Wsiadłem do rajdówki za ponad 1 mln zł. Wrażenia do końca życia

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Na zdjęciu: Łukasz Kuczera (z lewej) i Mikołaj Marczyk
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Łukasz Kuczera (z lewej) i Mikołaj Marczyk
zdjęcie autora artykułu

Wynajęcie dobrej rajdówki na cały sezon to koszt ponad 1 mln zł. Przejechanie nią kilometra - nawet tysiąc zł. Gwarantuje jednak przeżycia, które pozostają w pamięci. Oto, czego doświadczyłem na własnej skórze z mistrzem Polski za kierownicą.

Rajd Polski

W tym artykule dowiesz się o:

Czy ktoś się zastanawiał, jak to jest siedzieć na prawym fotelu jednego z najlepszych kierowców w Polsce? Niewielu spotyka ten zaszczyt, ale Mikołaj Marczyk szykując się do ORLEN 80. Rajdu Polski postanowił zaprosić mnie na swój odcinek testowy. Była to wyjątkowa okazja, aby na własne oczy zobaczyć i przeżyć, jakie warunki panują w kokpicie rajdówki.

Rajdówka za ponad 1 mln zł

Dwukrotny mistrz Polski na testy wybrał odcinek Elganowo-Pasym. Liczy on nieco ponad dwa kilometry i charakterystyką oddaje to, co czekać będzie kierowców WRC biorących udział w ORLEN 80. Rajdzie Polski. Impreza odbędzie się w dniach 27-30 czerwca wokół Mikołajek. - Nie będzie oszczędzania. Będzie jazda na 100 proc. - zapowiada na wstępie Marczyk.

Gdy wjeżdżamy do Elganowa, kierowca przegapił wjazd na miejsce docelowe. Trudno mu się dziwić, bo okazało się, że ciężarówka ze Skodą Fabią RS Rally2 zaparkowała na podwórku u jednego z mieszkańców tej malowniczej wioski. Będąc na głównej ulicy nic nie wskazuje na to, że jesteśmy w miejscu, w którym lada moment rajdówka będzie pędzić 170 km/h po wąskiej drodze między drzewami. Nie ma mowy o luksusach, ale takie jest życie rajdowca.

ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica zaprasza na ORLEN 80. Rajd Polski. To będzie sportowe święto

Grubo myli się ten, kto sądzi, że Skoda Fabia RS Rally2 ma wiele wspólnego z samochodem, który można spotkać na naszych ulicach, a jego ceny w salonach zaczynają się od nieco ponad 70 tys. zł. Karoseria ma tylko "udawać" pojazd drogowy. Pojedyncze elementy, wykonane z karbonu, potrafią kosztować kilka, kilkanaście tysięcy euro. Wynajęcie porządnej rajdówki na cały sezon to obecnie wydatek rzędu 1-1,5 mln zł. Jednym słowem - rajdy nie są tanią zabawą.

18-20 tys. zł za dzień testowy

Chociaż Elganowo jest małą wioską, to organizacja odcinka testowego dla ekipy rajdowej wiąże się z pewnymi formalnościami. Zaskoczeniem dla przeciętnego Kowalskiego może być to, że są w Polsce firmy, które profesjonalnie zajmują się przygotowaniem takich testów dla załóg rajdowych. Koszt? Ok. 18-20 tys. zł za dzień.

Firmy organizujące odcinek testowy biorą na siebie formalności związane z zamknięciem drogi, opłaceniem opieki medycznej i straży pożarnej, załatwieniem wolontariuszy. Wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Nie ma mowy, aby w momencie przejazdu na trasę wkroczył jakiś nieproszony gość. Dbają o to pracownicy rozstawieni po zakrętach, którzy komunikują się za pomocą krótkofalówek. Jeśli ktoś chce się przemieścić zamkniętą drogą, rajdówka od razu jest wstrzymywana.

- To wcale nie jest dużo - słyszę od osoby zajmującej się organizacją odcinka testowego. Firma często musi brać na siebie koszty związane m.in. z naprawą drogi po zakończeniu jazd. Zdarza się też, że w trakcie jednego dnia swoje rajdówki sprawdza kilka zespołów, więc wydatki można podzielić.

Polska jest zresztą krajem, w którym ekipy rajdowe bardzo często organizują testy. Malownicze trasy na Mazurach służą sprawdzaniu ustawień przed szutrowymi rajdami. Z kolei w okolicach Kłodzka na Dolnym Śląsku często można spotkać załogi testujące auta na asfalcie. Niektórzy nawet nazywają ten region "zagłębiem rajdowym".

Kolejnym zaskoczeniem jest to, że ekipy rozliczają się ze stajniami, w których wynajmują rajdówki, za każdy przejechany kilometr podczas odcinka testowego. Nie ma sztywnej stawki dobowej. Cena za próby na asfalcie waha się od 90 do 100 euro za kilometr (ok. 400-450 zł), w przypadku testów na szutrze stawki idą w górę do nawet 200 euro (ok. 1000 zł).

Niepowtarzalne emocje

Tyle teorii, a jak wygląda odcinek testowy w praktyce? Trudno to opisać, trzeba to przeżyć. W swoim życiu miałem okazję siedzieć na prawym fotelu u boku Roberta Kubicy w samochodzie wyścigowym, jak i na akwenie wodnym w motorówce Bartłomieja Marszałka. Jednak przejazd z Mikołajem Marczykiem z prędkością ponad 170 km/h między drzewami i po nierównej nawierzchni zrobił na mnie największe wrażenie.

- Dla mnie te jazdy to też okazja do sprawdzenia samochodu, więc muszę jechać na 100 proc. - mówi dwukrotny mistrz Polski. Nie kłamie. Pierwszy przejazd zajął ok. 1 minuty i 13 sekund. Ostatni, wraz z poprawieniem się warunków na trasie, już tylko 1 minutę i 11 sekund. To najlepszy dowód. Między kolejnymi wyjazdami mechanicy poprawiają ustawienia Skody Fabii RS Rally2, dokonując wymiany niektórych elementów.

O ile kierowca na torze pokonuje okrążenie za okrążeniem w niemal identyczny sposób i może wymierzyć punkty hamowania, o tyle podczas rajdów szutrowych trasa zmienia się z każdym przejazdem. Siedzący za kierownicą musi być przygotowany na wszystko. Koleiny się powiększają, a z ziemi może odsłonić się potężny kamień. Wystarczy zły ruch kierownicą i można wylądować na drzewie.

Dla takiego pasażera jak ja, najgorsze są "hopki". Wyjeżdżając pierwszy raz na trasę nie mam pojęcia, w którym momencie rajdówka pofrunie przez kilkanaście metrów w powietrzu. Lądowanie potrafi jednak być bolesne. - Wypada, abym ja wiedział, kiedy ta "hopka" będzie - żartuje "Miko", gdy jestem po pierwszym "skoku". Na szczęście pasy bezpieczeństwa trzymają na tyle mocno, że nie ma mowy o "lataniu" po kokpicie rajdowej Skody.

Po opisaniu trasy kierowca ma ten plus, że posiada wiedzę na temat miejsc, w których może się spodziewać efektownych skoków. Jest wtedy w stanie odpowiednio przygotować swoje ciało i napiąć mięśnie. Ważną pracę do wykonania w tym aspekcie ma też pilot. - Fakt jest jednak taki, że odcinek lędźwiowy kręgosłupa obrywa przy takich większych "hopach" albo wypadkach. To zresztą "choroba zawodowa" kierowców i pilotów - tłumaczy mi reprezentant Orlen Team.

Podczas odcinka testowego nie było taryfy ulgowej
Podczas odcinka testowego nie było taryfy ulgowej

Przejazd odcinka testowego w jedną i drugą stronę zajmuje nieco ponad dwie minuty. Po wyjściu z samochodu nie potrzebuję kawy, serce pracuje odpowiednio szybko i mam poczucie, że zapewniłem sobie wystarczająco dużo adrenaliny na resztę dnia.

Z kolei na twarzy "Miko" po kilku takich wyjazdach rysuje się pot. Testujemy w momencie, gdy termometry pokazują ok. 30 st. C. Rajdówka nie ma klimatyzacji, więc trudno się dziwić, że kierowca odczuwa zmęczenie. Wystarczy popatrzeć, jak szybko musi wykonywać manewry kierownicą, reagując na każdą najmniejszą zmianę podłoża i trasy. Tu nie ma prostych liczących kilkaset metrów, niczym na torach F1. Marczyk robi kontrę za kontrą, a w żadnym momencie nie mam poczucia, abyśmy mieli wypaść z trasy. Zresztą trudno o tym myśleć, gdy pędzi się 170 km/h między drzewami. - Może nawet lepiej nie spoglądać w kierunku wyświetlacza z prędkością? - myślę w pewnym momencie.

Przysłowiowy Kowalski rzadko ma okazję, aby usiąść na fotelu obok kierowcy rajdowego. Zdarza się, że przy okazji WOŚP i innych akcji pojawiają się licytacje charytatywnych przejazdów. Warto brać w nich udział, bo można zrobić coś dobrego, a przy okazji na własnej skórze przekonać się, jak dużym wyzwaniem jest prowadzenie rajdówki. Po moim doświadczeniu jedno wiem na pewno - ogromny szacunek dla tych, którzy już pod koniec czerwca zmierzą się z trasami ORLEN 80. Rajdu Polski.    Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także: - Mercedes się nie poddał. Jest kolejna oferta dla Verstappena - Chińczycy płacą ponad 30 mln dolarów. Nikt go nie chce

Źródło artykułu: WP SportoweFakty