Wiktoria Wachowiak marzyła o karierze sportowej. Teraz marzy, aby zatrzymać paskudną chorobę

Pięć lat temu usłyszała, że sport, który tak kochała musi odstawić na drugi plan. Zaczęła się intensywna walka o zdrowie i życie. Treningi zamieniła na żmudną rehabilitację. Wiktoria Wachowiak i jej rodzice nie przestają wierzyć.

Dawid Góra
Dawid Góra
Wiktoria Wachowiak Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Wiktoria Wachowiak

Jeszcze jest szansa na to, aby skoliozę idiopatyczną powstrzymać kosztowną rehabilitacją. 13-latka nadal ma nadzieję na powrót do treningów pływania synchronicznego, ale na pierwszym miejscu stawia normalne życie. Choroba, która przez ostatnie pół roku postępuje w zastraszającym tempie może doprowadzić do konieczności przeprowadzenia operacji kręgosłupa. Ta może pomóc, ale może też spowodować kalectwo. Wszystko zależy od tego, co Wiktoria wypracuje w ciągu najbliższego roku.

To był szok

- Wiktoria zaczęła treningi w pierwszej klasie szkoły podstawowej, a więc odpowiednio wcześnie. Pierwsze sukcesy w tym sporcie przychodzą w wieku około 12 lat. Kiedy więc Wiktoria miała zaczynać prawdziwą karierę w pływaniu synchronicznym, okazało się, że musiała przerwać uprawianie sportu - tłumaczy trenerka Karolina Szymkowiak z AZS AFW Poznań.



Dziewczyna była niezwykle obiecującą zawodniczką. Pływanie synchroniczne to jej największa pasja i całe życie. - To mało popularny, ale ogromnie wymagający sport. Wiktoria miała predyspozycje zarówno fizyczne jak i psychiczne. Wyróżniała się ogromną determinacją - podkreśla trenerka.

Pięć lat temu podczas rutynowych badań lekarz zauważył nieprawidłowości w kręgosłupie. Potem z drżeniem serca Wiktoria i jej rodzice oczekiwali na wyniki specjalistycznych badań u ortopedy. Szybko usłyszeli, co dzieje się z młodą sportsmenką. To nie była diagnoza, to był wyrok. - Skolioza idiopatyczna, czyli postępujące skrzywienie kręgosłupa niewiadomego pochodzenia. To był szok. Wiadomość spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Całe wakacje próbowała psychicznie poradzić sobie z chorobą. Na końcu roku szkolnego zawsze miała dużo treningów i zawodów, a wtedy nagle wszystko się skończyło - opowiada Ernest Wachowiak, ojciec Wiktorii.
Wiktoria po prawej Wiktoria po prawej
Nie dopuszczamy do siebie myśli o najgorszym Życie 13-latka, poza nauką w szkole, upływa na bólu, rehabilitacji i oczekiwaniu na poprawę. Przez 22 godziny na dobę chodzi w sztywnym gipsowym gorsecie. Pozwala on ograniczyć ruchy, a przez to ewentualne urazy do minimum. Niestety, sprawia także, że najzwyklejsze czynności, jak założenie kurtki czy zawiązanie butów, stają się prawdziwymi wyzwaniami.

- Trwa walka, aby nie było konieczności przeprowadzania ryzykownej operacji. W tym wieku następuje skostnienie kręgosłupa i musimy zdążyć z rehabilitacją. W przeciwnym wypadku nie uda się powstrzymać tragicznych skutków. Jeśli Wiktoria nie będzie kontynuować rehabilitacji, sytuacja może skończyć się niewydolnością oddechową, uciskiem na płuca i serce. W najgorszym wypadku Wiktorii może grozić nawet śmierć. Nawet nie dopuszczamy do siebie myśli, że choroba może przyjąć taki obrót - tłumaczy Ernest Wachowiak.

Nathan Adrian usłyszał brutalną diagnozę. Ma raka jądra >>

Decydujące miesiące

Przyszłość Wiktorii rozstrzygnie się w ciągu kilku miesięcy. To jest czas, kiedy rehabilitacja może odnieść pożądany skutek. 13-latka musiała dojrzeć w ekspresowym tempie, przewartościowała całe swoje życie i nieustannie walczy o zdrowie. Tymczasem skończyły się pieniądze rodziców Wiktorii na turnusy rehabilitacyjne i kontynuację walki o przyszłość córki. Potrzeba stosunkowo niewiele, bo jeszcze nieco ponad 18 tys. zł, aby mieć zapewnione środki na najbliższy rok.

Determinacja Wiktorii pomagała jej w sporcie, a teraz jest sprzymierzeńcem w walce z dramatem. Potrzebuje jednak pomocy, aby dokończyć dzieło i pokonać chorobę, która zniszczyła jej życie. Rodzice Wiktorii liczą na pomoc ludzi dobrego serca.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×