Krzysztof Hołowczyc miał niemal dekadę przerwy w występach w Rajdzie Dakar. Biorąc pod uwagę, że na start w imprezie należy przygotować budżet w wysokości co najmniej 2 mln zł, olsztynianin najpewniej nie myślałby o powrocie do poważnego ścigania, gdyby nie Jarosław Peczka. To właśnie biznesmen z Łodzi w największym stopniu zapewnił "Hołkowi" niezbędne środki.
Lewandowski zainwestował w jego biznes
"Pięć groszy" do budżetu polskiego rajdowca dorzucił Robert Lewandowski. Napastnik FC Barcelony od kilku lat jest partnerem biznesowym Jarosława Peczki. Wspólnie założyli firmę Bio-Lider, która po ledwie kilkunastu miesiącach zaczęła zarabiać na siebie i przynosić milionowe przychody.
- Biotechnologia to nauka, której idea jest mi bliska: to nowoczesne rozwiązania służące społeczeństwu, przyrodzie i całej planecie. Po zapoznaniu się z pomysłem moich wspólników, dostrzegłem w nim ogromny potencjał, również inwestycyjny. Spotkanie z Jarkiem utwierdziło mnie w tym przekonaniu - tak "Lewy" tłumaczył swoją decyzję biznesową na początku 2021 roku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie jest żart. Tak trenują polscy skoczkowie
Do Peczki należy też firma BIO-GEN, która specjalizuje się w produkcji biopreparatów dla rolnictwa i ochrony środowiska. Biznesmen uznał, że start Hołowczyca w Dakarze da jego przedsiębiorstwu niezbędną reklamę. Mówimy w końcu o najsłynniejszej imprezie terenowej świata, którą co roku obserwują kibice na całym świecie. Prosto z Arabii Saudyjskiej wydarzenia relacjonują dziennikarze i fotoreporterzy z wielu państw.
- Wszystko co robimy, robimy zawsze na 100 proc. W biznesie, tylko dzięki takiej strategii można osiągać najlepsze wyniki. Ciężka praca, wytrwałość i zaangażowanie, a czasem trochę ryzyka przynoszą efekty. Z pewnością dzięki takiemu podejściu BIO-GEN jest liderem rynku - mówi Peczka o swojej firmie.
Zdaniem właściciela firmy BIO-GEN, współpraca z Hołowczycem i promocja poprzez rajdy terenowe jest czymś "naturalnym". - Jego podejście do sportu, determinacja i zaangażowanie są z pewnością wyjątkowe. Tegoroczny Dakar to chyba najtrudniejszy w jakim startował, codziennie śledzę relacje i podziwiam upór, i determinację! I na tym polega wyjątkowość "Hołka", nie poddaje się, za co go bardzo szanuję - dodaje.
Wsparcie dla WOŚP motywuje Hołowczyca
Krzysztof Hołowczyc w swoim ostatnim starcie w Rajdzie Dakar w roku 2015 osiągnął wymarzone miejsce na podium. Po niemal dekadzie olsztynianin marzył o powtórzeniu tego wyniku. Od początku było jasne, że realizacja tego zadania będzie niezwykle trudna. "Hołek" nie ścigał się dotąd w Arabii Saudyjskiej, która jest "domem" Dakaru od kilku lat. Ponadto jego pilot Łukasz Kurzeja jest debiutantem w tej imprezie, więc należało oczekiwać, że zapłaci frycowe.
Już na drugim etapie Hołowczyc ratował się przed wjechaniem w motocyklistę, który zabłądził na trasie. Polski kierowca uderzył w głaz, urwał koło i poniósł spore straty czasowe. Na samym początku rajdu było zatem jasne, że z marzeń o podium Dakaru nic nie wyjdzie. - Musiałem podjąć ryzyko, żeby nie zabić człowieka. (...) Nie miałem wyjścia, musiałem odbić, żeby go nie rozjechać. Niestety uderzyliśmy w potężny głaz. Rozbiliśmy dość poważnie samochód - relacjonował to zdarzenie olsztynianin.
Hołowczyc wraz z Peczką mają jednak jeszcze jeden cel w tegorocznym Dakarze - jest nim niesienie wsparcia dla WOŚP. Na masce samochodu Polaka znalazło się sporych rozmiarów serce inicjatywy założonej przez Jerzego Owsiaka. Po zakończeniu rajdu maska zostanie zlicytowana, a zysk z jej sprzedaży trafi na konto WOŚP. Dodatkowo biznesmen przekaże na fundację 10 zł za każdy kilometr przejechany przez "Hołka". Dlatego ten nie wycofał się z rywalizacji, choć po wydarzeniach z drugiego etapu miał problemy z kręgosłupem i narzekał na częściowy paraliż w ręce.
- Jestem dumny, że nasze logo znajduje się na aucie tak wyjątkowej załogi. Chłopaki zbierają kilometry dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. BIO-GEN przekaże za każdy kilometr odcinków specjalnych 10 zł. Dobrem należy się dzielić, a my od wielu już lat gramy razem z orkiestrą Jurka Owsiaka - mówi Peczka.
Peczka przekazał na WOŚP niemal 3 mln zł
Jarosław Peczka wspiera Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy od dawna. Szacuje, że wydał na ten cel już ponad 2,75 mln zł. Również Krzysztof Hołowczyc bierze udział w każdej edycji wydarzenia organizowanego przez Jerzego Owsiaka. Chociażby przed rokiem za możliwość doświadczenia emocji w rajdówce z "Hołkiem" podczas Rajdu Barbórka zwycięzca licytacji zapłacił aż 8500 zł. Pod tym względem kierowca i biznesmen tworzą "mistrzowskie partnerstwo", jak sami to określają.
Zaczęło się od wylicytowania przez Jarosława i Agnieszkę Peczków misia o wartości 30 zł za kwotę ponad 30 razy większą. Z czasem, wizytując szpitale i kliniki, rodzina właściciela firmy BIO-GEN odkryła, jak wiele sprzętu wokół ma naklejone loga WOŚP. - Owsiak jest jedną z niewielu osób, która rzeczywiście potrafi jednoczyć Polaków. Nie zawsze w 100 procentach wszystkich, ale ideałów przecież nie ma - powiedział później biznesmen w jednym z wywiadów dla gazeta.pl.
Peczka upodobał sobie licytowanie Złotych Serduszek. Za rekordowe w roku 2019 zapłacił aż 1,2 mln zł. - W ciągu dziesięciu minut musiałem szybko z żoną negocjować nowy budżet na licytację - opowiadał w TVN24.
Łódzki biznesmen sam nazywa siebie "beksą". Od kilku lat Peczka nie czyta maili i listów z prośbą o wsparcie. Nie potrafił przejść obok nich obojętnie, ale też z czasem zrozumiał, że sam nie zbawi świata. - Dlatego cieszę się, że w podejmowaniu decyzji, komu należy pomóc najpierw wyręczają mnie takie osoby jak Jurek Owsiak czy moja żona - powiedział w "Gazecie Wyborczej".
32. finał WOŚP pod hasłem "Płuca po pandemii. Gramy dla dzieci i dorosłych" odbędzie się 28 stycznia 2024 roku - już po powrocie Hołowczyca z Dakaru. Wtedy też najpewniej Peczka ruszy do licytacji po kolejne Złote Serduszko.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Ferrari zaskoczy głośnym transferem? Zespół ma nową opcję
- GP Las Vegas po staremu. Kierowcy F1 nie będą zadowoleni