Igrzyska za drutami. Nie wiedział o nich nawet Hitler

Podczas gdy w Europie trwały walki w ramach II wojny światowej, w obozie pod Norymbergą odbyły się jenieckie igrzyska. Hitlerowscy strażnicy nie mieli o nich pojęcia. W klasyfikacji medalowej najlepsza okazała się Polska.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
flaga olimpijska Getty Images / Joe Scarnici / Stringer / Na zdjęciu: flaga olimpijska
W 1940 roku organizatorem igrzysk olimpijskich miała być Japonia. W tamtym okresie za letnie i zimowe zmagania odpowiadało to samo państwo. Organizatorów olimpijskich zmagań rozdzielono dopiero w 1992 roku. Wybrano nawet gospodarzy - w 1940 roku najlepsi na świecie sportowcy mieli rywalizować w Tokio i Sapporo.

Plany Azjatów, którzy potrzebowali igrzysk, aby umocnić swoją pozycję na arenie międzynarodowej, zniweczyły wojny na kontynencie. Po tym jak wybuchł konflikt między Japonią a Chinami, MKOL odebrał Japończykom igrzyska. W tej sytuacji letnie zawody miały się odbyć w Helsinkach, a zimowe w Garmisch-Partenkirchen. Tyle, że w 1939 roku Niemcy rozpoczęli inwazję na Polskę, a Finowie zostali zaatakowani przez ZSRR. Igrzyska trzeba było odwołać.

Igrzyska za drutami

Nie oznacza to, że igrzyska w 1940 roku się nie odbyły. Na początku września więźniowie obozu pod Norymbergą zorganizowali własne zmagania. W Stalagu przetrzymywano szeregowców i podoficerów. Warunki były znacznie lepsze niż w obozach koncentracyjnych, co nie znaczy, że jeńcom było łatwo.

Spotkanie organizacyjne w sprawie igrzysk za drutami odbyło się 31 sierpnia 1940. Wzięło w nim udział siedmiu więźniów, przedstawiciele każdej nacji - żołnierze z Jugosławii, Polski, Francji, Belgii, Norwegii, Holandii i Wielkiej Brytanii. Za miejsce tajnego spotkania wybrano izolatkę. Umieszczono na niej napis "uwaga, tyfus". Wszystko po to, aby Niemcy przypadkiem nie odkryli planów jeńców.

W obozie była namiastka znicza olimpijskiego. Została nim puszka po konserwach, w której podpalono resztki tłuszczu. Był też hymn igrzysk. Słowa do niego napisał Polak Wacław Gąsiorowski. Była też flaga olimpijska. Pięć kółek, takich jak we fladze MKOL, wycięto z opakowań po papierosach. Naszyto je na koszuli jednego z oficerów. Jednym słowem, pierwsze jenieckie igrzyska olimpijskie można było uznać za otwarte.

Sześć konkurencji w programie igrzysk

Więźniowie musieli utrzymywać swoje plany w tajemnicy. Nie mogli się o nich dowiedzieć hitlerowscy strażnicy. Plany były jednak ambitne. W harmonogramie igrzysk znalazło się sześć dyscyplin. Pierwszą była siatkówką. Jej, jako jedynej, nie udało się jednak w pełni rozegrać.

W meczu otwierającym zmagania mierzyli się Belgowie z Holendrami. Za porę rozegrania spotkania wybrano moment, w którym strażnicy przebywali na obiedzie. Wykorzystano dwa drzewa rosnące na podwórzu, między nimi rozwieszono sznur, napompowano piłkę. Wszystko przebiegało zgodnie z planem, Belgowie objęli pewne prowadzenie, aż grę przerwał jeden z Niemców. Okazało się, że strażnik spóźnił się na posiłek. Osoby grające w siatkówkę kazał zesłać do karceru.

Nazajutrz miało dojść do siatkarskiego starcia Polaków z Brytyjczykami. Niestety, meczu nie udało się rozegrać.

Potrzeba matką wynalazku

Z innymi dyscyplinami poszło łatwiej. W programie obozowych igrzysk znalazło się kolarstwo. Skąd więźniowie wzięli rower? Skonstruowali go sami. Wykorzystali do tego dwa taborety oraz starą ramę roweru. Każdy z olimpijczyków miał pięć minut. Kto w tym czasie osiągnął najdłuższy dystans, wygrywał.

Sędzią w zawodach był sanitariusz o nazwisku Virion. To on wspomagał jeńców w ukrywaniu igrzysk przed Niemcami. To on pożyczył im swoją ramę z roweru. Kolarze rywalizowali w lazarecie, tak aby strażnicy niczego nie podejrzewali. Virion przyprowadzał kolejnych olimpijczyków i pilnował wejścia do pomieszczenia. Pierwszy złoty medal w obozie pod Norymbergą zdobył Belg. Polacy musieli obejść się smakiem, skończyli rywalizację poza podium.

W programie igrzysk było też pchnięcie kulą. Więźniowie wykorzystali fakt, że w obozie trwała akurat przebudowa ścieżek i dróżek. Gdy niemieccy strażnicy byli na przerwie, szybko zorganizowano zawody. Wybrano kamień, który ważył ok. 5 kg. Znów z pomocą przyszedł sanitariusz Virion, bo przekupił on swoich szefów, by akurat tego dnia brukarzami były wskazane przez niego osoby. Najdalej, bo na odległość 11,20 m, rzucił Jugosłowianin. Swoją radość przeżyli też Polacy. Zgarnęli srebro, pierwszy "krążek" w tych igrzyskach.

Więźniowie przeprowadzili też zawody w łucznictwie. Tutaj znów wykazali się pomysłowością. Łuki skonstruowano z fragmentów wierzbowych witek, zardzewiałych gwoździ i gęsiego pióra. Najlepiej strzelał reprezentant Francji, Polska zdobyła brąz.

Najłatwiej było rozegrać skok w dal. W tym przypadku wykorzystano rów melioracyjny. Liczył on ok. 3 metrów. Polacy nazywali go Wisłą, Brytyjczycy Tamizą, a Francuzi Sekwaną. Znów sędzią był sanitariusz Virion. Mierzył skoki kolejnych sportowców. Najdalej skoczył Norweg, brązowy medal zdobył Polak Jan Cioch.

Ostatnią dyscypliną był bieg na 50 m zwany "karną żabką". Polegał on na tym, że więźniowie ręce mieli założone z tyłu głowy i biegli przed siebie, skacząc i kucając. To był sposób, w jaki Niemcy karali jeńców. Dlatego nawet nie trzeba było zbytnio chować się przed oprawcami. Wystarczyło, że Virion krzyczał do olimpijczyków "schnella" i strażnicy byli przekonani, że w ten sposób sanitariusz karze ich za jakieś przewinienia. Złoty medal zdobył Teodor Niewiadomski. Dzięki sukcesowi Polaka, nasz naród wygrał klasyfikację generalną igrzysk za drutami.

Koniec igrzysk

Zmagania olimpijczyków w obozie pod Norymbergą zakończyły się 8 września 1940 roku. Dla najlepszych przygotowano prowizoryczne podium, medale stworzono z drutów. Łączny dorobek Biało-Czerwonych w tej nietypowej imprezie to cztery "krążki". Złoto, srebro i dwa brązy.

Niestety, w trakcie jednej z rewizji, strażnicy znaleźli złoty medal u Jugosłowianina. Zarządcy obozu połączyli fakty i wpadli na trop igrzysk. Zapowiedzieli nawet nagrody dla tych, którzy puszczą parę z ust i zdradzą szczegóły. Za wyjawienie nazwisk kolegów przewidziano nagrody. Pięć chlebów i pół metra kiełbasy nie wystarczyło jednak, aby ktokolwiek wyjawił prawdę.

Po czasie, olimpijskie nagrody opuściły obóz. Trafiły do Polski, do matki Niewiadomskiego. Znaleziono je, częściowo nadpalone, w budynku zburzonym w trakcie powstawania warszawskiego. Gdy Niemcy, już po zakończeniu II wojny światowej dowiedzieli się o rozgrywanych igrzyskach, odnaleźli Niewiadomskiego. Zaprosili go do Norymbergi. Był gościem specjalnym na stadionie, na którym spartakiadę otwierał sam Adolf Hitler. Aby okazać mu szacunek, niemieccy sportowcy skakali przed Polakiem "karną żabką".

Później Niemcy zaoferowali Niewiadomskiemu fortunę za to, aby oddał im pamiątki po jenieckich igrzyskach. Nie chciał. Ofiarował je Ministerstwu Sportu i Turystyki w Warszawie. Zmarł w 1997 roku. Wcześniej, bo w roku 1980, powstał film fabularny "Olimpiada 40", który opowiadał o wyczynach Niewiadomskiego i jego kolegów w niemieckim obozie.

Niestety, MKOL nigdy nie uznał igrzysk rozgrywanych w obozach jenieckich za oficjalne. Zachowano jednak numerację, tak jakby II wojna światowa nigdy nie miała miejsca, a zmagania olimpijczyków odbyły się zgodnie z planem. Igrzyska w Berlinie w 1936 roku były 11. w historii, kolejne w Londynie w 1948 roku zapisały się w dziejach jako 14. IO.

ZOBACZ WIDEO Zabawna scena w czasie powitania skoczków. "Nie odpowiemy na to pytanie"
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×