Kajetan Kajetanowicz: Za mną najtrudniejsze chwile w karierze

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Kajetan Kajetanowicz
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Kajetan Kajetanowicz

Dwukrotny rajdowy mistrz Europy Kajetan Kajetanowicz w rozmowie z WP SportoweFakty o rywalizacji w Rajdzie Azorów, imponującym powrocie po wypadku i wielu miesiącach starań o dopięcie programu startów na ten sezon.

Jeszcze na krótko przez Rajdem Azorów, Kajetan Kajetanowicz nie był pewny, jak będzie wyglądał jego sezon. Najlepszy polski kierowca rajdowy ostatecznie po raz trzeci spróbuje zdobyć tytuł najlepszego rajdowca w Europie i wystartuje w cyklu ERC. Pierwszą rundę w Portugalii rozpoczął w mistrzowskim stylu od wygranych oesów, ale później przytrafił się błąd, który przekreślił szansę na zwycięstwo w rajdzie. "Kajto" wrócił na ostatni dzień ścigania, wygrał trzy oesy i zdobył sześć punktów do klasyfikacji sezonowej.

[b]

WP SportoweFakty: Z Portugalii przyleciał pan bardziej zadowolony, po tym, jak udało się wrócić w imponującym stylu po wypadku na początku drugiego dnia, czy jednak rozczarowany brakiem zwycięstwa?[/b]

Kajetan Kajetanowicz: - Ten rajd mogę podzielić na trzy części. Najpierw trudne przygotowania, ale udany początek i prowadzenie w klasyfikacji generalnej, później błąd już na pierwszym odcinku kolejnego dnia, który wyeliminował nas z dalszej jazdy. Zdecydowaliśmy, że wrócimy do rywalizacji w sobotę, chociaż o walce o zwycięstwo nie było już mowy, ale do zdobycia były punkty za miejsce w etapie. Zespół pokazał duże serce do walki, naprawiliśmy samochód i wszyscy mieliśmy motywację, aby jeszcze powalczyć. Dzięki temu wróciliśmy z sześcioma punktami. Liczyliśmy na więcej, ale z Portugalii wyjechaliśmy w dużo lepszych nastrojach niż mogłoby się to wydawać po wypadku. Jestem dumny z mojej ekipy. Oczywiście wynik nie jest zadowalający, ale biorąc pod uwagę, co się działo na trasie, wykonaliśmy kawał dobrej roboty.

Rajd Azorów to chyba najbardziej nieprzewidywalne zawody ze względu na zmienną pogodę. Co w tym roku zaskoczyło najbardziej?

ZOBACZ WIDEO SSC Napoli trafiło, ale nie zatopiło Juventusu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Tu liczy się przede wszystkim pokora. Możesz przejechać ten rajd 100 razy, a w 101. zaskoczy cię w teoretycznie w najmniej oczekiwanym miejscu. Trasy są szalenie wąskie, więc marginesu błędu praktycznie nie ma. Przyczepność zmienia się co zakręt. Miejscowi mówią, że są tam cztery pory roku jednego dnia. Od grudnia do marca panuje pora deszczowa, więc drogi się wypłukują, przez co po remoncie zmieniają swoją charakterystykę. Dlatego na Azorach nawet doświadczenie z ubiegłych sezonów może oszukać.

Minęły cztery miesiące od pana ostatniego startu w rajdzie. Nie czuł się pan "zardzewiały" za kierownicą?

- Nic z tych rzeczy. Ostro się przygotowywałem i trenowałem przez zimę. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, gdzie i czy będziemy startować, ale wiedziałem, że muszę być gotowy. Ćwiczyłem kondycję, refleks, koncentrację. Jeździłem też na gokartach. Trening kierowcy rajdowego różni się mocno od treningów sportowców z innych dyscyplin. Trening zdolności manualnych, mięśni głębokich, którymi kierowca "czuje" samochód. Mało osób zdaje sobie sprawę również z tego, że koncentrację też można ćwiczyć, a choćby w Internecie da się znaleźć mnóstwo sposobów na jej poprawę. Rajdowiec za kierownicą robi kilka rzeczy jednocześnie i musi błyskawicznie analizować, podejmować decyzje, utrzymać koncentrację na najwyższym poziomie przez kilkanaście lub więcej minut i przy tym wszystkim wytrzymać to kondycyjnie.

Długo czekaliśmy na ogłoszenie pana planów na ten sezon. Ostatnie miesiące były najbardziej stresujące w karierze?

- Zdecydowanie były to najtrudniejsze chwile w mojej sportowej karierze. W życiu jestem jednak optymistą i do wszystkiego staram się być pozytywnie nastawiony. Cały czas wierzyłem, że damy radę dopiąć ten sezon. Trzeba być twardym, ale za mną stoi grupa wspaniałych ludzi. Mam kapitalny zespół bez którego nie byłbym w stanie wygrywać.

Rajdy to drogi sport, dlatego ułożenie odpowiedniego, ambitnego programu jest dużym wyzwaniem. Nie ukrywam, że spora w tym zasługa mediów, które o nas piszą. Sponsorzy nie płacą potężnych pieniędzy tylko dlatego, że Kajetanowicz jest sympatyczny i szybko potrafi jeździć samochodem. Tam, gdzie w grę wchodzą duże pieniądze nie ma sentymentów. W dzisiejszych czasach dla sponsorów liczą się tzw. zwroty medialne, czyli ich marek w mediach za pośrednictwem moim i całego zespołu. To jest równie ważne, jak wyniki.

Rajdom chyba ciężko konkurować z takimi dyscyplinami, jak piłka nożna czy skoki narciarskie.

Rajdy są skomplikowane, trzeba im poświęcić dużo czasu, żeby je zrozumieć i śledzić. Zawody trwają kilka dni, więc odpowiednia promocja nie jest sprawą prostą. Jednak rajdy mają tę zaletę, że od zawsze budzą zainteresowanie, mają swój niepowtarzalny klimat i wywołują u kibiców dreszczyk emocji.

W tym roku ma pan szansę na trzeci tytuł rajdowego mistrza Europy. Wiadomo już, które rundy znajdą się w programie?

- W mistrzostwach Europy mamy osiem rund, w siedmiu pojedziemy na pewno.

Z którejś zrezygnujecie?

- Najprawdopodobniej pojedziemy we wszystkich, ale to jeszcze nie jest przesądzone.

Tak jak w ubiegłym roku kibice zobaczą pana na Rajdzie Polski?

- Nie mamy Rajdu Polski w swoim kalendarzu. Cieszę się z tego, że udało się zapewnić kolejny sezon w ERC i znów mamy okazję bronić tytułu.

W porównaniu z ubiegłym sezonem, doszło do jakichś zmian w zespole?

- Najważniejsze rzeczy pozostają bez zmian. Nadal startujemy Fordem Fiestą R5, chociaż brałem pod uwagę inne możliwości. Mogę wyjawić, że testowałem Skodę Fabię R5. Skoda jest mocniejszą rajdówką, ale ostatecznie zaufałem krakowskiemu oddziałowi M-Sportu, w którym pracują sprawdzeni ludzie. Do marki nie jestem przywiązany, bardziej do ludzi, na których wiem, że mogę polegać. Poza tym Fiestę znam doskonale i wiem czego się po niej spodziewać.

Rozmawiał Maciej Rowiński

Komentarze (0)