Marek Bobakowski: Nie róbmy ze sportowców świętych krów (komentarz)

Obserwuję rywalizację podczas igrzysk w Korei Południowej i zastanawiam się: w czym jesteśmy gorsi od Czechów, Brytyjczyków czy Holendrów? Mamy niższe góry, mniej śniegu? Nie. Dlatego nie dziwię się krytyce "kibiców kanapowych".

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Reprezentacja Polski w Pjongczangu WP SportoweFakty / Michał Bugno / Reprezentacja Polski w Pjongczangu
Mój redakcyjny kolega - Kamil Kołsut - oburzył się widząc dość powszechną krytykę polskich sportowców startujących podczas trwających właśnie zawodów w Pjongczangu. W swoim materiale "Kibicu z kanapy, zostaw olimpijczyków! (tutaj przeczytasz całość >>) przedstawił swoje argumenty: że nigdy nie byliśmy zimową potęgą, że medale wywalczone na poprzednich IO, w Vancouver i Soczi były "wynikami ponad stan, skokiem w stratosferę", w końcu że wcale nie wydajemy tak dużo na polski sport. Ten zimowy.

Do tego momentu pełna zgoda. Nie ma jednak mojego przyzwolenia na odbieranie kibicom prawa do krytyki. Kamil napisał: "Kibicu w kapciach, drogi Ferdynandzie Kiepski: odczep się od olimpijczyków. Wyłącz telewizor albo ściskaj kciuki, dopinguj, doceń".

"Odczep się"? Zupełnie nie rozumiem, dlaczego Kowalski (czy pozostając w nomenklaturze mojego redakcyjnego kolegi: "Ferdynand Kiepski") nie może psioczyć pod nosem, krzyczeć wniebogłosy ze złości czy nawet dać upust emocjom w internecie? Nie rozumiem. Oczywiście podkreślę jasno i wyraźnie: nie ma przyzwolenia na hejt. Tak samo jak nie ma przyzwolenia na chamskie odzywki w kierunku kelnerki, która przynosi do stolika zimny rosół. To chyba jasne i nie trzeba szczególnie tłumaczyć.

Wróćmy do polskich sportowców. Nie traktujmy ich jak święte krowy. Dlaczego mam się cieszyć z 42. miejsca Eweliny Marcisz, 59. Grzegorza Guzika czy 83. Magdaleny Gwizdoń? Mam docenić te wyniki? Bez żartów. Specjalnie wybrałem zawodników doświadczonych, aby nie padł argument: to młodzieńcy, dopiero się uczą, w przyszłości będzie lepiej. Mało tego, nie cieszy mnie też 12. pozycja Zbyszka Bródki na 1500 metrów. Przecież na tym samym dystansie nasz panczenista cztery lata temu zdobył złoto.

ZOBACZ WIDEO: Michał Kłusak: Miałem okazję zjeżdżać, odczuwając -60 stopni Celsjusza. Usta puchną jak po operacji

Dlaczego Kowalski (aaa, przepraszam, Kiepski!) miałby siedząc przed telewizorem cieszyć się z tych niepowodzeń? Przecież to nie jest naturalne. Nie można "głaskać" sportowców i śpiewać "nic się nie stało". Nie można powtarzać im w kółko, że w sumie sam wyjazd na IO jest wielkim sukcesem. Bo nie jest.

Sportowcy to twardzi ludzie - i fizyczne, i psychicznie. Ci, którzy nie radzą sobie z presją i krytyką nie osiągną zbyt wiele. Nie znam prawdziwych mistrzów, którzy przejmowaliby się mocnymi słowami ze strony kibiców. Wyobrażacie sobie Michaela Jordana, któremu nie można by było nic powiedzieć po słabym meczu (miał kilka takich) w obawie, że może się załamać? A Robert Lewandowski? Gdyby nie radził sobie z kanapowymi kibicami, to kilka lat temu zakończyłby karierę, a teraz topił wspomnienia w butelce taniej wódki.

Oczywiście, krytyka powinna być skierowana nie tylko pod adresem naszych olimpijczyków. Swoje za uszami mają: ministerstwo sportu, związki sportowe i działacze. Nie będę personalizował, bo winny jest system. Przeglądając komentarze w internecie, widzę, że kibice zdają sobie z tego doskonale sprawę. Uderzają również w zły system szkolenia.

Bo trudno przejść do porządku dziennego nad kilkunastoma medalami Holendrów, kilkoma - Czechów, a nawet krążkami Hiszpanów czy Brytyjczyków. W czym te kraje są lepsze od nas? Mają wyższe góry (ok, Hiszpanie mają), mają więcej śniegu w zimie, a może bardziej zdolną młodzież? Nie, mają pomysł, system, który realizują od lat. Nie oszczędzają na inwestycje w sport, w obiekty sportowe, w przygotowania. A u nas to, jak Polski Związek Narciarski traktuje choćby biegi narciarskie, woła o pomstę do nieba.

Jeżeli ktoś nam pluje w twarz, to nie mówmy dookoła, że pada deszcz. Jeżeli kolejni nasi sportowcy zajmują odległe miejsca, to nie piejmy z zachwytu, bo przecież mogło być gorzej, zawsze można przegrać z reprezentantami Iranu, Turcji czy Nigerii. Trzeba znaleźć złoty środek. Krytyka jest potrzebna! W takim samym stopniu, jak decyzje strukturalne, które pozwolą nam poprawić kondycję zimowych sportów. Nie za rok i dwa, ale za dwie, trzy dekady. Natomiast program rozwoju trzeba wdrożyć już teraz.

Kamil, na koniec dam ci radę, podobną, jaką Ty dałeś kanapowym kibicom:

Jeżeli denerwuje cię krytyka polskich olimpijczyków, to: wyłącz internet i nie czytaj artykułów, w których rozlicza się sportowców. Nie odbieraj praw innym.

Marek Bobakowski



Czy kibic na prawo do krytyki sportowców?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×