- Znowu bardzo chcieliśmy coś pokazać i wygrać. Po piątkowych przygodach na wydmach startowaliśmy z odległej pozycji za ciężarówkami. Na wydmie dogoniłem jedną z nich, chciałem ją wyprzedzić. Szlak był na jedno auto, a ciężarówki jadą w specyficzny sposób. Dojeżdżają do górki, tam stają na chwilę i dopiero zjeżdżają. Właśnie utkwiliśmy po raz pierwszy - opisał swoją przygodę na trasie Krzysztof Hołowczyc.
- Wykopywanie nie zajęło długo, bo około pięciu minut. Wiedzieliśmy już jednak, że ciężko będzie dogonić czołówkę. Pojechaliśmy dalej i w terenie, który był opisany w książce drogowej jako "small dunes", stanęliśmy na dobre. Wyskoczyliśmy i samochód zarył dziobem w piach. Tam już straciliśmy bardzo dużo i to było po odcinku specjalnym - dodał.
-To dobre doświadczenie, bo wiem, że jeszcze nie czuję się pewnie na wydmach i muszę się nauczyć je czytać - zakończył.
Źródło: dakar.pl