Pierwszy rozdział w historii swoich startów w domowej imprezie Grzegorz Grzyb zapisał w 1999 roku. Był to jednak krótki utwór. Jadący wraz z Jackiem Ścicińskim kierowca wypadł z drogi już na drugim odcinku specjalnym, dachował i kompletnie rozbił swojego Fiata Seicento Sporting.
- Doskonale pamiętam ten start, bo szybko się zakończył. Po inauguracyjnym odcinku, który poszedł nam zupełnie dobrze, już na drugiej próbie zaraz po starcie wylecieliśmy z drogi totalnie demolując nasz samochód. Oczywiście towarzyszyły temu duże emocje, ponieważ była to impreza, którą wskrzesił mój tato ze swoimi przyjaciółmi, więc bardzo chcieliśmy wypaść spektakularnie i jak widać nam się to udało i to dosłownie - żartuje Grzegorz Grzyb.
W kolejnych próbach poszło Grzybowi zdecydowanie lepiej. Już rok później, za kierownicą Peugeota 106 Rallye, wywalczył drugie miejsce w klasyfikacji generalnej i pierwsze w klasie N2. W kolejnych latach sięgał po triumfy w klasie, by w 2006 roku po raz pierwszy pokonać trasę Rajdu Rzeszowskiego w samochodzie z napędem na wszystkie koła, jednak tym razem w innej roli. Wraz z pochodzącym z Mielca Maciejem Rzeźnikiem utworzył załogę samochodu funkcyjnego, a więc rajdówki, która rusza na trasę przed zawodnikami, by sprawdzić czy odcinki są w pełni gotowe na sportową rywalizację.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Odsłonił kulisy meczu polskich siatkarzy. "Niemalże wchodzili na parkiet"
Jedyny raz Abartha
W 2008 roku Grzyb na dobre przesiadł się do wyczynowego samochodu z napędem na cztery koła. Wybór padł na Fiata Abartha Grande Punto S2000. Właśnie w tym samochodzie, w duecie z Przemysławem Mazurem, po raz pierwszy zwyciężył w Rajdzie Rzeszowskim.
- Pierwszy triumf był jednym z moich największych sukcesów w karierze. Po pierwsze osiągnęliśmy go z Przemkiem w bardzo mało konkurencyjnej konstrukcji, jaką było Grande Punto S2000. Po drugie, na początku toczyliśmy bardzo zaciętą walkę z Leszkiem Kuzajem i Arturem Natkańcem. Wymienialiśmy się oesowymi zwycięstwami, a przed kolejnym przejazdem Lubeni, czyli mojego ukochanego odcinka, powiedziałem Leszkowi, żeby w końcu zaczął jechać szybciej - wspomina Grzyb.
- Jak wiemy Leszek nie za bardzo wytrzymywał psychicznie takie uszczypliwości, wkrótce dachował i odpadł z rajdu. Po pierwszym dniu prowadziliśmy w generalce, a ja całą noc nie spałem. Następnego dnia miało padać, a ja bałem się, że w deszczu możemy nie dowieźć tego zwycięstwa - dodaje Grzyb.
Rzeszowianin ostatecznie wytrzymał ciśnienie i wygrał zdecydowanie - z półminutową przewagą nad braćmi Bębenkami. Co ciekawe, Rajd Rzeszowski z 2008 roku to jedyna w historii runda RSMP, w której triumfowała załoga jadąca Abarthem Fiatem Grande Punto S2000.
Rywale mówią "sprawdzam"
Rok później, w sezonie 2009, Grzyb stanął przed wyzwaniem potwierdzenia, że pierwszy triumf nie był przypadkiem. I tak też zrobił, odnosząc drugie z rzędu zwycięstwo, ponownie z Przemysławem Mazurem na prawym fotelu.
- Trudno mi ocenić, która edycja była dla mnie najtrudniejsza, bo za każdym razem poziom adrenaliny był bardzo podobny. Wszyscy moi znajomi, przyjaciele i rodzina liczą na to, że wygram, a logicznym jest, że nie zawsze się to udaje. Każdy rajd to osobna historia. W każdym było mnóstwo przygód i wydarzeń, które wyróżniały daną edycję. Może najtrudniejsza jeszcze przed nami, ale mam nadzieję, że nie w tym roku - śmieje się Grzyb.
- Myślę jednak, że jak do tej pory, najtrudniejsze były właśnie te z 2008 i 2009 roku. To był początek moich startów samochodami najwyższej kategorii, więc te triumfy były dla nas bardzo ważne i emocjonujące - tłumaczy rzeszowianin.
Grzegorz Grzyb w Rajdzie Rzeszowskim stoczył wiele pasjonujących pojedynków m.in. z Bryanem Bouffierem, trzykrotnym mistrzem Polski i pięciokrotnym triumfatorem tych zawodów, a także z Kajetanem Kajetanowiczem, który cztery razy sięgał po mistrzostwo kraju, a trzy razy w Rzeszowie odbierał puchar za zwycięstwo. Grzyb wskazuje jednak, że niezależnie od obsady walczy z jeszcze jednym rywalem.
- Zawsze najtrudniej pokonać samego siebie, ostudzić emocje i chęci, by pojechać jak najdokładniej, najszybciej i bezpiecznie. Jak nie popełniam poważnych błędów to zazwyczaj meldujemy się w pierwszej trójce, a czasem na najwyższym stopniu podium. Oczywiście konkurencja ma olbrzymie znaczenie, ale głowa i odpowiednie nastawienie są nie mniej ważne. Rywalizacja w sezonach, w których Rajd Rzeszowski był rundą mistrzostw Europy, zdecydowanie podniosła poprzeczkę, ale także wcześniejsze starcia z Bryanem czy Kajetanem dawały dużą dawkę adrenaliny i emocji - wspomina trzykrotny mistrz Polski.
W drodze po rekord
W wielu statystykach Rajdu Rzeszowskiego Grzyb jest w ścisłej czołówce. Rzeszowianin ruszał na trasę zawodów już 25 razy, a 24-krotnie w nich rywalizował. Pod względem liczby startów jest zatem absolutnym rekordzistą. Drugi w tej statystyce Dariusz Poloński 14-krotnie ruszał do rywalizacji w Rajdzie Rzeszowskim.
Grzegorz Grzyb również najczęściej z wszystkich kierowców, bo 13 razy - stawał na podium tej imprezy. Łącznie we wszystkich edycjach Rzeszowskiego wygrał 35 odcinków specjalnych w klasyfikacji generalnej i 49 w klasyfikacji mistrzostw Polski. Więcej oesowych triumfów mają tylko Kajetanowicz (36) i Bouffier (47). Grzyb jest także najstarszym triumfatorem podkarpackiej imprezy. Gdy wygrywał po raz ostatni - w 2022 roku - miał 45 lat.
Najwięcej zwycięstw Grzyb odniósł w duecie z Przemysławem Mazurem (2008 i 2009). W 2019 roku triumfował wraz z Robertem Hundlą, a w sezonie 2022 z Adamem Biniędą, z którym startuje do dziś.
W nadchodzący weekend Grzyb postara się poprawić swój wynik w najważniejszej statystyce Rajdu Rzeszowskiego, a więc w liczbie zwycięstw. Najwięcej triumfów ma na swoim koncie Bryan Bouffier. Francuz był najszybszy w 2007, 2010, 2011 (z Xavierem Panserim) oraz w 2015 i 2017 roku (odpowiednio z Thibaultem de la Haye i Gilbertem Dinim).
- Nie da się przejść obok tego obojętnie. Oczywiście, że bardzo chciałbym w moim ukochanym rajdzie być na pierwszym miejscu we wszystkich klasyfikacjach i statystykach. To, że triumfowałem tu czterokrotnie oczywiście bardzo mnie cieszy, ale nie zmienia faktu, że co roku staram i będę się starać zwyciężyć jeszcze raz. Naturalnie chciałbym wygrywać w każdej imprezie, ale na triumfach w Rajdzie Rzeszowskim zależy mi najbardziej - podsumowuje Grzegorz Grzyb.
Czytaj także:
- Polska nadzieja złamała kręgosłup. "Czekamy na kolejną operację"
- Słowa Kubicy dają do myślenia. Czy to koniec związku z Orlenem?