Przepełniona pasją do rajdów Ameryka Południowa po kilku latach przerwy ponownie gościła dwie rundy mistrzostw świata. Najpierw WRC odwiedziło debiutujący w roli gospodarza Paragwaj, a następnie rywalizacja o najważniejsze laury kontynuowana była w Chile na znanych już czołówce, bardzo wymagających, zróżnicowanych i "pożerających" opony szutrach.
Dla Kajetana Kajetanowicza i Macieja Szczepaniaka był to szósty występ w bieżącej kampanii. Polacy od pierwszych kilometrów byli w gronie czołowych załóg WRC2 Challenger. Utrzymując miejsce na podium, prezentowali dobre i równe tempo, kontrolując poczynania rywali.
ZOBACZ WIDEO: Przyjęła pod dach Ukrainkę. Teraz co miesiąc dostaje od niej taki SMS
Gdy ci odrobili trochę dystansu, duet Orlen Rally Team natychmiast kontrował, z nawiązką dokładając kilka sekund. Wszystko szło po myśli Kajetanowicza i Szczepaniaka aż do finałowego odcinka sobotniego etapu. Na jednym z zakrętów, z pozoru niegroźne oparcie samochodu o skarpę skutkowało skrzywieniem zawieszenia o trudny do spostrzeżenia kamień. Konieczność ostrożnej jazdy przez kilkanaście następnych kilometrów spowodowała stratę czasową i spadek na szóste miejsce w kategorii.
Plan na niedzielną część rajdu zakładał awans przynajmniej o jedno oczko i ten udało się z powodzeniem wypełnić. Kajetanowicz ze Szczepaniakiem już o poranku awansowali do pierwszej piątki WRC2 Challenger i aż do mety nie dali sobie odebrać tej pozycji, wywożąc z Chile potrzebne punkty do łącznej tabeli sezonu.
- Trudy Rajdu Chile kibice mogli śledzić między innymi na moich kanałach social media, a my robiliśmy codziennie swoje. Wykonaliśmy plan na niedzielę - awansowaliśmy o jedną pozycję. Tylko tyle mogliśmy zrobić, bo sobotnia strata była zbyt duża. Natomiast cieszę się, że tu przyjechaliśmy. Na pewno sporo wniosków wyciągnęliśmy i zaznaliśmy też wspaniałej atmosfery. Mieszkańcy Ameryki Południowej, zarówno Paragwaju, jak i Chile, mają ogromną pasję i wielkie serca. Ich niesamowita energia towarzyszyła nam przez cały czas, a my mogliśmy z niej czerpać - powiedział kierowca z Ustronia.
- Myślę, że niektórzy ludzie z Europy mogliby się wiele od tutejszych kibiców nauczyć, jeśli chodzi o wsparcie sportowców i swoich idoli. Rajd Chile był bardzo trudny. Mimo że tego się spodziewaliśmy, muszę przyznać, że był on, nawet jak na poziom rajdów WRC, wyjątkowo wymagający - dodał trzykrotny mistrz Europy.
- Chcę bardzo mocno podziękować całemu zespołowi Orlen Rally Team i Rallylab Technology, Owenowi - mojemu inżynierowi i oczywiście Maćkowi. Wszyscy daliśmy z siebie sto procent. Mieliśmy trochę pecha, kilku rzeczy zabrakło, a kilka, na które nie mieliśmy dużego wpływu, zadziałało na naszą niekorzyść. Fajnie, że jesteśmy na mecie. Na pewno walka o podium była możliwa i w zasadzie jeszcze do soboty na tym podium byliśmy, ale takie są rajdy. Na pewno ta sytuacja też nas buduje, wyciągniemy z tej lekcji pozytywy na przyszłość. Teraz wracamy do domów, w których nie było nas prawie cztery tygodnie. Tęsknimy za bliskimi, ale też już myślimy o kolejnym starcie - podsumował Kajetanowicz.
Zespół Orlen Rally Team wraca teraz do Polski i będzie miał okazję pokazać się przed rodzimą publicznością. Najpierw podczas rozgrywanego pod koniec nadchodzącego tygodnia Rajdu Śląska, a następnie w trakcie Rajdowego Ustronia - corocznego święta motoryzacji, odbywającego się w rodzinnym mieście Kajetanowicza.
Rajd Chile w klasyfikacji ogólnej zwyciężył Sebastien Ogier, który tym samym objął prowadzenie w "generalce" WRC sezonu 2025. Francuz pokonał o 11,0 s Elfyna Evansa. Trzeci był Adrien Fourmaux ze stratą 46,5 s do triumfatora.