Polscy sportowcy w podnoszeniu ciężarów odnosili w przeszłości wiele sukcesów. Jednak obecnie to już tylko wspomnienie. W Paryżu jedyną przedstawicielką tego sportu w naszej kadrze była Weronika Zielińska-Stubińska. To mistrzyni Europy w kategorii do 81 kg, a w mistrzostwach świata była szósta.
Jednak w Paryżu spisała się znacznie poniżej oczekiwań. Polka popsuła dwie próby w rwaniu na 106 kg i jedną na 107 kg. Tym samym jako jedyna spaliła wszystkie podejścia i nie została sklasyfikowana. Nie mogła także startować w podrzucie.
Po nieudanym występie Zielińska-Stubińska zabrała głos w mediach społecznościowych. "Przepraszam wszystkich, których zawiodłam. Nie wiem, co powiedzieć, ale tak jak pisałam, biorę to, co jest, co daje mi dzisiejszy dzień. Przez długi czas organizm dawał radę, ale nie wytrzymał w najgorszym możliwym momencie. Nikt nie jest robotem, ja też nie" - napisała Polka.
ZOBACZ WIDEO: Wilfredo Leon zawiódł w finale? "Zabrakło tych strzelb"
"Fakt jest faktem - spaliłam trzy podejścia i zaliczyłam najgorszy start w karierze w momencie, w którym powinien być najlepszy" - dodała reprezentantka Polski.
Zwróciła ona uwagę na to, że trener kadry rzucał jej kłody pod nogi. Według jej opinii, to mocno przeszkadzało, choć trener uważał, że to miało ją mobilizować.
"Niektóre rzeczy i słowa wstrzymuje się do czasu, ale ja też nie jestem maszyną. Dzisiaj coś pękło, więc ci, którzy są moimi przeciwnikami - możecie być z siebie dumni, nie pozdrawiam. Nie wytrzymałam presji i nie przełamałam zmęczenia psychicznego, które mi towarzyszyło po walce o kwalifikację. Nie mam problemu przyznać się do błędów czy słabości. Na porażkę złożyło się na pewno więcej czynników, ale na głębsze analizy przyjdzie czas" - napisała.
Zielińska-Stubińska dodała też, że dalej chce współpracować z trenerką Pauliną Szyszką.
Czytaj także:
Znamy siatkarską drużynę marzeń. Polak doceniony
Przykry koniec wielkiego finału Marii Andrejczyk