Marcin Turski od ponad dwóch lat walczył z rakiem jelita grubego. Prognozy lekarzy nie były najlepsze. Nawet specjaliści ze Stanów Zjednoczonych dawali mu maksymalnie 40 miesięcy życia. Były kierowca rajdowy nie zamierzał się poddawać i rozpoczął walkę z groźnym przeciwnikiem.
Turski skorzystał z chemii, której organizm nie tolerował. Dlatego konieczne było szukanie innego sposobu leczenia. Wyjściem miała być specjalna terapia za granicą, która dawała nadzieję na wyleczenie rajdowca. Aby skorzystać z nowoczesnej metody, konieczne było zgromadzenie 150 tys. zł.
Do wpłacania pieniędzy na leczenie Turskiego zachęcał m.in. Krzysztof Hołowczyc. Na dwa dni przed końcem zbiórki na jej koncie znajduje się 147,5 tys. zł. Tyle że dotarła do nas bardzo smutna wiadomość. Były kierowca rajdowy zmarł w wieku 46 lat.
Turski miał na swoim koncie szereg sukcesów. Już w roku 1995 został mistrzem kraju w wyścigach samochodowych, ale swoją przyszłość wiązał z rajdami. Pojawił się nawet na trasie legendarnego Rajdu Monte Carlo w WRC w roku 1998. To była nagroda za świetną jazdę i zwycięstwo w Pucharze Cinquecento Sporting we wcześniejszym sezonie.
Na swoim koncie Turski zapisał m.in. tytuł mistrza Polski w klasie A-5 w roku 1998, a kilka lat później zwyciężył klasyfikację zespołową wraz z Subaru Poland Rally Team. Wygrywał Rajd Warszawski, Rajd Elmot czy Rajd Kormoran.
Swój ostatni występ zanotował w sezonie 2008. Następnie zajął się szkoleniem kierowców, jako kaskader występował w filmach. Pełnił też funkcję trenera i logistyka w polskich zespołach rajdowych.
Czytaj także:
Kubica nadal ma żal do Niemców
Hamilton wziął udział w proteście na ulicach Londynu