dla "Super Expressu".
Burza na dobre rozpętała się po tym jak Weronika Nowakowska po fali hejtów nie wytrzymała i zamieściła na Instagramie nagranie skierowane do krytykantów. - W du*** byliście i gó*** widzieliście! - mówiła.
Wiele osób zwróciło uwagę Nowakowskiej, że olimpijce nie przystoją takie słowa. - Nie była to wypowiedź najwyższych lotów. Nie jest to język, którym komunikuję się na co dzień. Niemniej jednak powiedzenie dwóch brzydkich, nawet niewulgarnych, słów jest niczym w porównaniu z tym, z czym my, olimpijczycy, spotykamy się w sieci - wyjaśniła później w nagraniu na Facebooku.
Ostatecznie misja olimpijska nie będzie upominać Weroniki Nowakowskiej za jej ostatnie wypowiedzi zamieszczone w mediach społecznościowych. "Ewentualna interwencja mogłaby spowodować dalszą eskalację napięcia" - napisał Henryk Urbaś w oświadczeniu.
ZOBACZ WIDEO Jest historyczny medal w drużynie dla Polski! Zobacz reakcję kibiców z Wisły