Tegoroczna edycja Valvoline Rajdu Małopolski dobiegała już końca. To był ostatni odcinek specjalny, a Tomasz i Joanna Jędrzejczakowie jako przedostatni wyruszali na trasę. Oes prowadził przez górzysty teren na zboczach Góry Makowskiej w Beskidzie Zachodnim. Na niespełna dwa kilometry przed metą doszło do wypadku, który okazał się niezwykle poważny w skutkach. Rajdowy Opel Astra uderzył w drzewo, na miejscu musiał lądować śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Fatalny wypadek Tomasza Jędrzejczaka
"Zostaliśmy zadysponowani na miejsce, gdzie prowadzony był rajd samochodowy. Auto wypadło z trasy i uderzyło w drzewo. Przetransportowaliśmy mężczyznę z poważnym urazem głowy do szpitala w Krakowie" - tak brzmiał lakoniczny komunikat LPR.
Uszkodzenia w rajdówce były na tyle duże, że pracujący na miejscu strażacy musieli rozcinać karoserię. Ostatecznie Tomasz Jędrzejczak w stanie ciężkim trafił do szpitala w Krakowie. Był nieprzytomny. Jego żona i pilotka Joanna z mniej poważnymi obrażeniami została przewieziona karetką do placówki w Suchej Beskidzkiej.
ZOBACZ WIDEO: Mikołajki stolicą motorsportu. Tłumy na ORLEN 80. Rajdzie Polski
U kierowcy załogi numer 122 doszło do obrażeń głowy. Badania potwierdziły rozlany uraz aksonalny oraz porażenie połowiczne lewostronne. Przez tydzień utrzymywany był w śpiączce farmakologicznej. Chociaż wkrótce od wypadku minie miesiąc, nadal oddycha przy wsparciu respiratora.
- Tomek jest już przytomny i jest z nim kontakt. Jego oddech jeszcze jest wspierany przez respirator, ale rozpoczął już neurorehabilitację, której dzielnie się poddaje. Codziennie ciężko ćwiczy, aby wrócić do dawnej sprawności, co nie jest łatwe ze względu na częściowy niedowład. Jak tylko jego stan zdrowia na to pozwoli, pojedzie kontynuować rehabilitację do specjalistycznej kliniki - mówi WP SportoweFakty małżonka kierowcy rajdowego i jego pilotka podczas Valvoline Rajdu Małopolskiego.
Rehabilitacja pochłonie fortunę
To właśnie Joanna Jędrzejczak założyła zbiórkę na leczenie męża. Nie chciała prosić o wiele. Trzytygodniowy pobyt w specjalnej klinice w Krojantach, która spełnia najwyższe standardy leczenia rehabilitacyjnego, to wydatek rzędu 20 tys. zł. Dlatego założyła, że będzie dobrze, jeśli uda się uzbierać nieco ponad tę kwotę.
Dramat Tomasza Jędrzejczaka i mobilizacja środowiska rajdowego sprawiły, że po ledwie kilkunastu godzinach udało się zgromadzić niemal 50 tys. zł (stan na 4 lipca, godz. 22.00). To jednak tylko kropla w morzu potrzeb. Już teraz wiadomo, że kierowca będzie potrzebował większej liczby turnusów w klinice.
Obojętna na dramat kierowcy nie jest Fundacja Sportów Motorowych, organizator Valvoline Rajdu Małopolski. - Dla nas wszystkich to bardzo ważne, żeby Tomek jak najszybciej wrócił do pełni sprawności. Cieszy nas każda pozytywna informacja, ale aby było ich jak najwięcej, potrzebna jest pomoc. Dlatego uruchomiliśmy zbiórkę, by wesprzeć naszych rajdowych przyjaciół w potrzebie. Razem możemy więcej! - mówi nam Gabriel Borowy, prezes fundacji.
Fundacja w kolejnych tygodniach planuje licytację cennych rajdowych przedmiotów, a cały zysk przeznaczony zostanie na leczenie Tomasza Jędrzejczaka. Nikt nie ma bowiem wątpliwości, że pewnego dnia znów pojawi się na którymś z rajdów. Zapowiada to jego żona.
- Dziękuję w imieniu swoim i Tomka za wszelkie okazane wsparcie oraz pomoc finansową setek ludzi. Jestem pewna, że Tomek przybije piątkę chociaż z częścią z nich na jakimś rajdzie w przyszłości - mówi nam Joanna Jędrzejczak.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Rajdowcy są zachwyceni Polską. "Właśnie tego potrzebujemy"
- Stadion Śląski bazą mistrzostw Europy. Zapowiada się kapitalne widowisko