Problemy nawigacyjne oraz dwie przebite opony spowodowały ponad 37 minutową stratę do zwycięzcy Stephane Peterhansela (Mini All 4 Racing). Krzysztof Hołowczyc zanotował 13. miejsce i spadł na 9. pozycję w klasyfikacji generalnej.
- Takiego początku Dakaru zupełnie się nie spodziewałem! Po wczorajszym bardzo przyzwoitym wyniku dziś ruszyliśmy w bojowych nastrojach. Jechałem dobrym tempem, czułem prawdziwą satysfakcję z jazdy. Złapaliśmy gumę, ale zmieniliśmy dość szybko, tak, że jadący za nami Lavieille nie doszedł nas. Jednak wkrótce potem popełniliśmy niewielki błąd nawigacyjny, taki na 2-3 minuty i wróciliśmy na trasę już za nim. Szybko go jednak dogoniliśmy I wyprzedziliśmy - powiedział "Hołek".
- W połowie etapu mieliśmy nie za dużą stratę do czołówki, a ja coraz bardziej podnosiłem tempo, mając sporą frajdę z jazdy. Wjechaliśmy w dość grząskie szare wydmy i tam zsunęła nam się opona, tak więc prawie całą 50 km sekcję wydm przejechaliśmy praktycznie na 3 kołach, ale poszło całkiem nieźle. Gdy wyjechaliśmy za wydmy i zmieniliśmy koło wjechaliśmy w dość wąską piaszczystą drogę, na której nie było wyraźnych śladów, żeby jechały nią wcześniej jakieś auta. Stwierdziliśmy, że lepiej nie ryzykować i trzeba się upewnić czy to jest właściwy szlak, Niestety nie mogliśmy w pobliżu znaleźć żadnej innej drogi i w sumie po prawie 20 minutach krążenia okazało się, że wróciliśmy na tę pierwszą. Potem w szaleńczym tempie do mety - dodał kierowca.
- W sumie 37 minut straty do Peterhansela i spadek na 9. miejsce w generalce. No cóż, mam tylko nadzieję, że co się słabo zaczyna dobrze się kończy... Trzeba walczyć dalej o każdą cenną minutę, a przed nami jeszcze kawał drogi do Valparaiso - zakończył Hołowczyc.
We wtorek załogi zmierzą się na 3. etapie, który rozpocznie się w San Rafael a zakończy w w San Juan (OS 301 km auta i ciężarówki, 371 km motocykle i quady).