Rafał Sonik: Musiałem szukać drogi

Początkowo na trasie 4. etapu wszystko układało się po myśli Rafała Sonika, aż do momentu, kiedy z innym zawodnikiem pomylili drogę.

Andrzej Prochota
Andrzej Prochota

Do feralnego momentu na 273 kilometrze trasy, kapitan Poland National Team radził sobie doskonale. Co prawda jazdy nie ułatwiał mu holenderski rywal, ale Polak niespecjalnie się temu dziwił. - Miałem dzień jazdy w pyle. Sebastian Husseini w ogóle nie chciał mnie puszczać. Jechałem za nim przez 20-30 km. Pokazywałem mu się z prawej, z lewej strony, a on zupełnie na to nie reagował. Ja jadę zawsze ostrożniej w miejscach skalistych i "głaziastych", bo nie chcę zniszczyć quada. A on w swoim stylu, czyli ostro. Od pewnego momentu jechał na kapciu, więc ewidentnie wolniej, a i tak nie chciał mnie puścić. Ale nie ma już na co narzekać. Trzeba jechać dalej - powiedział Rafał Sonik.

Jazda w tumanach kurzu wznoszonych przez quad Sebastiana Husseiniego nie była jednak najpoważniejszym problemem tego dnia. Tereny, przez które przejeżdżali w środę rajdowcy, nawiedziły ostatnio niespotykanie o tej porze roku, ulewne deszcze, które zdołały całkowicie zmienić teren. - Roadbook był bardzo źle oznakowany i nieadekwatny. Naniesiono na niego zmiany, ale zrobiono to błędnie lub nieprecyzyjnie. Przez to bardzo wielu motocyklistów, a także ja, Husseini i Lafuente, który potem do nas dojechał, kompletnie się pogubiliśmy. W tym miejscu zgubiło się kilkunastu, jak nie kilkudziesięciu motocyklistów. Jeździliśmy tam i z powrotem po wyschniętych dolinach rzecznych, szukając właściwej drogi. Straciłem niemal 40 minut - tłumaczył Sonik.
Rafał Sonik, drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Rafał Sonik, drugie miejsce w klasyfikacji generalnej
Ponad ich głowami pojawił się śmigłowiec organizatorów, którzy widząc problemy, postawili w kluczowym miejscu funkcyjnego. Jego zadaniem było wskazywać właściwą drogę. Niestety pech sprawił, że na jego obecność natknął się, jadący 23 minuty za Sonikiem Ignacio Casale, który tym samym zbudował sobie kilkuminutową przewagę i objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Polski kierowca traci do niego jednak tylko 9 minut i 35 sekund.

- Quad jest w serwisie. Czeka nas mnóstwo pracy, ale nie sądzę, żeby to były rzeczy, z którymi Jarek Zając i Grzesiek Wątroba sobie nie poradzą. Jedziemy do przodu! Co prawda mam ogromnego krwiaka na udzie, który straszliwie boli, ale to są drobiazgi. Trzeba je po prostu przezwyciężyć - zakończył z uśmiechem quadowiec.

Rajd Dakar: Argentyna surowa dla Polaków

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×