Jakub Matulka zdobył tytuł rajdowego mistrza Polski. Dokonał tego mając 25 lat, będąc jednym z najmłodszych mistrzów w historii. Sukces gliwiczanina jest tym bardziej imponujący, że przygodę z rajdami rozpoczął ledwie cztery lata temu. Całe dzieciństwo poświęcił bowiem narciarstwu alpejskiemu, w którym jeszcze jako junior odnosił sukcesy i zdobywał medale.
Zamienił narty na rajdówkę
Sam wybór narciarstwa alpejskiego był dość zaskakujący w kraju, w którym sukcesy w skokach narciarskich odnosił Adam Małysz, zaś w narciarstwie biegowym Justyna Kowalczyk. - Dlaczego nie skoki albo narty biegowe? Nie pamiętam. Od małego jeździłem z rodzicami na nartach. W pewnym momencie zdecydowaliśmy, że po prostu będę to robił częściej - mówi nam kierowca Lotto Matulka Rally Team.
ZOBACZ WIDEO: "Nie dam sobie tego wmówić". Stanowcza reakcja Zmarzlika
Matulka jako kilkuletni chłopiec zapisał się do klubu w Gliwicach i zaczął występować najpierw w ligach śląskich, a później zawodach o randze Pucharu Polski. W końcu trafił do klubu z Zakopanego. Niektórzy wróżyli mu niezłą karierę w narciarstwie alpejskim. - Byłem całkiem niezły, to fakt. Jednak zakończyłem ten etap życia ok. 18. urodzin. Decyzja zapadła w związku z kontuzjami kolan i kręgosłupa, które mnie trapiły. Do tego doszło wypalenie - dodaje 25-latek.
Nie był to jednak koniec związku Matulki ze sportem. Będąc już pełnoletnim mężczyzną, postawił na rajdy. - Tak naprawdę od małego miałem słabość do motorsportu. Oglądałem F1, wyścigi i dużo jeździłem na gokartach. Mój ojciec w latach 90. też miał epizod rajdowy i wspólnie uznaliśmy, że kupimy samochód rajdowy i zobaczymy, co z tego wyjdzie - opowiada Matulka.
Gliwiczanin swoją przygodę z nową dyscypliną rozpoczął od starego Peugeota 206 w wersji rajdowej. Zaczął ścigać się w zawodach organizowanych przez Automobilklub Tyski na torze testowym Fiata w okolicach tamtejszej fabryki. - Nagle okazało się, że mi to wychodzi. I tak to poszło - zdradza Matulka.
Czasu nie cofnie
Wystarczyły cztery lata startów, aby Jakub Matulka zwyciężył w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski. Jak sam przyznaje, nie żałuje decyzji o porzuceniu narciarstwa alpejskiego. - To stało się moim marzeniem, aby w taki sposób jeździć samochodem, w jaki teraz jeżdżę. To zasługa wielu partnerów i mojego ojca, że doszedłem do takiego etapu - mówi.
Nie ulega jednak wątpliwości, że Matulka jest o krok za rywalami w związku z tym, że tak późno postawił na rajdy. - Narciarstwo alpejskie lubię i przez problemy zdrowotne tak często nie jeżdżę w górach. Czasem się jednak zastanawiam, co bym osiągnął, gdybym pozostał przy nartach, ale na pewno nie żałuję, że zostałem kierowcą rajdowym - podkreśla nowy mistrz Polski.
- Czasu nie cofnę - zaznacza kierowca Lotto Matulka Rally Team, którego cieszy "ewidentny progres" w jeździe. - Oczywiście, że żałuję, że nie zacząłem się ścigać jako 16-latek, bo byłbym w innym miejscu. Teraz do rajdów wchodzi nowe pokolenie kierowców, które zaczyna jeździć samochodami w wieku 12 lat. Gdy osiągają pełnoletność, to zdobywają prawo jazdy i są gotowym produktem na mistrzostwa świata WRC. Ja zacząłem jako 22-latek, więc trochę późno, ale oby nie za późno - dodaje.
Z mistrzostw Polski do mistrzostw Europy
Wiele wskazuje na to, że Matulka w sezonie 2026 nie będzie walczył o obronę tytułu w RSMP. Młody kierowca woli skupić się na rywalizacji o mistrzostwo Europy w cyklu ERC. Wynika to z faktu, że na krajowym podwórku trudno mu o dalszy rozwój, a koszty rywalizacji są ogromne.
- Na pewno chciałbym się skupić na rozwoju, a to oznacza starty za granicą. Chciałbym kontynuować występy w mistrzostwach Europy, ale zobaczymy, jakie będą moje możliwości budżetowe. Wspólne starty w Europie i w Polsce? To mało prawdopodobne. Bardziej realny scenariusz to treningowe występy w konkretnych rajdach w Polsce, ale przede wszystkim rywalizacja w europejskim cyklu - zdradza nam swoje plany Matulka.
Zmorą kierowców rajdowych w naszym kraju jest znalezienie budżetu na starty. Topowa rajdówka to wydatek rzędu co najmniej 1,5 mln zł. Do tego dochodzą koszty związane z opłaceniem testów i logistyką. Nowo koronowany mistrz Polski ma w tym aspekcie wsparcie ojca oraz koordynatora Pawła Kajzara. - Jesteśmy trzyosobowym teamem i wspólnie szukamy rozwiązań finansowych - mówi Jakub Matulka.
W środowisku rajdowym można usłyszeć, że ostatnie lata to spory regres w zakresie sponsoringu. Przedsiębiorcy najpierw tłumaczyli się pandemią koronawirusa, a później wojną w Ukrainie i trudną sytuacją geopolityczną. Matulka nam to potwierdza. - Zdobycie porządnego finansowania jest dużym wyzwaniem. Mało firm jest chętnych na wspieranie motorsportu i to takimi kwotami, jakie są potrzebne. Przerażają mnie te kwoty, ale staram się o tym nie myśleć, gdy siedzę w samochodzie, bo to tylko przeszkadza w szybkiej jeździe - komentuje.
W mistrzostwach Europy na własnej ziemi?
Jakub Matulka tytuł rajdowego mistrza Polski przypieczętował na własnej ziemi, notując bardzo dobry wynik w Rajdzie Śląska. - Ułożyło się to świetnie, bo to mój domowy rajd i drogi, które znam. Może nie były to ulice, którymi jeżdżę na zakupy, ale świętowałem tytuł w miejscu, które jest mi bliskie. Sam sobie narzuciłem presję, która mi trochę ciążyła, ale dałem radę - cieszy się 25-latek.
Być może w przyszłym roku będzie podobnie. Działacze odpowiedzialni za Rajd Śląska są zdeterminowani, by przejąć prawa do Rajdu Polski, o czym informowaliśmy niedawno w WP SportoweFakty. Wówczas to właśnie na ulicach Katowic i innych śląskich miast odbywałaby się runda mistrzostw Europy ERC.
- Chciałbym, aby mój domowy Rajd Śląska był w mistrzostwach Europy - komentuje Matulka, który równocześnie nie chciałby, aby Mikołajki - organizator Rajdu Polski w ostatnich latach - straciły kultową imprezę.
- Bardzo lubię też szutry i dotychczasowy Rajd Polski, który od dwóch dekad był w Mikołajkach. Nawet jeśli Rajd Śląska stanie się rundą mistrzostw Europy, to nie oznacza, że na Mazurach nie będzie żadnej imprezy rajdowej. Tamtejsze trasy są fenomenalne, a w Polsce praktycznie nie mamy rajdów szutrowych. Jeśli kolejny zniknie, to będzie tragedia - podsumowuje Jakub Matulka.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty