Rajd Węgier: zgrzyt na zakończenie mistrzostw Europy. Aleksiej Łukjaniuk oskarża o przygotowanie niebezpiecznej trasy

Materiały prasowe / ERC / Na zdjęciu: Aleksiej Łukjaniuk
Materiały prasowe / ERC / Na zdjęciu: Aleksiej Łukjaniuk

Do sporego zgrzytu doszło na zakończenie rajdowych mistrzostw Europy. Aleksiej Łukjaniuk, który na ostatnim oesie stracił szansę na obronę tytułu, oskarżył organizatorów o fuszerkę i nieprzygotowanie trasy do rywalizacji.

Łukasz Kuczera z Nyiregyhazy

Na ostatnim oesie Rajdu Węgier rozegrały się losy tytuły mistrza Europy (ERC). Najpierw Chris Ingram zniszczył oponę i wydawało się, że stracił mistrzostwo, ale chwilę to samo spotkało Aleksieja Łukjaniuka. Rosjanin spadł w klasyfikacji rajdu na drugie miejsce i tym samym nie obronił tytułu sprzed roku (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Po zakończeniu rywalizacji Łukjaniuk nie ukrywał, że trasa przygotowana przez organizatorów Rajdu Węgier pozostawiała sporo do życzenia. Przypomnijmy, że w walce o tytuł mistrza Europy liczył się też Łukasz Habaj, ale Polak również miał problemy na trasie. W piątek rozbił się na odcinku testowym, a w sobotę najpierw złapał "kapcia", by później zniszczyć zawieszenie.

Czytaj także: Pech Łukasza Habaja w Rajdzie Węgier

- Ciężko ukrywać mi emocje. Dobrze dla kraju i organizatorów, że stawiają na nowe imprezy, ale warunki były fatalne. Męczyliśmy się od początku. Nie zgodzę się z miejscowymi kierowcami, którzy mówią o świetnych warunkach. Najwidoczniej nie byli nigdzie indziej i nie widzieli jak mogą wyglądać dobrze zorganizowane rajdy - grzmiał Łukjaniuk.

ZOBACZ WIDEO: F1. Robert Kubica o swoich początkach. "Musiałem podkładać poduszki na siedzenie żeby cokolwiek widzieć"

Rosyjski kierowca nie potrafił sobie przypomnieć rajdu, w którym tak wielu kierowców przebiłoby opony na trasie. - Co chwilę ktoś łapał "kapcia", a przecież to rajd asfaltowy. Powinniśmy podnosić argument o bezpieczeństwie, pytać skąd takie warunki - dodał Łukjaniuk.

Podobnego zdania był pilot Łukjaniuka, Aleksiej Arnautow. - Być może w czerwcu byłoby tu fajnie, ale nie w listopadzie. Nigdy nie nazwałbym tego rajdu asfaltowym. Część moich notatek była do wyrzucenia. W każdym zakręcie było jakieś błoto, brud, kamienie. Nawet na prostych. Tego było za dużo, to było niebezpieczne - stwierdził rosyjski pilot.

Ingram, który został nowym mistrzem Europy, starał się zrozumieć rozgoryczenie Łukjaniuka. - Jest mi przykro z jego powodu, bo przez cały rajd pokazywał dobre tempo i prowadził. To był bardzo trudny rajd. Ostatni odcinek to pokazał. To było piekło, stąd te kontrowersje - skomentował Brytyjczyk.

25-latek nie ukrywał, że na pewnym etapie sam pożegnał się z tytułem mistrza Europy, gdy na ostatnim oesie złapał "kapcia". - W pierwszej chwili czułem złość. Musiałem jechać wolno i nie wiedziałem na jakiej pozycji skończę. Pomyślałem sobie "no tak, typowo, jak to w moim życiu". Czekałem i nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Aż nagle ktoś powiedział, że Łukjaniuk też stoi na trasie, że ma zniszczoną oponę. To było 20 minut jak cały ten sezon. Z nieba do piekła i znów do nieba - podsumował Brytyjczyk.

Czytaj także: Kubica ciągle sfrustrowany Williamsem

Ingram zakończył mistrzostwa Europy z 141 punktami na koncie. Łukjaniuk zdobył ich 132. Habaj po Rajdzie Węgier spadł na trzecie miejsce w klasyfikacji. Polak w rozegranych rundach ERC zgromadził 116 "oczek".

Komentarze (0)