Marcin Frączak: Na 15 miejscu, wraz z pilotem Rafałem Martonem, ukończył pan 35. Rajd Dakar. Co dla pana znaczy to miejsce?
Adam Małysz: Plan wykonaliśmy z nawiązką, bo chcieliśmy być w pierwszej dwudziestce. Nawet nie marzyłem, że na tak wysokiej pozycji ukończymy rajd. Dakar jest mało przewidywalny, nigdy praktycznie nie wiadomo co kierowcę może tam czekać. Raz zakopałem się na wydmie siedemset metrów przed metą odcinka. To pokazuje, że trzeba być czujnym do samego końca, nawet na chwilę nie można odpuścić.
Na którym rajdzie było trudniej. Na pierwszym, czy na drugim?
- Na drugim. Gdy pierwszy raz wystartowaliśmy z Rafałem Martonem w Dakarze, chodziło głównie o to, aby dojechać. Tym razem już się ścigaliśmy. Było bardzo ciężko. Poza tym do końca nie wiedzieliśmy, czy wystartujemy. Na szczęście udało nam się zamknąć budżet, a także osiągnąć cel co w kontekście rozmów ze sponsorami jest bardzo ważne.
Jak się układała pana współpraca z Rafałem Martonem na trasie Dakaru?
- Bardzo dobrze. Tylko raz się pokłóciliśmy, ale wszystko sobie już wyjaśniliśmy. Rafał momentami zwracał mi uwagę, że za szybko jadę o co się posprzeczaliśmy. Sportowca, który odnosił sukcesy w innej dyscyplinie trudno jest stopować, stąd doszło do nieporozumień.
Czy dał pan choć na chwilę Rafałowi Martonowi usiąść za kierownicą?
- Ja nie dałem, ale dał za to szef zespołu. Pozwolił Rafałowi usiąść za kierownicą Toyoty w drodze do hotelu.
Przez wiele lat skakał pan na nartach. Teraz zdarza się, że za kierownicą rozpędzonego samochodu przeskakuje pan przez wydmy. Gdzie jest łatwiej zachować równowagę, spokój?
- W skokach jest łatwiej. Gdy skoczek źle wyjdzie z progu, to ma szansę w powietrzu jeszcze coś poprawić. Gdy zaś źle pokonam wydmę, to mogę tylko czekać na to jak wylądujemy.
Ukończył pan Dakar na 15. miejscu. Czy marzy pan o tym, aby kiedyś stanąć na podium, wygrać ten rajd?
- Zajęliśmy z Rafałem wysokie, 15. miejsce i teraz to mamy przesrane, bo niektórzy kibice nas się pytają kiedy wygramy. A przecież nie tylko do czołowej dziesiątki będzie nam strasznie trudno wejść, co nawet poprawić się o jedną czy dwie pozycje. Teraz będzie już bardzo ciężko przesuwać się do przodu.
A jak pan ocenia Toyotę Hilux, na której pan startował?
- Czasami zastanawiałem się, czy ten samochód nie jest dla mnie za dobry. Toyota spisywała się wspaniale. Zresztą w poprzedniej edycji Toyota była na trzecim miejscu, a w tym na drugiej pozycji ukończyła Dakar. Toyotą Hilux można wygrać ten rajd, ale do tego też potrzebne są odpowiednie umiejętności. Ja póki co nie mam takich umiejętności, aby wygrać szybko ten rajd.
Co zrobiło na panu największe wrażenie na Dakarze?
- Bardzo podobały mi się góry w Ameryce Południowej oraz kamienista pustynia Atacama. Zdziwiony byłem aż tak dużym zainteresowaniem rajdem ze strony kibiców. Byli oni w miejscach, w których wydawało się, że nie ma ich prawa być. Kibice pojawili się nawet na wydmach.
Miał pan okazję coś zobaczyć, podziwiać krajobrazy?
- Nie za często, ale na dojazdach delektowałem się widokami. Czasami wyjmowałem telefon i robiłem zdjęcia. Starałem się wykorzystać każdą chwilę na oglądanie gór w Ameryce Południowej.
Czy zamierza pan wystartować w przyszłym roku w Rajdzie Dakar?
- Tak, z Rafałem już na ten temat rozmawialiśmy. Obaj chcemy wystartować w następnym Dakarze, ale do tego potrzebny jest odpowiedni budżet, który będziemy musieli zgromadzić.
Po przejechaniu drugi raz Rajdu Dakar ma pan pewne doświadczenie. Czego będzie pan unikał w przyszłym roku na Dakarze?
- Na pewno należy unikać jazdy za kimś. Im mniej jest takich przypadków tym lepiej. Kogoś się dogania, jest się coraz bliżej i bliżej. Wydaje się, że ktoś w końcu zjeżdża na bok, aby przepuścić szybszy samochód, a tymczasem on skręca w prawo. Tego typu sytuacje są niebezpieczne, bo może dojść do zderzenia.
Czy miał pan zakwasy po ciągłym kręceniu kierownicą?
- Nie, ale straciłem na wadze trzy, czy cztery kilogramy. Muszę to odrobić. Generalnie to chciałbym przytyć nawet trochę więcej, tak aby ważyć 67 kg. Nie wiem czy mi się to uda, bo już od dwóch lat się staram, a nie wychodzi.
Gdzie planuje pan jeszcze wystartować w tym roku ze swoim pilotem?
- Nie mamy jeszcze zaplanowanych startów. Tak naprawdę to nie udało nam się jeszcze ochłonąć po Dakarze. Zaraz po powrocie do Polski pojechałem do Liberca. Nie miałem jeszcze kiedy odpocząć. Musimy policzyć budżet, może uda nam się jeszcze gdzieś wystartować. Chcemy coraz więcej się uczyć, bo nasza praca przynosi efekty. Jednak potrzebne są kolejne starty.